listopada 03, 2017

Hajime Isayama - Atak Tytanów t.14

Nareszcie w moich łapkach wylądował czternasty tomik „Ataku Tytanów”. Dni rozpaczy i oczekiwania w końcu się skończyły! Nawet nie wiecie, jak skakałam z radości, otwierając paczkę, kolejne dwie części, którymi mogę się rozkoszować. Później będę pewnie zaś opłakiwać… na, ale na razie się cieszcie razem ze mną! Resztą będę się później martwić. Tytani, to całkiem inna bajka, jak już pewnie wiecie z poprzednich recenzji, przy tym tytule nie mam żadnych obaw. Zwyczajnie cieszę się lekturą i wykreowanym światem. Całkowicie zbzikowałam na ich punkcie i mam nadzieję, że ta dziwaczna obsesja jeszcze trochę potrwa…

W świetle ostatnich okoliczności, Erwin decyduje się do przeprowadzenia ryzykownego planu. Zapoczątkował pucz w celu obalenia władzy… poszukuje wsparcia u innych dowódców. Czy jest w stanie znaleźć sojuszników, przedstawiając swój ryzykowny plan opierający się tylko na domysłach?
Na rozkaz samego króla pierwsza kompania żandarmerii podejmuje próbę porwania Erena i Christy, a raczej Historii. Zwiadowcy są jednak przygotowani na taką ewentualność, mają plan i z pomocą kupców, z kompanii handlowej Reevsów, usiłują przechytrzyć wroga. Wszystko idzie zgodnie z planem, do czasu, gdy…
Sytuacja jednak się komplikuje, a do akcji wkracza nowy, wyjątkowo niebezpieczny osobnik…
I tylko jedna osoba jest w stanie się z nim mierzyć…


Po raz kolejny dostałam to, czego oczekiwałam. Była akcja, intryga, krew, brutalność… wszystko to, czego w Tytanach raczej nie może zabraknąć. Podoba mi się ten sposób pchania fabuły do przodu, choć zabieg z porywaniem Erena jest już przeprowadzany trzeci raz. Biedne chłopaczysko ma przesrany żywot. Z każdej strony dybią na jego życie i nie chcą mu odpuścić. Jednak gwiazdą tego tomiku to on nie jest. Te zaszczytne miejsce przypadło nie komu innemu jak naszemu kapitanowi, ale o tym trochę później wspomnę. Powracając do głównego tematu, mogę spokojnie stwierdzić, że to jeden z najlepszych tomików, a nie wróć, każdy z nich jest doskonały!


„Taa, spodziewałem się, że powiesz coś w tym stylu. W sumie nic dziwnego… nagle każą ci zostać najbardziej wpływowym człowiekiem na świecie. Mało kto na twoim miejscy byłby wystarczająco opanowany, by po prostu się na to zgodzić. Ale wiesz co? Szczerze mówiąc, gówno mnie to obchodzi. Masz to zrobić i koniec.”


Kapitan Levi – oschły, zimny, wiecznie zirytowany, bezwzględny. Maszyna do zabijania i to nie tylko tytanów… tortury? Jaki problem, zawsze i wszędzie. I kto by pomyślał, że ma też drugą stronę swego oblicza. Nie na każdego rzuca się z pięściami. Nie wspominając już o jego wyczynach — taktyka, strategia, przetrwanie, przebiegłość, trójwymiarowy manewr opanowany do perfekcji w każdych warunkach, zawsze trzeźwo myśli i ocenia sytuację. I tak można wymieniać jego zalety bez końca. Ewidentnie jest inny niż reszta, ale jego inność jest jego wielką zaletą. Może i niektóre rzeczy wymusza za pomocą siły, ale nie dojść, że robi to niezwykle skutecznie, to jeszcze potrafi uzasadnić dlaczego właśnie w ten sposób. Jednym słowem, chodzący ideał. Trochę straszny, ale cóż na to poradzić.

(Widzicie te przerażone miny? Ktoś tu chyba chce popełnić samobójstwo...)

I jak tu nie kochać tego tytułu, kiedy w jednym momencie pękasz ze śmiechu, bo patrzysz na kadr i wiesz, że to nie może skończyć się dobrze… by zaraz potem został wylany na ciebie kubeł zimnej wody. Nie, żebym narzekała, ale tyle emocji, co mam podczas lektury tego tytułu, nie dostarcza mi nawet żadna najobszerniejsza książka. A sytuacja z minuty na minutę się komplikuje. Ta manga doprowadzi mnie kiedyś do porządnego zawału! Ale przynajmniej zejdę z tego świata z uśmiechem na twarzy. Pewnie w tym momencie próbujecie zdiagnozować mi jakąś chorobę psychiczną, spokojnie jestem w zupełności zdrowa na umyśle, ja tylko stwierdzam, jak wyglądają fakty.

Wiem jedno, zabawa dopiero się rozpoczyna. Ta część to dopiero przedsmak tego, co nas czeka. Nie oszukujmy się, pojawia się wiele informacji, no i ten nowy osobnik – to starcie będzie epickie, zresztą już było. A genialna kreska Hajime Isayamy, świetnie odwzorowuje, całą tę dynamikę tego, co dzieje się na tych niecałych dwustu stronach. Wielbię za ten pomysł, za to uniwersum i za całokształt. Choć wciąż pozostaje wiele niewiadomych, nawet jeśli chodzi o płeć niektórych bohaterów (na przykład Hange, wciąż w stu procentach nie mogę stwierdzić, czy to kobieta, czy facet…), to wiem, że to zostanie mi zrekompensowane w postaci genialnie przeprowadzonej fabuły. Jestem tylko ciekawa, czy te wszystkie pojawiające się plotki to prawda, ale tym będę martwić się później…



Moja ocena: 10/10
Liczba stron: 192
Data premiery: 31 maja 2017
Wydawnictwo: J.P.Fantastica

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger