stycznia 23, 2019

Maja Lidia Kossakowska - Bramy Światłości tom 3



Po drugim tomie Bram Światłości bardzo obawiałam się trzeciej części… w szczególności, że te opasłe tomiszcze mogło zwiastować bardzo dłużącą się wędrówkę. Niestety, ale jestem zdania, że część rozbudowanych opisów można byłoby skrócić, co przełożyłoby się na lepszy odbiór książki. Nie można też zapomnieć o wielowątkowości historii, przez co nie skupiamy się tylko na Strefach Poza Czasem, ale także na samej Głębi, gdzie intryga goni intrygę… Nie muszę chyba mówić, że z wielką obawą zabierałam się za czytanie. Mimo wszystko miałam nadzieję, że tym razem wciągnę się na tyle w ten świat, że będę zrozpaczona, kiedy znajdę się na ostatniej stronie, jednak podświadomie gdzieś czułam, że tak nie będzie...

Członkowie wyprawy badawczej po utracie Abaddona utracili wszelką nadzieję na osiągnięcie celu wędrówki. Tylko Anioł Zagłady mógł rozpoznać Światłość…
Czy dalsza wędrówka ma sens, jeśli utracili Daimona na najbezpieczniejszym etapie wyprawy? Jakie szansę na powodzenie mają bez niego?
Tymczasem w Razjel wciąż udaje Lucyfera. I choć pozornie nie ma żadnego zagrożenia na to, by został zdemaskowany, jest ktoś, kto za wszelką cenę chce przejąć władzę nad Głębią. Niczego nieświadomy Świetlisty, lada moment, może mieć poważne kłopoty…
Jak zakończy się wyprawa Seredy?
Co czeka Razjela w Głębi?
Czy Królestwo czeka zagłada?


I to jest ten moment, w którym powinnam wam napisać, co sądzę o tej części Bram Światłości, ale niestety, nie mam bladego pojęcia, co mam myśleć. Z jednej strony byłam ciekawa, kiedy nastąpi kres tej podróży i tak brnęłam sobie strona po stronie, z lepszym lub gorszym nastawieniem, ale z drugiej miałam dość tej tułaczki i opisów przyrody. Wielokrotnie odkładałam książkę, by ochłonąć sobie od tego świata. I jakoś nie miałam wielkich chęci, by do niego powracać. Całość mi się wyjątkowo dłużyła, już od pierwszych stron… a to nie było najlepszą wróżbą na dalszą lekturę. W pewnym momencie chciałam już to skończyć tylko dlatego, by móc odłożyć to tomiszcze na półkę i zapomnieć o nim.

Razjel, w skórze Lucyfera, za wszelką cenę próbuje utrzymać władzę nad Głębią. Niestety, jego nieprzemyślane wcześniejsze decyzje, sprawiają, że naraził się szefowi bezpieki. Ten za wszelką cenę chce obalić Lucka i zrobi wszystko, by znaleźć na niego haka…
Sereda straciła wiarę w dalsze powodzenie wyprawy. Naszły ją wątpliwością i najchętniej uciekłaby z podkulonym ogonem do domu… mimo tego, odwleka decyzję o przerwaniu misji. Wciąż pragnie uznania wśród innych uczonych i tylko to ją jeszcze powstrzymuje…
Gabriel jest gotów wyciągnąć Razjela z piekła i przerwać cały ten absurdalny plan, nie zważając na konsekwencje. Jest na skraju wytrzymania, lada moment może popaść w obłęd…

Nie mogę powiedzieć, że ten tom jest zły, bo taki po prostu nie jest. Na pewno jest lepszy od poprzedniego. Zawiera więcej emocji, wątki pobudzają czytelnika i wciąż nam brakuje pewności, jak to się zakończy, ale… to nie jest to, czego bym oczekiwała. Chciałabym się zatracić w tej historii, zapomnieć o rzeczywistości i żyć tylko w tym świecie. A tego nie czułam. I nie będę rozpaczać, że to już koniec Zastępów Anielskich. Jednak jestem przekonana o tym, że takie zakończenie jest jak najbardziej dobre. Zostało już powiedziane wszystko i nie ma sensu, ciągnąc tego w nieskończoność…

Trzeba też uważnie przyjrzeć się naszym skrzydlatym, którzy bardzo przypominają nas ludzi. Mają problemy, naginają cienką granicę między prawdą a kłamstwem, za wszelką cenę próbują utrzymać dotychczasowy ład, ale także potrafią być bezduszni, by niektóre rzeczy zachować tylko dla siebie. O ile w Głębi takie zachowanie nie dziwi nikogo, to w Królestwie, nie do końca jest to godne najwyższych Świetlistych. Mają więcej cech ludzkich, niż chcieliby posiadać… Dlatego, ten aspekt bardzo przemawia do mnie. Nie zniosłabym wyidealizowanych bohaterów do granic możliwości, nawet jeśli są aniołami. Choć i tak w tym wszystkim najbardziej lubiłam pewnego niesfornego kotka! Nefer, ten to posiada charakterek…

No cóż, nie mogę powiedzieć, że jestem zachwycona lekturą, ale nie jestem też zbytnio zawiedziona. Może gdyby opisy były inaczej zbudowane, byłabym bardziej usatysfakcjonowana, a tak mogę stwierdzić, że Bramy Światłości są po prostu dobre. Nie sprawiły, że mam czytelniczego kaca, ale to jedna z tych historii, która gdzieś na dłużej zapadnie mi w pamięci…



Moja ocena: 6/10
Liczba stron: 672
Data premiery: 14 listopada 2018
Wydawnictwo: Fabryka Słów  

1 komentarz:

  1. Jeszcze nie słyszałam o tej serii, ale może po nią sięgnę, bo wydaje się ciekawa. Choć po tym, co piszesz też mam mieszane uczucia, ale skoro zapada w pamięć, to chyba warto :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger