października 18, 2017

Sui Ishida - Tokyo Goul t.14

Ostatni tom „Tokyo Ghoul” odleżał sporo czasu na mojej półce. Nie będę ukrywać, ale bałam się po niego sięgnąć. I nawet leżący tomik „Tokyo Ghoul:re” nie potrafił mnie zmotywować do czytania. Wiedziałam, co się święci (spoilery powinny być zakazane), przez co kompletnie nie czułam się na siłach, aby zmierzyć się z tym, co miałam tam znaleźć. Ale w końcu nadszedł ten moment, kiedy to pod wpływem impulsu sięgnęłam na półkę i dałam się pochłonąć lekturze… Czy moje obawy, do tej ostatniej części, były słuszne?

Bitwa między BSG a ghulami z Anteiku, osiągnęła punkt krytyczny…
Na drodze Kanekiego staje Amon, czy tym razem znów obędzie się bez walki?
Kto wyjdzie zwycięsko z tego starcia?
Łańcuch nieuchronnych wydarzeń ruszył. Bezlitosna machina, nieprzyjemnie przypomina, że bardzo łatwo jest zatracić siebie i to, co w życiu najcenniejsze…
Do akcji wkracza Oddział „Zero”, wraz ze swym bezlitosnym dowódcą. Czy jest on w stanie zmienić bieg tej bitwy?
Ile ofiar pochłonie ta walka?


To chyba jeden z najsmutniejszych i najbardziej brutalnych tomów. Mniej więcej wiedziałam czego mam się spodziewać, ale w zupełności nie byłam na to przygotowana. Nawet te wszystkie spoilery, które gdzieś mi się przewijały, w zupełności nie były w stanie oddać tego, co znajduje się na tych dwustu dwudziestu czterech stronach. Jestem pod ogromnym wrażeniem tej dynamiki, tych cudownych kadrów i akcji, która cały czas przez na przekór wszystkiemu do przodu. Czytałam to z zapartym tchem, nie mogąc się oderwać i bardzo żałuję, że tak szybko zdołałam pochłonąć ten tomik…


„Chciałbym usłyszeć twoją historię.”


Ken Kaneki przeszedł ogromną przemianę. Choć cały czas toczy ze sobą wewnętrzną walkę, a w jego głowie panuje jeden wielki chaos, walczy o swoich najbliższych przyjaciół. Nie chce poddać się, nie teraz, gdy jest tak blisko celu. Wciąż pragnie wszystkich uratować. Jednak po drodze natrafiając na coraz to przeróżniejsze przeszkody, jego myśli i ocena sytuacji diametralnie się zmienia. Słowa Touki w końcu nabrały mocny, teraz już rozumie, co dziewczyna chciała mu powiedzieć. Jednak, czy na to wszystko nie jest już za późno? Czy jest jeszcze szansa dla Kanegiego? Czy zdoła uratować przyjaciół, a przede wszystkim siebie samego?


„Wiedziałem, kim jest mój przeciwnik. Stała przede mną śmierć we własnej osobie.
Zastanawia mnie, dlaczego widziałam piękno w śmierci, a nie widziałem go w życiu. Ze zdziwieniem pomyślałem, że stojący przede mną mężczyzna jest piękny.
Tak zaparło mi dech, że z początku nie dotarła do mnie prawdziwa sceneria tego miejsca. To nie kwiaty, to ogromne stosy śmierci.”


Jak już wspominałam, ten tomik był jednym z najbrutalniejszych, co nawet na mnie się obiło, przynajmniej w niektórych momentach, gdyż zwyczajnie miałam chęć zaprzestania oglądania rysunków. Jednak sami wiecie, że jest to niewykonalne i mimo podchodzących mi łez do oczu, śledziłam uważnie każdą stronę. Pocieszał mnie tylko fakt, że nie jest to całkowite zakończenie mangi i ta historia wciąż trwa. Nie zmienia to faktu, że moje serce i tak zostało strzaskane na małe kawałeczki. Emocje sięgnęły zenitu, kumulacja była zbyt duża, aby to na spokojnie udźwignąć.

Nie zabrakło też elementów kompletnego zaskoczenia. Mimo wszystkich moich podejrzeń, prób odgadnięcia pewnej zagadki byłam w wielkim błędzie, bo obstawiałam całkowicie inne osoby do pewnej roli. Akurat na ten temat, żadne spoilery do mnie nie dotarły. I całe szczęście, przynajmniej zostałam mile zaskoczona. Jestem pewna, że w „Tokyo Ghoul:re” ta osoba namiesza jeszcze i to nie raz… w ogóle jestem ciekawa, czy manga utrzyma swój dotychczasowy poziom. Wiem jednak, że będzie to naprawdę trudne. Zbyt wiele zostało powiedziane, choć pozostało jeszcze wiele niedomówień. Ostatnie kadry czternastego tomu, świetnie to pokazują. Jest światełko w tunelu, teraz tylko trzeba za nim podążać…

Podsumowując te wszystkie czternaście części „Tokyo Ghoul”, jestem zachwycona tym, że ktoś kiedyś polecił mi ten tytuł, za co bardzo dziękuje tej osobie. Manga posiada świetnie wykreowany świat — brutalny, bezlitosny, przerażający. Przy pierwszym tomie nie spodziewałam się takiego ogromu emocji, przecież to zwykły shounen, a jednak ma to coś w sobie, co sprawia, że można się w tym świecie zatracić. Gorąco polecam wszystkim, abyście choć zajrzeli do środka, a może przepadniecie tak jak ja.



Moja ocena: 10/10
Liczba stron: 234
Data premiery: 15 maja 2017

Wydawnictwo: Waneko

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. WTF?
      Nie ma to jak czytać wpisy...

      A jeżeli chodzi o Twój tekst, to przekonałaś mnie do tej mangi i mam nadzieję, że kiedyś (jak już przeczytam całego Naruto), dziabnę i tę serię :D
      Pozdrawiam ciepło :)
      Kasia z niekulturalnie.pl

      Usuń
    2. Flare!... czas nauczyć się czytać ze zrozumieniem...

      Kasiu, to może teraz Ty przekonasz mnie do Naruto, bo jakoś nie mogę się przemóc ;)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger