września 25, 2018

Atsushi Ohkubo - Soul Eater t.10



W poprzednim tomiku Soul Eater rozpoczęła się bitwa o „Brew”, kolejny artefakt stworzony przez Eibona. Wyglądało to o tyle ciekawie, że nie mogliśmy być pewni, jak rozstrzygnie się ta walka, a co gorsza została przerwana w takim momencie, że czytelnik miał chęć od razu sięgnąć po kolejną część, by się tego dowiedzieć. Pokusa była silna, ale udało mi się ją opanować i dopiero jak moje emocje opadły, zabrałam się za dalsze czytanie. Nie chciałam sobie psuć zabawy, bo bałam się rozczarowania… jak to bywa w tego typu tytułach, schematy zabijają radość poznawania kolejnych etapów historii, a byłam przekonana, że scenariusz, który pojawił się w mojej głowie, sprawdzi się w stu procentach. A jak było faktycznie?

Na drodze uczniów Zawodówki Śmierci, stanął staruszek. Wystarczy go pokonać, a artefakt będzie należał do nich. Przy przewadze liczebnej nad przeciwnikiem, nie powinno być to trudne zadanie, ale… wróg ma asa w rękawie! Nie podda się bez walki!
Szanse na powodzenie misji drastycznie spadają…
Jaki będzie wynik tego starcia?
Tymczasem, Śmierć nabiera podejrzeń co do pogarszającego się stanu Steina. Rozpoczęły się poszukiwania szpiega!
Czy jego tożsamość zostanie odkryta, zanim będzie za późno?
Czy dotąd nieznana trzecia strona tego konfliktu, zostanie odkryta?
Co jeszcze wydarzy się w Zawodówce Śmierci?


Ten tomik bardzo miło mnie zaskoczył, bo żaden mój scenariusz się nie sprawdził. Także wszelkie schematy mogły odejść w zapomnienie. Do tego pojawiła się nowa, ciekawa postać, która ubarwiła fabułę. Wachlarz umiejętności nowych bohaterów pokazuje tylko, jak mało jeszcze wiemy o tym świecie i ile jest jeszcze dla nich możliwości. Ubolewam tylko nad faktem, że nasi uczniowie, zamiast się rozwijać, chwilowo zaczynają się cofać… z każdą walką powinni być silniejsi, a jednak odkrywamy tylko ich słabości. Cieszy mnie to, że nie są kozakami, którzy każdy problem załatwiają w mgnieniu oka, ale boje się, że w pewnym momencie równowaga zostanie przez to zachwiana.


„Graj, Soul! Nie stój tak i nie patrz tym swoim chłodnym, obojętnym wzrokiem! Chcesz żyć tak, żeby zawsze być cool? Co za idiotyzm! Nie myśl sobie, że ci na to pozwolę! Czujesz, jak gotuje się twoja krew?”


Bijący Joe to oficer śledczy do spraw dochodzeń wewnętrznych w Zawodówce Śmierci, który dzięki swoim umiejętnością potrafi wykryć każde kłamstwo. Zaraz po tym, jak dyrektor szkoły nabrał podejrzeń, został poinformowany, że musi znaleźć szpiega. On również nie jest bez wad, bo od lat jego umiejętności stoją w miejscu, a on nie może pokonać tej bariery. Przez co utknął na nędznej posadce i jedynie szuka ukrytych wrogów. A mógłby skutecznie poszukiwać wiedźm, nawet gdy te miałby swoje osłony maskujące. Jednak to wymaga od niego pokonania ograniczeń… Czy zdoła tego dokonać, kiedy jego głowę zaprząta Marie, która jest jego dawną dziewczyną?


„Zawsze patrzysz na świat przez pryzmat tej swojej cholernej ironii. Nie potrafisz się niczym bawić… Nic cię nie cieszy… Nic nie smuci… Twoja dusza płacze!”


Fabuła zawarta w tym tomiku, tylko utwierdza nas w przekonaniu, że chwilowo jest to walka na informacje. Kto posiada ich więcej, ten jest bliżej zwycięstwa. Cała sieć intryg mocno się zagęszcza, co dobitnie akcentują nam ostatnie strony mangi. Nie brakuje także przepychanek między uczniami. Zamiast się jednoczyć i pracować nad swoimi słabościami, to tylko je potęgują. Konflikt wewnętrzny i zewnętrzny narasta. Chwilowo nawet nie ma żadnego światełka w tunelu, które pozwoliłoby na częściowe rozwiązanie tego problemu. Fala szaleństwa ogarnia ten świat, a wiedźmy mają znaczną przewagę nad Zawodówką Śmierci… kiepsko to wszystko wygląda.

Poszukując minusów, tym razem nie jestem w stanie ich odnaleźć. Fabuła jest przemyślana i dopracowana, lecz nie brakowało momentów, które zwyczajnie mnie drażniły. Niezdecydowanie głównych bohaterów jest właśnie takim elementem, w którym miałam chęć palnąć w głowę Make. Czasami się zastanawiam, czy oni zdają sobie sprawę z powagi sytuacji… po ich zachowaniu mogę sądzić, że jednak nie. Black Star i jego zadufanie w sobie, czasami też jest już nużące, ale to taka charakterystyka tej postaci i nie wymagam od niego zbyt wiele. Zawsze będzie chciał grać pierwsze skrzypce. Tym razem to Kid miło mnie zaskoczył – jako jedyny używa swojego mózgu i nawet fobie nie są w stanie mu w tym przeszkodzić (przynajmniej chwilowo). Resztę uczniów Zawodówki, muszę pochwalić za odwagę i postawę podczas walki. Mimo młodego wieku wiedzą, co powinno być dla nich najważniejsze.

Dziesiąty tomik Soul Eater jest jednym z tych lepszych, przez co zaczynam ubolewać nad faktem, że na mojej półce nie ma kolejnych części. Z miłą chęcią już bym się zapoznała z dalszym ciągiem historii… mam tylko nadzieję, że utrzyma ten poziom do samego końca.



Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 192
Data premiery: 8 grudnia 2014
Wydawnictwo: J.P.Fantastica

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger