kwietnia 29, 2019

Sui Ishida - Tokyo Ghoul:re t.8



Długo czekałam na to, by w moje ręce trafił kolejny tomik Tokyo Ghoul:re, choć nie jestem z tego zadowolona, to w głębi ducha cieszę się, że moje emocje mogły się uspokoić. Lektura siódmej odsłony mangi obfitowała w elementy zaskoczenia, które rozbudziły moje czytelnicze ADHD. Gdybym w tamtym momencie miała na półce więcej części tego tytułu do czytania, podejrzewam, że pochłonęłabym je w ekspresowym tempie. Więc nie ma tego złego, co by na dobre wyszło. Ochłonęłam i na spokojnie mogłam delektować się lekturą… Czas na kontynuację wydarzeń, ostateczne starcie między Kanekim a Arimą!

Wybór został dokonany… nie ma już Haise, powrócił Ken Kaneki.
Cele w Cochlei zostały otwarte, ghule uciekają, a BSG rozpaczliwie próbuje opanować sytuację. Dyrektor więzienia już wie, że popełnił ten sam błąd co jego poprzednik…
Arima i Kaneki wciąż walczą, żaden z nich nie zamierza się poddać, oboje trzymają się postanowień, ale… ten pojedynek musi zostać rozstrzygnięty! Zakończy się tylko wtedy, kiedy jeden z nich umrze…
Od tego momentu już nic nie będzie takie samo…
Pozorny spokój panujący w Tokio odszedł w zapomnienie…
Kto zapanuje nad tym chaosem?
Kto wygra to starcie?
Co jeszcze się wydarzy?


Kolejne tajemnice zostają odkryte… chyba nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Owszem, może oglądałam anime, ale sposób przedstawienia wydarzeń w mandze jest o wiele lepszy, bardziej szczegółowy i bardziej emocjonalny. I za to właśnie uwielbiam ten tytuł! Mimo że wiem, co się wydarzy, za każdym razem odczuwam to tak, jakbym widziała to po raz pierwszy. Coś cudownego! Twórcy animacji pominęli część wątków (nie oszukujmy się, było tego całkiem sporo), choćby takie wspomnienia Tooru Mutsuki, które obrazują tę postać w całkiem innym świetle – sic! Ktoś tu naprawdę jest „lekko” niezrównoważony…


„W wielu językach, w tym w maltańskim, „RE” oznacza króla.”


Kishou Arima zawsze był niezwyciężony w walce z ghulami, niezależnie od ich rangi. Bezwzględny i opanowany. Podziwiany przez współpracowników, znienawidzony przez wrogów. Bóg Śmierci – takie nosił miano. Ale, czy tak naprawdę, ktoś go znał? Jakie miał sekrety? Czego pragnął najbardziej? Co widział w tym niepozornym jednookim ghulu, że wziął go pod swoje skrzydła? Czy to część jakiegoś większego planu, a może zwyczajny kaprys? Tyle pytań, a tak niewiele odpowiedzi. To jedna z najbardziej tajemniczych postaci Tokyo Ghoul:re. Czy będzie nam dane poznać jej największy sekret?


„Zmęczony, ciągle zdziwiony swoimi wyborami, wciąż powtarzający te same błędy. Ten bezużyteczny, ohydny, beznadziejny, niezdecydowany słabeusz to właśnie JA.”


Ten świat naprawdę jest pokręcony… nie sądzę, by można było się spodziewać takiego obrotu spraw. Teraz kiedy sieć kłamstw powoli zostaje obnażona, czytelnik doznaje szoku. Tyle tomików żyliśmy w błogiej nieświadomości i nic nie wskazywało na to, że to tylko szczelna zasłona, która ma nas zmylić. Jestem pełna podziwu dla autora mangi, że wymyślił tak zawiłą i niejednoznaczną fabułę, ale również wściekła na twórców anime, że tak zmarnowali potencjał tego tytułu. Spłycili wszystkie wątki, nie oddali nawet jednego procenta tej głębi, którą charakteryzuje pierwowzór. Jestem tylko ciekawa, czy coś będzie w stanie nas jeszcze zaskoczyć…

Ten tomik jest piękny i zarazem smutny. Dostarcza nam wielu krwawych walk, które toczą się w kilku miejscach. Mamy solidną dawkę adrenaliny i mroczny klimat, którego na początku czasami brakowało, ale… coś się kończy, a coś zaczyna. Niby normalna kolej rzeczy, musimy przeć naprzód, by dojść do ostatecznego zakończenia, choć wcale mi się tam nie śpieszy. Wprawdzie wciąż pozostajemy w Cochlei, zostało jeszcze kilka niedokończonych „spraw”, byśmy mogli ją opuścić, lecz nie sądzę, by wydarzyło się jeszcze coś tak mocnego i spektakularnego, co ponownie mogło wstrząsnąć nami. A może się mylę?

Tokyo Ghoul:re wciąż utrzymuje wysoki poziom. Nie odpuszcza nam, nie pozwala się nudzić, a niektóre trybiki w końcu wskakują na właściwe miejsce. Lecz to dopiero początek wyjaśnień! Nie wiem jak wy, ale ja uciekam czytać dalej…



Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 226
Data premiery: 15 października 2018
Wydawnictwo: Waneko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger