Na naszym rynku wydawniczym pojawia się wiele powieści
fantasy. Żeby znaleźć pośród nich jakieś perełki, trzeba przebrnąć przez wiele książek,
różnych autorów. Ale czasami jest tak, że jak tylko zobaczy się jakąś lekturę, od
razu się czuje, że to właśnie ta powieść, która wzbudzi w nas wiele emocji i
będzie jedną z naszych ulubionych powieści. Tak miałam w przypadku „Ember in
the Ashes. Imperium Ognia.” Nie mogłam przejść koło niej obojętnie. Musiałam
poznać historię, która skrywa się na jej stronach. A przede wszystkim chciałam
wiedzieć, czy moje przeczucia wobec niej są słuszne.
Życie w Imperium dla Scholarów, nie jest łatwe. Jako jedyna
kasta, nie maja żadnych przywilejów. Ciągle są prześladowani i inwigilowani.
Codziennie Scholarowie, giną na szubienicy. Laia jest Scholarką, a nocny nalot
na jej dom kończy się tragedią. Dziadkowie nie żyją, brat został zamknięty w
więzieniu, a ona sama uciekła. Tylko ruch oporu może jej pomóc uwolnić brata.
Ale w zamian musi się poświęcić i zrobić też coś dla nich. Jako niewolnica rusza
do Czarnego Klifu, Akademii szkolącej najbardziej bezwzględnych żołnierzy. Musi
zostać szpiegiem, a to misja samobójcza.
Wśród studentów jest Elias. Jeden z najlepszych uczniów, a
jednak ma wątpliwości, czy faktycznie chce zostać bezwzględnym mordercą. Może
uciec, zostać dezerterem, ale jedyna prawdziwa wolność jaka mu przysługuje to
śmierć.
Dwoje młodych ludzi i ich przypadkowe spotkanie. Dwie różne
grupy społeczne. Wrogowie, aż po grób. Od tej pory nic już nie będzie takie
samo…