października 21, 2018

Sui Ishida - Tokyo Ghoul:re t.6



W poprzednim tomiku Tokyo Ghoul:re pojawiło się wiele pytań, liczyłam, że w kolejnym dostanę, choć część odpowiedzi i spokojnie będę mogła śledzić dalszą fabułę. Lecz jak wszyscy dobrze wiemy, Sui Ishida nie jest skłonny do tego, by wszystko podawać nam na tacy. Zdawkowo wyjaśnia bieżące wątki albo wcale tego nie robi. Zazwyczaj pojawiają się tylko następne niewiadome. To taka cecha Tokyo Ghoul, do której trzeba się przyzwyczaić. Dzięki temu jest ciekawiej, ale czytelnik może też czuć się zagubiony pośród tak wielu wątków. Jak myślicie, czy w tym tomiku pojawiły się jakieś wyjaśnienia?

Podczas walki, która miała na celu zniszczenie rodu Tsukiyamów, pojawia się „Jednooka Sowa”. Ghul, który stał się legendą w szeregach BSG, jest na wyciągnięcie ręki… czego chce?
Kiedy czas powoli się kończy, dawno skrywane pragnienia, przestają mieć znaczenie. Miłość, wolność, prawda, kłamstwo, śmierć – co wybierzesz?
Będąc w pułapce, nie mając żadnej drogi ucieczki, trzeba stanąć do walki…
Co zrobi Haise, czy zdoła znaleźć w sobie siłę, by pokonać nowego przeciwnika?
Czy to koniec Jednookiej Sowy, a może zdoła uciec?
Czy to koniec Tsukiyamów?


Ten mroczny klimat to jest coś, czego potrzebowałam. Łatwo jest się w nim pogubić, ale pragnienia, które zostają nam przedstawione, których do tej pory nie znaliśmy, mogą delikatnie nami wstrząsnąć. Można powiedzieć, że coś się wyjaśniło, ale chyba nikt nie oczekiwał, że będą to rzeczy, których nikt się nie spodziewał, nawiązujące do pierwszej serii Tokyo Ghoul. Pytania się mnożą, nie możemy liczyć na odpoczynek. A jak można przekonać się na stronach tego tomiku, bohaterowie mają swoje ukryte cele i nie zamierzają nam niczego wyjaśniać… coś cudownego, a zarazem frustrującego. Możemy się tylko domyślać lub też zgadywać, co siedzi w ich głowach. A czy będziemy blisko prawdy, to pewnie okaże się w dalekiej przyszłości…


„Arima z łatwością uniknąłby takiego małego prztyczka. Drogi Haise, czyżbyś lubił, jak cię biją?”


Jednooka Sowa to jeden z tych ghuli, którego siła nie jest jeszcze znana. Nazywana jednookim królem, dobrze ukryta i nieobliczalna – co siedzi w jej głowie? Zdawkowe informacje nie pozwalają na identyfikacje ani klasyfikacje przeciwnika. Od lat pozostaje tylko pseudonim, który napawa strachem inspektorów BSG, ale jest też celem, który musi zostać zniszczony… nawet za cenę życia.
Ghul o wielkiej sile i bardzo pokręconym umyśle. Nie wiadomo po co się pojawił, jaki ma cel i ile strat zostanie poniesionych w walce z nim. Teraz do walki z Jednooką Sową staje Haise Sasaki… nierówny pojedynek z góry jest już przesądzony, ale czy na pewno?


„No dalej, moje niepohamowane dziecię, (zabijaj) tańcz tak żywo, aż pęknie ci pęcherz.”


Jest kilka niezmiennych rzeczy w Tokyo Ghoul – krew, mrok i tajemnice. Ten tomik świetnie odzwierciedla te trzy cechy. I mimo kolejnego półrocznego przeskoku czasowego, wciąż niewiele wiemy. Kończymy jeden etap, by dostać wstęp do czegoś większego. Patrząc po tym, jak mają się działania BSG w tym tomiku, to możemy się spodziewać czegoś wielkiego… eksterminacja trwa i to na szeroką skalę. Tak więc akcja się zagęszcza, a Tokyo Ghoul:re w końcu się „rozkręciło”. Skończyła się zabawa w kotka i myszkę, czas na dynamiczną akcję! I to mi się właśnie podoba, koniec wprowadzania kolejnych postaci i testowania ich możliwości, powracamy na stare tory, które tak dobrze znamy z poprzedniej serii.

Oczywiście pozostaje jeszcze jedna kwestia, na którą wszyscy czekają… Haise, czy Kaneki? Gołębie, czy Ghule? Po której stronie będziemy podążać? Nutka niepewności pozostaje. Intencje bohaterów również pozostają dla nas wielką niewiadomą…

Jak już wspominałam przy poprzedniej recenzji, kreska się zmienia – jest mroczniejsza, bardziej chaotyczna i niejasna. Oczywiście to wszystko zależy od sytuacji na danej stronie, ale w genialny sposób odwzorowuje emocje, które znajdujemy w każdym tomiku. Kiedy ma być ładnie i przejrzyście to tak jest, kiedy akcja jest pokręcona jak umysły naszych bohaterów, to i kreska się do tego dostosowuje. A to tylko potęguje wrażenia podczas lektury – możemy się lepiej wczuć w sytuację, zobaczyć pokręcone umysły i pragnienia. Nasza wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach, tak jakbyśmy sami byli bohaterami tych wydarzeń. Coś pięknego… coś, co daje nam pełną satysfakcję z czytania.

Jeśli mieliście obawy, by sięgać po kontynuację Tokyo Ghoul, to z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że nie musicie się dalej zastanawiać, bo to wciąż te same i dobrze nam znane ghule!



Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 2018
Data premiery: 15 czerwca 2018
Wydawnictwo: Waneko   

 





1 komentarz:

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger