kwietnia 25, 2019

Peng Shepherd - Księga M



Fantastyka daje duże możliwości – można przemierzać różne światy, opierające się na tych samych istotach, jak wilkołaki, czy wampiry, ale także stworzyć historię, która będzie czymś nowym, oryginalnym. O ile apokalipsa na Ziemi, jest powielanym schematem, tak znikający cień i konsekwencje z tym związane, jest czymś dotąd niespotykanym (przynajmniej nie przypominam sobie tego typu historii, ale poprawcie mnie, jeśli się mylę). Dlatego skusiłam się na najnowszą powieść od Wydawnictwa Burda. Księga M to według Amazona, najlepsza książka 2018 roku, ma wywołać u czytelnika mnóstwo emocji, a po lekturze jedyne, czym będziemy się przejmować, to nasz cień i to, czy jest na swoim miejscu…

Pewnego dnia w Indiach, podczas festiwalu, mężczyzna imieniem Hemu, traci swój cień. Cały świat jest zafascynowany tym niezwykłym zjawiskiem… w tamtym momencie, jeszcze nikt nie wiedział, że to zapowiedź apokalipsy.
Kiedy klęska Zapomnienia pojawia się w USA, Ory i Max świętują ślub przyjaciół. Od tamtego dnia hotel znajdujący się gdzieś w Wirginii staje się ich azylem.
Lecz wszystko do czasu…
Po dwóch latach ukrywania się w opuszczonym budynku Max traci swój cień. Z każdym utraconym wspomnieniem, staje się coraz bardziej niebezpieczna dla Ory’ego. Lecz Max również znika…
Zrozpaczony mąż rusza tropem żony. Za wszelką cenę pragnie ją odnaleźć. Po drodze będzie musiał zmierzyć się z niebezpiecznym światem, w którym prawo przestało istnieć, a nowe zasady kreują bezcieniści…
Czy Ory zdąży odnaleźć Max, zanim jej wspomnienia znikną?


To była genialna opowieść, która wywołała we mnie wiele różnych emocji. I faktycznie łapałam się na tym, że sprawdzałam, czy mój cień wciąż jest na swoim miejscu. To jedna z lepszych książek, którą w tym roku czytałam i nawet jak posiada jakieś niedociągnięcia, to ich nie zauważyłam, tak byłam zafascynowana lekturą. Nie spodziewałam się, że to będzie, aż tak dobre. Mocna, czasami przerażająca i brutalna… a najgorsze w tym wszystkim było to, że iskierka nadziei była bardzo malutka. Kiedy znika coś tak niematerialnego, jak cień, ciężko sobie z czymś takim poradzić, a tym bardziej naprawić szkody. Dlatego czytelnik ma w głowie tylko jedno zdanie „To nie może mieć szczęśliwego zakończenia”.


„Pamiętasz, co na początku mówili naukowcy – że kiedy bezcienisty wszystko zapomni, nie będzie pamiętał też o głodzie i pragnieniu ani o potrzebie oddychania. Boże, mam nadzieję, że zapomnę o jedzeniu i piciu, zanim zapomnę o oddychaniu.”


Ory nie zamierzał opuszczać kryjówki, chciał zostać w bezpiecznym miejscu jak najdłużej. Nawet kiedy jego przyjaciele odchodzili i podejmowali ryzyko, by odnaleźć swoich bliskich, odmówił. Nawet Max nie mogła wpłynąć na to, by zmienił zdanie. Gdyby nie znikła, pewnie zostałby z nią do samego końca w tym opuszczonym hotelu, aż do momentu, w którym mogłoby dojść do jakiejś tragedii… Kierował nim strach, a także wola przetrwania i namiastka bezpieczeństwa, którą dawał im ich azyl. Lepsze to, co jest nam znane, niż wędrówka przez nieznane, dzikie tereny. Nie każdy jest wojownikiem. Lecz odejście Max wiele zmieniło…


„Kiedy znika cień zaczynasz odczuwać pewną pokusę.”


Nie jest to coś, do czego się przyzwyczailiśmy. W tego typu książkach to człowiek, zawsze był winny zgładzie, która dopadła ludzkość, nie ważne, czy to był jakiś zabójczy wirus, czy kataklizm ze względu na niszczenie planety, a tutaj wszystko po prostu stało się, bez żadnej zapowiedz i nikt na to nie miał żadnego wpływu. Dalsze konsekwencje, to już inna bajka… obrywa się nie tylko ludziom, ale także całemu otoczeniu, wystarczy sekunda, a wszelkie znane nam zasady są bezwartościowe, bo ludzie po prostu zapomnieli, jak ten świat powinien wyglądać. Bezcieniści szybko ulegają pokusie, przez co wszystko bardzo się komplikuje. Nie napawa nas to optymizmem, tutaj nie chce się zamieszkać, chce się jedynie uciec jak najdalej, by nie dosięgło nas Zapomnienie.

Narracja jest prowadzona przez cztery osoby. Nie tylko podążamy za Orym, jest jeszcze Max, Amnezjak i Naz. Widzimy świat po apokalipsie różnymi oczami, poznajemy ich wspomnienia i przeżycia, a nawet niespełnione marzenia. Owszem, jest to miejsce nieprzewidywalne, ale potrafi być również piękne na swój sposób, a nawet czasami kuszące. Taka perspektywa pozwala nam bardziej zrozumieć obie strony tego konfliktu, choć mam wrażenie, że wojna nie toczy się tylko między tymi, co mają cień, a tymi, co go nie posiadają. Przecież w pewnym momencie zawsze wszystko zacznie się walić i nawet mając cień, można być na celowniku innego cienistego. Tak to już u nas ludzi bywa… Wracając do tematu, jest to bardziej skomplikowane, niż mogłoby się wydawać. I choć świat dotyka Zapomnienie, jedyne, co się nie zmienia, to wola walki i strach. Te dwa uczucia do samego końca będą zawsze obecne.

Jak już wspominałam, ten świat pod pewnymi względami mógłby być kuszący, podejrzewam nawet, że znalazłoby się kilku amatorów, którzy dla dodatkowych umiejętności chcieliby stracić cień, ale konsekwencje są zbyt duże… a im słabsza wola, tym szybciej można się pozbyć tego, co najcenniejsze. Wspomnienia są tym, co nas ukształtowało, są nieodłączną częścią naszego jestestwa, bez nich jesteśmy tylko pustym naczyniem, a bez cienia nie sposób napełnić go na nowo.

No cóż, Księga M to książka, która zmusza do przemyśleń, a historia w niej opowiedziana jest warta każdej minuty jej poświęconej. Każdy fan dobrego fantasy doceni taką kreację apokalipsy. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zachęcić was do lektury!



Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 464
Data premiery: 24 kwietnia 2019
Wydawnictwo: Burda Książki  





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger