czerwca 03, 2018

Atsushi Ohkubo - Soul Eater t.6


„Soul Eater” zaskoczył mnie swoją historią, która może nie przekonała mnie do siebie wraz z pierwszym tomikiem, ale… im dalej brnęłam, tym bardziej mi się podobał. Teraz przyszedł czas na część szóstą i rozwiązanie kwestii boga-demona i Medusy. Przyznam się szczerze, że zaczynając czytanie, byłam pewna tego, jakie będzie zakończenie. Znalazłam schemat, dopasowałam go i trzymałam się swojej wersji. Przecież mnie nic nie zaskoczy… prawda? Nie oczekiwałam też wielkich emocji, ogólnie to przewidywałam najgorszą papkę, którą można sobie tylko wyobrazić. Wolałam być przygotowana na najgorsze niż później zgrzytać zębami… Czy mój scenariusz się sprawdził?

W podziemiu trwa walka… a raczej, walka miała trwać. Czy to już koniec dla uczniów Zawodówki Śmierci?
Make pochłania szaleństwo, a Soul jest o krok od niego. Czarna krew przejmuje nad nimi władzę! Czy dadzą sobą zawładnąć?
Kid popada w obłęd! Wszechobecne asymetria wdziera się do jego głowy. Nie jest w stanie kontynuować pościgu…
Czy ktoś doprowadzi go do ładu?
Stein wciąż próbuje pokonać Meduse… jednak nawet najpotężniejszy władający ma z nią duży problem.
Tymczasem Bóg-Demon jest coraz bliżej odrodzenia!
Kto wygra tę nierówną walkę?


Ten tomik cechuje się wielką ilością dialogów. Walki jest naprawdę bardzo mało, a więcej prób zrozumienia przeciwnika. W sumie to nie poznaliśmy zbyt wielu nowych informacji, które mogłyby nas zainteresować. Ale pojawiła się ciekawostka na temat Steina, dzięki czemu można go lepiej poznać. Reszta to niestety, odgrzewany kotlet. Na całe szczęście „otoczka” wokół Boga-Demona ratuje całość. Tu muszę przyznać, że to szaleństwo zostało dobrze zobrazowane, choć szkoda, że było go tak mało. Czuje pewien niedosyt, który pozostawia po sobie tylko nieprzyjemne odczucia. A mogło być tak dobrze…


„To była długa… dla niektórych nieznośnie długa noc… ale i po niej, jak to zwykle bywa, nadszedł poranek i wstało słońce.”


Bóg-Demon – przerażająca istota, której szaleństwo jest wręcz namacalne. Im bliżej jego miejsca uśpienia, tym bardziej jest odczuwalny jego wpływ. A to wiążę się z nieprzyjemnymi konsekwencjami jak halucynacje… teraz tylko trzeba przezwyciężyć jego wpływ i iść naprzód, aż do celu. Kto pierwszy wygra ten morderczy wyścig?
Crona wciąż jest zagubiona. Nie potrafi sobie radzić w żadnej sytuacji. Nie potrafi odpowiedzieć na żadne pytanie, a Maka zaczęła ją przerażać. W końcu dziewczyna stała się nieobliczalna. Nie dojść, że musi walczyć ze swoimi własnymi demonami, a nikt nie chce jej powiedzieć, co powinna zrobić, to jeszcze ma stukniętego przeciwnika… Czy przez to przegra tę walkę?

Zrozumienie przeciwnika jest istotną kwestią każdej walki. To dzięki temu można go złamać i wygrać. Wystarczy dotrzeć do jego słabych punktów. Ten tomik ukazuje wiele takich psychologicznych momentów, gdzie zagłębiamy się w psychikę postaci, przez co sama walka odchodzi na drugi plan. Czy było to potrzebne? I tak, i nie. Owszem jest to coś w pewnym sensie zaskakującego, bo pewnie wszyscy spodziewaliby się raczej typowej nawalanki niż filozoficznych wywodów, ale z drugiej ciut za dużo tego. Gdzieś ta cienka linia została przekroczona – nieznacznie, ale jednak część czytelników mogło to zanudzić. Kid, Maka, Stein, Crona, Medusa… niby, co dwie pięć głów to nie jedna, ale bez przesady.

Finałowe sceny całej tej gonitwy do Boga-Demona trzymają poziom i delikatnie zaskakują. Jak już wspominałam na samym początku, nastawiłam się na schematyczne rozwiązanie tej sprawy, a jednak zostałam lekko zaskoczona. Choć rozważając to teraz, tego również można byłoby się spodziewać. W tym całym zamieszaniu, które się wytworzyło było ciężko dojść do tego, co jest tylko złudzeniem, a co prawdziwym obrazem. I to jest najlepszy aspekt tego tomiku. Lecz było tego troszkę za mało, można było to lepiej rozbudować, tak, by zrobić czytelnikowi kompletną sieczkę z mózgu. Jestem ciekaw, czy zostanie to w jakiś sposób bardziej rozwinięte… to byłby totalny odjazd.

No cóż, nie jestem w pełni usatysfakcjonowana z lektury. Mogło być zdecydowanie lepiej. I choć wciąż przyjemnie się to czytało, to pozostał gorzki posmak. Pozostaje mi tylko sprawdzić, co dalej się wydarzy i liczyć na kolejne ciekawe etapy.


Moja ocena: 6/10
Liczba stron: 192
Data premiery: 12 listopada 2013
Wydawnictwo: J.P.Fantastica

    

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger