„Nasz Cud” to manga, która z każdym kolejnym tomem, coraz
bardziej uzależnia mnie od siebie. Wciągnęłam się w jej świat i teraz z
niecierpliwością, czekam na kolejne części. Ten trend pojawił się u mnie dosyć
niedawno, bo gdzieś dopiero przy tomiku numer pięć, to chyba był właśnie taki
moment kulminacyjny, który w pełni pozwolił mi się cieszyć lekturą. A dziś mam
dla was opinię na temat siódmej odsłony tej historii. Jak myślicie, czy moje
nastawienie uległo zmianie, a może wciąż jest takie same?
Szkolna tablica stała się miejscem wymiany zdań między
księżniczką Veronicom a księciem Eugene. Żadne z nich nie chce ujawnić swojej
prawdziwej tożsamości, choć książę zarzeka się, że swoimi działaniami nie
chciał nikogo skrzywdzić… Czy to, co napisał, jest prawdą? Co tak naprawdę
planuje?
Podział uczniów w szkole wciąż trwa. Tworzą się nowe obozy,
które tym razem wspierają księcia. Pozostaje tylko jedno pytanie, czy wszystkie
osoby dołączające do tego obozu, mają na celu go wspierać, a może przyświecają
im jakieś ukryte intencje?
Co w zaistniałych okolicznościach zrobi Minami?
Czy wszystkie obrazy z przeszłości powrócą?
Co tak naprawdę wydarzyło się na zamku księżniczki Veronici?