„Prawie o północy” to książka, której się nie spodziewałam.
Byłam pewna, że już więcej nic nie pojawi się, jeżeli chodzi o „Wodospady
cienia”. A tu takie ogromne zaskoczenie. Dlatego z wielkim entuzjazmem
zabierałam się za jej czytanie. Tym bardziej że oba cykle będę wspominała
jeszcze przez długi czas, bo bardzo zżyłam się z bohaterami i trochę mi bez
nich smutno. Oprócz tego byłam ciekawa, co autorka chce nam jeszcze pokazać, bo
już chyba wszystko zostało powiedziane, a może jednak się mylę? No cóż, trzeba
było jak najszybciej rozwiązać tę zagadkę…
Ukryte przed światem
Wodospady Cienia są tajną szkołą z internatem dla istot nadnaturalnych. Ale dla
czwórki bardzo różniących się od siebie nastolatków to znacznie więcej niż
tylko szkoła, to miejsce, w którym rozstrzygną się ich losy. Krnąbrna wampirzyca
i wredna wilkołaczyca, które zupełnie nie mogły znaleźć sobie miejsca w
świecie, czarownica kompletnie załamana tym, że jej zaklęcia nie działały
zgodnie z zamierzeniem, i pewien przystojny nowy mieszkaniec obozu, któremu
wbrew przeciwnościom udało się skraść czyjeś serce.
Pięć najnowszych
opowieści przedstawia nieznane dotąd losy Delli Tsang, Frederiki Lakoty,
Mirandy Kane i Chase'a Tallmana. Ich przeszłość, nim trafili do obozu w
Wodospadach Cienia, i to, jak odnaleźli się w życiu.
„Prawie o północy” to zbiór pięciu nowel, które przybliżają
nam wydarzenia, które wcześniej zostały tylko pobieżnie opisane. Jest to
prawdziwa gratka dla wszystkich fanów Wodospadów. Z zapartym tchem chłonęłam
każdą kolejną stronę, nie mogąc oderwać się od czytania. Tym samym zarwałam
noc, aby nie odkładać książki na bok. Jestem zachwycona, bo to była kolejna
wspaniała przygoda z dobrze znanymi już mi bohaterami. Były momenty, kiedy
pojawiał się uśmiech, ale było też tak, że napięcie było nie do wytrzymania.
Czasami zastanawiałam się, dlaczego autorka wcześniej nie zagłębiała się w te
historie, bo naprawdę były bardzo ciekawe.
„Szukam kogoś, kto mnie uszczęśliwi. Kto sprawi, że będę się śmiał. Kto
rozumie sztukę. Kto wie, czym jest blizna… a czym nie. Szukam kogoś, kto
sprawia, że wystarczy jedno spojrzenie, a moje serce znów jest w całości. A tym
kimś jesteś ty.”
O Delli i Mirandzie nie trzeba się zbyt dużo rozpisywać, bo
każdy bardzo dobrze zna obie panny. Lecz jeżeli chodzi o Frederike, to ona nie
zapisała się w pamięci z dobrej strony. Może i gdzieś po drodze się zmieniła,
choć i tak najbardziej pozostało w pamięci pierwsze wrażenie, które na nas
wywarła. Ale… Tym razem mamy okazję bliżej ją poznać. Wilkołaczyca, która do
tej pory nie robiła dobrego wrażenia, ma swoje ludzkie oblicze? Harda, twarda
dziewucha, która nie potrzebuje niczyjej pomocy, a tym bardziej współczucia to
tylko maska? Może to tylko pozory? Jaka jest jej historia i jaka jest naprawdę,
gdy nikt nie patrzy?
„Nigdy nie odwracaj się od wyzwań. Walcz o prawo do życia.”
Pięć całkiem różnych historii, dzięki którym mamy okazję
dowiedzieć się, jak wyglądała przemiana Delli, co wydarzyło się między nią, a
Stevem. Jak doszło do katastrofy lotniczej, w której uczestniczył Chase i
dlaczego został wampirem. Miranda i konkurs czarów – to wróży kłopoty. Czy jej
rodzina faktycznie jest tak idealna, jak opowiadała? Niby tak dużo, a jednak i
tak wciąż mi mało. W taki sposób mogłabym częściej wracać do świata Wodospadów.
Każde opowiadanie ma swój osobisty urok. Pierwsze trzy to dopełnienie głównej
fabuła, lecz najlepsza zabawa zaczyna się w „Czarującej”. To tam najwięcej się
dzieje, tam powstają nowe wątki, a całość od samego początku trzyma w napięciu.
Może kiedyś autorka zdecyduje się napisać nową serię o czarownicy, to nie jest
taki głupi pomysł.
„Za dobrze. Za prawdziwie. Za bardzo tak, jakby to naprawdę coś
znaczyło. Za dużo, by potem znów to stracić.”
Na koniec zostawiłam sobie część poświęconą Frederice.
Podchodziłam do tego z dużym dystansem, bo jednak nie pałałam do tej bohaterki
ciepłymi uczuciami. Dlatego tez zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona, a jej
historia poruszyła mnie. Swoją opinię wobec niej zmieniłam, a te kilkadziesiąt
stron okazało się za mało. Jako główna bohaterka, jest bardzo interesującą
postacią i ma wiele do powiedzenia. Gwarantuję wam, że nie można się z nią
nudzić. Choć szczerze wątpię, że będzie nam jeszcze kiedyś dane jej
towarzyszyć.
„Prawie o północy” to taka kropka nad „i”. Niby wszystko
było już wcześniej powiedziane, a jednak bardzo się myliłam. Autorka pokazała,
że to, co już było pewne, wcale tak naprawdę takie nie było. Podejrzewam, że
mogłaby nam wielokrotnie jeszcze namieszać w głowie. Pytanie tylko, czy będzie
chciała to zrobić.
Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 456
Data premiery: 3 sierpnia 2016
Wydawnictwo: Feeria Young
Ostatnio mam ochotę na ksiażki fantastyczne, więc się zastanowię nad nią. :)
OdpowiedzUsuńMam w domu jedną książkę tej autorki ale na razie mnie do niej nie ciągnie ;)
OdpowiedzUsuń