lipca 09, 2018

Akira Toriyama & Toyotarou - Dragon Ball Super t.2: Kto zwyciężył w turnieju?



Kilkanaście lat temu będąc małą dziewczynką, zdecydowanie byłam dziwnym dzieckiem. Nie interesowały mnie księżniczki ani lalki, wolałam ganiać z chłopakami, bawić się autkami i oglądać Dragon Ball’a… teraz po latach z wielkim sentymentem, sięgam po kontynuację tego tytułu. Tym razem mam ją w wersji papierowej i to już drugi tomik tej przygody! Żebyście mogli widzieć mój uśmiech w momencie, kiedy brałam go do rąk… to tak jakby dziecku dać lizaka! Żałuję tylko, że nie mam poprzednich części, ale to jeszcze wszystko może się zmienić. Wracając do tematu, ostatnio troszkę narzekałam na tę mangę, czy teraz też mam jakieś zarzuty wobec niej?

Turniej między szóstym a siódmy wszechświatem trwa… na bezimiennej planecie, Goku i spółka mierzą się z nowymi przeciwnikami. Stawką są super smocze kule i Ziemia. Choć ryzyko przegranej nie niesie dla niech zbyt wielkich konsekwencji, dają z siebie wszystko, by jednak nie przegrać.
W przeciwnej drużynie znajduje się między innymi młody Saiyanin oraz typ łudząco podobny do Friezera. Czy on również jest tak podstępny, jak przedstawiciel jego rasy z siódmego wszechświata?
Na czym polega jego technika?
Do czego jest zdolny, by wygrać ten turniej?
I najważniejsze, który wszechświat zwycięży?


Dragon Ball Super to mój taki mały powrót do korzeni… wtedy zaczęła się moja przygoda z japońską twórczością. I choć czasem szła w zapomnienie, to zawsze chętnie do niej powracałam. Obawiam się, że to kolejny tytuł, przy którym mogę być nieobiektywna, ale mogę obiecać, że chociaż będę się starać. Ten tomik jest zdecydowanie lepszy od tego pierwszego, który napawał mnie lekkim strachem. Poprzednio działo się wszystko zbyt szybko, tak po macoszemu. Teraz historia wkroczyła na swój właściwy tor i wszystko powoli nam się rozjaśnia. Owszem to nie jest też tempo prezentowane w wersji animowanej, ale jest spokojniejsze i dokładniejsze.

Vegeta, wielki książę Saiyan, który ma w sobie wielki pokłady dumy. Kiedyś był wrogiem, teraz przyjacielem, który walczy ramię w ramie z Goku. Choć między nimi wciąż jest rywalizacja o to, który z nich jest silniejszy, a czasami nawet mogłoby się wydawać, że książę gardzi Kakarotto. Swoją drogą, Goku ma ogromny talent przyciągania do siebie ludzi, zmieniania ich pierwotnego charakteru. Vegata, to nie pierwsza osoba z jego otoczenia, która przeszła diametralną przemianę, choć jego dawne nawyki, gdzieś tam w nim są. W szczególności gniew. Tych dwóch maniaków walki, treningów i siły, tworzy bardzo ciekawy duet, a przede wszystkim zawsze są ostatnią nadzieją ratunku…

Wiem, nie powinnam porównywać mangi do anime. Od dawna wiadomo, że to są dwie oddzielne produkcje, ale mimo wszystko łączą się ze sobą. Część przedstawionych wydarzeń na stronach tego tomiku jest o wiele lepszy, choć kilku kwestii można się przyczepić, choćby tego nieszczęsnego Pilafa i jego świty. Wiem, że to miało zamysł komediowy, jednak to postacie z zamierzchłej przeszłości i nie wiem, czy wyjdzie to na dobre, by one uczestniczyły w nowych wydarzeniach (choć jak wiemy, niestety będą nierozłącznym elementem, w szczególności sagi Trunksa). Jak dla mnie ta trójka jest niezwykle irytująca i przede wszystkim zbędna.

Sam turniej został przedstawiony dobrze. Niestety, bez większego szału. Walki szybkie, krótkie i dynamiczne, wszystko bez zbędnego przeciągania. Rysunki cieszyły oko i do nich nie można się przeczepić. W połowie tomiku zostajemy wprowadzeni do nowej sagi, która jest mroczniejsza, przesycona złem i bólem. I to od razu można odczuć. A w połączeniu z sielankowym „wypoczynkiem” naszych bohaterów, daje to spory kontrast. Choć miałam wrażenie, że niektóre rzeczy zostały na siłę osadzone w fabule – to było coś w stylu trzeba o nich wspomnieć, bo zaczynamy nową sagę. Zdecydowanie mogło zostać to pominięte.

Teraz pozostaje tylko czekać na rozwój wydarzeń. Jestem ciekawa, jak będzie to wyglądać na stronach mangi, zapewne pojawią się spore różnice. I może gdybym wcześniej śledziła wszelkie ploteczki w sieci, to byłabym ich bardziej świadoma, ale po co odbierać sobie zabawę?


Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 216
Data premiery: 8 maja 2018
Wydawnictwo: J.P.Fantastica

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger