„Wyścig” to kolejna pozycja z mojej listy „must have”. Odkąd
ją zobaczyłam, wiedziałam, że na pewno trafi w mój gust, więc nie mogłam
przejść obok niej obojętnie. I jeszcze ten opis – „Zapierające dech w piersi
połączenie „Gwiezdnych wojen” z „Szybkimi i wściekłymi”.”… Za „Gwiezdnymi wojnami” nie przepadam, ale za
to „Szybkich i wściekłych” kocham, tak więc nie pozostało mi nic innego, jak
się z nią zapoznać. Jednak oczekiwania, a rzeczywistość czasami nie idą ze sobą
w parze. A jak było w tym przypadku?
Castra, korporacyjna planeta, na której rządzą Sixersi, a
każde najdrobniejsze przewinienie jest surowo karane.
Siedemnastoletnia Phobe jest jednym z najlepszych kierowców
nielegalnych ulicznych wyścigów. Ryzyko jest ogromne, ale pieniądze są jeszcze
bardziej potrzebne. Kiedy zostaje złapana, wie, że już nigdy nie będzie wolna…
Teraz stoi przed trudnym wyborem, a żadna z opcji nie jest
rozsądnym wyjściem z tarapatów. Albo stanie się korporacyjnym pionkiem, albo
resztę swojego życia spędzi jako niewolnik. Ale czy oba rozwiązanie nie wiążą
się z niewolnictwem?
Czy Phobe poradzi sobie w
skorumpowanym świecie międzyplanetarnej polityki?
Jaką cenę będzie musiała zapłacić i kto przesądził o jej
losie?
Stanie się posłusznym pionkiem, a może jej buntowniczy charakter
na to jej nie pozwoli?
„Opony piszczą, ale trzymają się toru. Wyjeżdżam na następną prostą.
Serce mi wali, w całym ciele rozlewa się uniesienie, promieniuje od kręgosłupa,
aż staję się nieważka, jak śmiech. Właśnie dla takich chwil jestem stworzona.
Nieważne, dobra czy za, ta chwila to moje dziedzictwo.”
Genialna, tak ta książka jest genialna. I żałuję, że tak
szybko się skończyła. Świat w niej opisany jest rewelacyjny, bogaty w szczegóły
i tak inny, że chciałoby się go chłonąc w każdym najdrobniejszym elemencie.
Niebezpieczeństwo, wyścigi, korupcja, rozterki miłosne i nadchodząca wojna
międzyplanetarna. To wszystko powoduje skok adrenaliny i emocjonalne tornado.
Od tej lektury nie sposób się oderwać, a w tak zawrotnym tempie, za nim
czytelnik zdąży się zorientować, już jest na ostatniej stronie. Ale to dopiero
początek przygody…
„Musiałam zamknąć oczy i się odwrócić; nie wiedziałam już, kim przy nim
jestem.”
Phobe to dziewczyna, która swoja pasję odziedziczyła po
ojcu. Wychowuje się w rodzinie zastępczej ale kocha ich i pragnie im pomóc, a
tylko wyścigi, dla jej klasy społecznej, są furtką do w miarę dobrego życia.
Miała plany na przyszłość i przyjaciela, który zawsze przy niej był. Nie
uwzględniła tylko w tym wszystkim możliwości, że może wpaść w ręce korpo. Od
teraz musi walczyć o swoje przetrwanie, być sprytniejsza niż ci na górze
inaczej ślad po niej zaginie. A z jej charakterkiem będzie ciężko jej się
podporządkować. Porywczość nie jest tu wskazana, a jej ciężko okiełznać swoje
prawdziwe ja.
„A jaka jest w tym wszystkim moja rola? – zapytałam.
Najważniejsza – odparł James. – Gdy już dostaniesz się do wyścigu,
jedyne co musisz zrobić, to umrzeć.”
To jest idealna powieść młodzieżowa. Przygodówka, przy
której nie w sposób się nudzić. Bohaterowie są naprawdę dobrze wykreowani, są
tacy z krwi i kości, przez co bardzo łatwo się z nimi utożsamić. Nie sposób ich
nie polubić, a także znienawidzić tych złych. Znajdziemy tutaj nie tylko
wyścigi ale całą sieć intryg, które tworzą drugie dno tej historii. A tego się
nie spodziewałam, pod tym kontem zostałam bardzo miło zaskoczona, bo jednak
byłam pewna, że będzie to jedna z tych płytkich pozycji, co robią za zwykłą
rozrywkę po ciężkich lekturach. W dodatku autorka stworzyła bardzo ciekawy
świat, który daje jej wiele możliwości, byleby tego nie zaprzepaściła. Ale to
na tym koniec plusów, bo jednak są i minusy…
„Zobaczyłam to w jego oczach. Walczył ze sobą jeszcze bardziej niż ze
mną. Patrzyłam na te zmagania i to było jak oglądanie siebie w lustrze. Pod
maską, którą pokazywaliśmy innym, oboje byliśmy rozdarci, w wiecznym starciu ze
sobą.”
No właśnie, niby wszystko jest w porządku, a jednak coś mi nie pasuje. Schemat, schemat i jeszcze raz schemat. Kiedy te trójkąty wyjdą z mody, bo są do znudzenia przewidywalne i powodują mdłości. Rozterki sercowe nie zawsze powinny się pojawiać. Choć tu były w miarę stonowane. Pozostaje tylko cała historia i te dziwne wrażenie, że gdzieś to już było, coś już podobnego czytałam. No i… BINGO! Całkiem podobne do innej dystopijnej powieści – „Igrzyska śmierci”. O tak, bardzo podobny schemat. Choć nie rzuca się to, aż tak bardzo w oczy, może to powodować pewne grymasy na twarzy, a nawet w najcięższych przypadkach odrzucenie.
Jestem zadowolona z lektury, zapadła mi dość głęboko w
pamięć i już nie mogę się doczekać jej kontynuacji mimo, jej kilku małych wad.
Bo mimo wszystko ma tak dużo plusów, że nie sposób jej się oprzeć. A na resztę
można przymknąć oko.
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 400
Data premiery: 13 kwietnia 2016
Wydawnictwo: Akurat
Fabuła mnie nie zaciekawiła, a dodatkowo twoja opinia też nie zachwala nad niebiosa treści :)
OdpowiedzUsuń