Historia Delli w nowej serii o Wodospadach Cienia podbiła
moje serce. To był strzał w dziesiątkę, w szczególności po niesamowitym
zakończeniu „Odrodzonej” (
recenzja tutaj). Prawda jest tak, że autorka po raz
kolejny pozostawiła swojego czytelnika z niedosytem i masą pytań bez
odpowiedzi. Dlatego nie pozostało nic innego, jak tylko czekać na kolejną część
tej serii. I w końcu nadszedł ten moment, kiedy w moje ręce trafiła „Wieczna”.
Mimo że nie minęło wiele czasu, wydawałoby się, że minęła cała wieczność. Ci,
którzy tak jak ja kochają Wodospady Cienia zrozumieją, o czym piszę. Ale w
mojej głowie pojawił się taki cichy głosik, który wrednie szeptał mi – a co
będzie, jeżeli powieść będzie tylko naciąganym gniotem?
Odrodzona, to słowo cały czas dręczy Dellę, tak samo, jak tajemnicza
więź, która połączyła ją z Chase’m. I jest jeszcze Steve, który tak brutalnie
wtargnął do jej życia, a ona go dopuściła do siebie. Ale to dopiero wierzchołek
problemów wampirzycy. Wodospady wzywają ją do siebie, dziwnym splotem wydarzeń
wraz z Chase’m musi uratować parę młodych wampirów.
Nad ich zadaniem cały czas czuwa duch, który wydaje się być
bardzo potężny. I co gorsza nie zachowuje się jak typowa dusza, która
potrzebuje pomocy, aby przejść na drugą stronę. Ma widoczny cel w swoich
poczynaniach, tylko nie do końca wiadomo, czy nie wyrządzi nikomu krzywdy…
W szczególności, że nikt nie wierzy, że zaginione wampiry
jeszcze żyją…
Mroczny sekret rodzinny domaga się, aby prawda w końcu
została ujawniona. I to Della ma go rozwiązać, jednak czy nie będzie żałować
swojej decyzji?
Co łączy Dellę z duchem i zaginioną parą wampirów?
Jak ułożą się sprawy sercowe wampirzycy?
Czym jest tajemnicza więź między nią, a Chase’m?