Kolejna odsłona serii „Małych tęsknot” to „Pragnienia
Elżbiety”. Nie powiem, po pierwszym tomie miałam ogromną chęć od razu rzucić
się do czytania, ale przystopowałam swoje dzikie zapędy, by czasem się nie
rozczarować… im większe oczekiwania, tym gorsza rzeczywistość. Postanowiłam
ochłonąć i na spokojnie zabrać się za lekturę. Choć, niestety, ale nie
koniecznie udało mi się całkowicie odseparować od tej książki. Cały czas
wracałam myślami do trzech bohaterek, które skradły moje serce. Zdecydowanie
jestem ciężkim przypadkiem i nie ma już dla mnie lekarstwa…
Minęły trzy miesiące od wypadku… wystarczył tylko ułamek
sekundy, by zmienić życie Kaliny, Elżbiety i Leny.
Elżbieta zapadła w śpiączkę, jednak mimo braku kontaktu z
nią, ona wszystko słyszy i czeka na moment, w którym będzie mogła się
przebudzić jako nowa osoba. Kalina nie może się pogodzić ze stratą dziecka i
popada w depresję. Dręczą ją wyrzuty sumienia, a także myśl, że może trafić do
więzienia. Tylko Lena widzi w całym tym zdarzeniu jakieś pozytywne strony, choć
przed nią jeszcze długa droga do odzyskania sprawności.
Trzy kobiety, których drogi się połączyły. Czy będą
potrafiły wybaczyć sobie swoje błędy? Czy będą miały siły, by pokonać
przeciwności, które stanęły na ich drodze?
Drugi tom serii jest równie wciągający, co ten pierwszy,
choć tym razem ciut będę musiała ponarzekać. Mam tylko jedno zastrzeżenie,
które mimo wszystko zaciera się przy tylu pozytywnych aspektach tej lektury,
ale… momentami niemiłosiernie się nudziłam. Linijki tekstu mi się dłużyły, tak
jakby niektóre momenty na siłę były przeciągane. Całkiem możliwe, że to przez
to, że bardzo chciałam poznać zakończenie. Byłam ciekawa, czy Elżbieta się
wybudzi, co stanie się z Kaliną i jak Lena poradzi sobie z Adamem… niby taka
niepozorna lektura, a wzbudza wiele emocji.
„Elżbieta nie była w stanie otworzyć oczu czy się podnieść, ale to
wcale nie oznaczało, że nie wiedziała, gdzie się znajduje. Od trzech miesięcy
marzyła o chwili, gdy zniknie piekielny ból rozsadzający jej czaszkę i będzie
mogła powrócić do swojego dawnego życia. Ta myśl dawała jej nadzieję i
podtrzymywała przy życiu.
Chciała znów malować. To był jej czas i nie potrafiła wyjaśnić,
dlaczego tak łatwo się poddała. Nie chciała pamiętać dręczących ją wspomnień.
Za każdym razem, gdy w myślach przywoływała obraz Tadeusza, słyszała jego
drwiący, przerażający głos, który sprawiał, że czuła się zupełnie rozbita,
pozbawiona energii i chęci walki o każde inne wspomnienie.”
Elżbieta całe życie zadręczała się błędami, które popełniła
w przeszłości. Jej uczucie do Tadeusza nigdy nie wygasło, a ona sama żyła
przeszłością. Zastanawiała się, co by się stało, gdyby ich wspólna historia
potoczyła się inaczej. On był jej jedynym mężczyzną, a rozpacz codzienną
przyjaciółką. Jedna decyzja, która podjęła, zaważyła na całej jej przeszłości.
I mimo tego, że pozornie się pozbierała i zawsze skrywała swoje problemy, nikt
o tym nie wiedział. Nikt nie znał jej naprawdę, przez co nawet najbliższa jej
bratanica, miała złudny obraz ukochanej ciotki. Latami zmagała się z
bezsennością, koszmarami i depresją, a upust emocją dawała poprzez swoje
obrazy. Czy po tylu latach w zawieszeniu, można jeszcze się podnieść i zmienić
swoje życie?
„W następnej chwili Lena usłyszała dźwięk przerywanego połączenia.
Zapatrzyła się w okno; szare niebo doskonale wpisywało się w jej nastrój.
Wsunęła dłonie do kieszeni, żeby ukryć ich drżenie. Znowu była małą
dziewczynką, która źle wypełniała polecenia matki. Po chwili obraz się rozmazał
i poczuła ściekające po policzkach łzy. Doskonale znała ich słony smak. Ile by
dała, by móc zapomnieć o tym, co boli.”
Historia Elżbiety nie należy do tych przyjemnych, zresztą
żadna z bohaterek nie miała łatwej przeszłości, choć każda z nich zmagała się z
innymi problemami. Teraz do tego doszły konsekwencje wypadku, które są bardzo
bolesne. Po raz kolejny mamy zaledwie obraz kilku dni z życia tych trzech
kobiet. Niby jest to niewiele, ale możemy zobaczyć, jak zaledwie w tydzień może
zostać zmienione czyjeś życie. Jak zaledwie ułamek sekundy wystarczy, by
zniszczyć wszystkie marzenia i plany. To straszne i przerażające, ale nigdy się
nad tym nie zastanawiamy, póki nas to nie dotyczy.
„A ja wierzę, że uda mi się ją przeprosić, choć nie mam pojęcia, jakich
słów mogłabym użyć, by wyrazić to, co czuję. Wciąż gnębi mnie myśl, że moja
bezmyślność przysporzyła innym tylu cierpień.”
Ta książka jest przepełniona tymi złymi emocjami. Mamy tu
bardzo dużo cierpienia, bólu i smutku. Wpadamy przy tym w taki melancholijny
nastrój, iskierka nadziei pojawia się dopiero przy końcu, mimo że do naszych
oczu cisną się łzy i nie są one spowodowane radością. Uwierzcie mi, dawno nie
czytałam tak bardzo emocjonalnej książki, która należałaby do obyczajówek.
Przeważnie są one na jedno kopyto i zbyt wiele nie wnoszą do naszego życia, a
tu czytelnik się zastanawia, co by zrobił, gdyby był na miejscu którejś z
bohaterek, które swoją drogą są bardzo rzeczywiste, ale o tym chyba już wspominałam
przy okazji poprzedniej recenzji.
No cóż, pozostało mi tylko czekać na kolejny tom „Małych
tęsknot” i mam nadzieje, że będzie on równie emocjonujący, co dwa poprzednie.
Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 288
Data premiery: 27 lutego 2018
Wydawnictwo: Replika
Pierwsza część zapadła mi w serce, teraz czas na druga, która zapowiada się równie emocjonująco :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twórczość polskich pisarzy, ale chyba z powieściami tej autorki jeszcze się nie zapoznałam, także mam nadzieję, że to kwestia czasu.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że drugi tom nie rozczarowuje. Zapraszam do śledzenia strony, gdzie więcej informacji o bohaterkach "Małych tęsknot" www.anetakrasinska.blogspot.com
OdpowiedzUsuń