W poprzednim tomiku „Soul Eater” mogliśmy zobaczyć, jak
bardzo skomplikowały się relacje między bohaterami, a w szczególności między
Maką a Soulem. Jak dotąd to była najlepsza część tego tytułu, co zmusiło mnie
do zastanowienia się nad tym, czy numer pięć pobije swoją poprzedniczkę.
Szczerze mówiąc, bardzo w to wątpiłam, dlatego nie śpieszyło mi się do lektury
– wciąż odkładałam ją na później. Nic już na to nie poradzę, że wciąż słyszę w
głowie ten irytujący głosik, który przedstawia mi same najgorsze scenariusze…
czasem staje się to bardzo męczące, bo zamiast spokojnie sobie czytać, najpierw
kręcę się wokół jakiejś pozycji, później przekładam ją z kąta w kąt, a dopiero
jak skończę te swoje podchody, zapoznaje się z nią. A może każdy ksiażkoholik
tak ma?
W szkole odbywa się bankiet z okazji rocznicy założenia
Zawodówki Śmierci. Maka próbuje podstępem potwierdzić słowa szkolnej
pielęgniarki, która sugerowała, że Soul jej nie ufa… stara się także przekonać
go, że zawsze może do niej przyjść i jej się wyżalić. Czy relacje między nimi
zdołają się wyprostować?
Tymczasem Medusa postanawia zrealizować swój plan!
W szkole zostają uwięzieni uczniowie, wraz z samym jej
dyrektorem… tylko garstce z nich udało się cudem wydostać.
Gdzieś w podziemiach szkoły, czai się zło. To tam rozegra
się ostateczna konfrontacja z Medusą i jej pomocnikami!
Jaka tajemnica kryje się za powstaniem szkoły?
I co jeszcze zdołała ukryć Medusa?