„Ród” to książka, której pożądałam, a jeszcze bardziej
chciałam aby była pod moim patronatem medialnym. Nie mogłam doczekać się
premiery. Nawet nie wiecie jak się zawiodłam, kiedy dowiedziałam się, że
premiera jest przełożona na koniec kwietnia. A tu nagle taka niespodzianka od
Wydawnictwa Feeria, lektura trafiła w moje ręce już na miesiąc przed swoją
premierą! Rzuciłam dosłownie wszystko, zaprzestałam czytania innej książki (a
byłam już w połowie), czego nigdy nie robię i od razu zabrałam się za czytanie.
Nic więcej się dla mnie nie liczyło...
W gorącej Savannah, Mercy Teylor zajmuje się oprowadzeniem
turystów po mieście. Wycieczka Kłamców, jest jej sposobem na życie. Właśnie
podczas jednej z nich wszystko zaczyna się zmieniać w jej życiu. Na cmentarzu
wraz z grupą, którą oprowadza, spotyka Matkę Jilo, parającą się magią hoodoo.
Ten zbieg okoliczności, powoduje, że dziewczyna udaje się do niej po zaklęcie
miłosne. Sama wywodzi się z rodziny najpotężniejszych czarownic, ale magia ją
pominęła, nie obdarzając jej swoją siłą. Nie ma żadnych mocy, a jej to nie
przeszkadza. Kiedy następnego dnia Mercy znajduje swoją cioteczną babkę martwą,
wszystko staje na głowie. Czyżby miała coś wspólnego ze śmiercią ciotki? A może
to cena jaka musiała zapłacić za swoje zaklęcie?