Przy poprzednim tomiku byłam zaskoczona, że wojna między
Gildią a Mafią i Agencją została zakończona tak szybko. Szykowałam się, że ten
watek zostanie bardziej rozciągnięty, lecz jak wiadomo, BUNGOU potrafi
zaskoczyć swojego czytelnika, co już nie raz powtarzałam. Również ogromnym
zaskoczeniem było to, w jaki sposób doszło do zakończenia tej wielkiej wojny. I
niby wszystko pięknie, ale co dalej? Gildia zniknęła, pozostała tylko Mafia
Portowa, która jest z nami od początku tej historii, czyli chyba wracamy do
zwykłych przepychanek między tymi dwoma organizacjami… prawda? Co oferuje nam
dziesiąta odsłona mangi?
Wojna została zakończona. Wszyscy odetchnęli z ulgą,
przyszedł czas na odpoczynek. Nie oznacza to jednak, że wszyscy mogą pozwolić
sobie na spokojne siedzenie i obijanie się…
Atsushi prowadzi śledztwo w sprawie śmierci w wypadku
drogowego. Ofiarą tego zdarzenia jest osoba, której chłopak z całego serca
nienawidzi…
Kunikuda zajmuje się planowaniem swojego czasu, wszystko
musi się zgadzać co do sekundy, ale… jego idealny plan legnie w gruzach! Będzie
musiał powstrzymać zamach bombowy, a także pozostać wierny swoim ideałom…
Czy mu się to uda?
Tymczasem Mafia Portowa nie próżnuje! Jeden z członków
zarządu Mafii, próbuje zwerbować w swoje szeregi nowego uzdolnionego… nie
przewidział tylko, że to diabeł w ludzkiej skórze!