kwietnia 17, 2019

Ilona Andrews - Magia NIszczy



Magia Niszczy to jedna z tych premier, których nie mogłam się doczekać. Kiedy przybył do mnie kurier z upragnioną paczką, wyłączyłam Facebooka, wyciszyłam telefon i zabrałam się za czytanie. To było silniejsze ode mnie. Kate Daniels przyciąga mnie ja magnes – ten świat dostarcza mi wielu cudownych emocji. A przynajmniej tak było przez sześć poprzednich części... zawsze pozostaje ta nuta niepewności, czy kolejna książka wszystkiego nie popsuje. W końcu sam tytuł wskazuje na to, że magia może wszystko zniszczyć. Czar pryśnie, a czytelnik będzie opłakiwał stratę ulubionej serii. Czy ten czarny scenariusz może się sprawdzić? Z czym będzie musiała zmierzyć się Kate?

W Atlancie chwilowo panuje spokój. Kate stara się przygotować na konfrontację z Rolandem i cicho wierzy w to, że Hugh d’Ambray już im nie zagraża. Jako towarzyszka Władcy Bestii musi zająć się sprawami Gromady, w szczególności, jeśli ten jest nieobecny…
Kolejne Konklawe miało być tylko formalnością, w końcu nie wydarzyło się nic szczególnego, co mogłoby zaburzyć i tak napięte stosunki, między Rodem a Gromadą.
Do czasu…
Jeden z Panów Umarłych został zamordowany przez zmiennokształtnego, a Kate ma mało czasu, by znaleźć winnego. Musi się spieszyć, inaczej rozpęta się wojna…
Czy Kate dokona niemożliwego i wytropi zabójcę?


Cóż to była za przygoda… zarwałam noc, bym nie musiała przerywać czytania. Ale Kate była tego warta. Ten humor, potyczki słowne i kłopoty, które tylko się piętrzyły, coś pięknego! I pewnie z boku wyglądałam jak wariatka, bo co chwile się śmiałam podczas czytania (przynajmniej w pierwszej połowie lektury). Żadna inna seria tak na mnie nie działa. Mam wrażenie, że z każdą kolejną książką jest tylko lepiej i już opłakuje fakt, że zostały nam zaledwie trzy tomy do końca serii… przecież to zbrodnia. Nie wyobrażam sobie, co ja później ze sobą zrobię. Mam tylko cichutką nadzieję, że wydawca postanowi wydać te wszystkie nowelki, a jest ich całkiem sporo, pozostaje tylko trzymać mocno kciuki, by moje modły zostały wysłuchane.


„ – Hej, Kate? – zagadnęła mnie Desandra. – Myślałaś kiedyś, żeby podejść do Hugh i powiedzieć mu, że ma największego kutasa na świecie? – Rozstawiła ręce na długość kija bejsbolowego.
 - Nie. Myślisz, że to by zadziałało?
- Warto spróbować. Może będzie tak szczęśliwy, że zauważyłaś jego dzidę, że zapomni nas zabić.
Dzidę. Zastrzelcie mnie.”


Kate wydoroślała, już nie jest tą samą dziewczyną, którą poznaliśmy. Jest coraz silniejsza, nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Wciąż walczy w głowie z Voronem, ale wie, co nim kierowało, kiedy szkolił ją, żeby zrobić z niej nieustraszoną psychopatkę. Jej celem miało być pokonanie Rolanda, ale z góry była skazana na porażkę. Voron wiedział, że polegnie i nie będzie miała żadnej przyszłości… późno tego się domyśliła, ale dość wcześnie, by lepiej przygotować się na nadchodzącą konfrontację. Miała działać w pojedynkę, a ma wielu przyjaciół, którzy nie zostawią jej samotnie – niestety, przeciwnik nie zawaha się, by użyć tej słabości przeciwko niej. Kate zrobi wszystko by ochronić to, co kocha… nawet za cenę własnego życia.


„ - …z twoim osobistym uprzedzeniem jest niebezpieczne dla mojego klanu. Chcę poznać naturę twojego związku z Hugh d’Ambrayem…
- Chce ją przelecieć, bo spuściła mu wpierdol, i oboje są zafiksowani na punkcie tego samego tatusia – wyjaśniła Desandra.
Robert zamarł w pół słowa, zamrugał i spojrzał na mnie.
- Hugh d’Ambray jest twoim bratem i macie romans?
Dlaczego ja?”



W tym tomie mamy szansę poznać lepiej niektóre postacie, choćby takiego Ghasteka, czy Desandrę, która bardzo się zmieniła, a przynajmniej ja mam takie wrażenie. Ta kobieta nie tylko ma cięty język, ale także szereg umiejętności, jest lojalna i potrafi się rzucić w ogień. Powiem szczerze, nie spodziewałam się tego po niej. Nasz Pan Umarłych niestety okazał się ignorantem i powinien się doszkolić choćby w zbieraniu informacji, ale jest niezwykle przyjazną osóbką, którą ciężko znienawidzić. A jego reakcja na sam koniec… to było mistrzostwo! Aż mam chęć jeszcze raz to przeczytać!

Nasz mistrzowski duet nam nie odpuszcza, wciąż wszystko komplikuje, a przecież powoli zbliżamy się do końca. I gdyby nie to, że sprawdzałam liczebność serii, to byłabym przekonana, że to już koniec przygód Kate. Ten tom mógłby na to wskazywać, ale jest jeszcze parę wątków niezakończonych, choć szczerze mówiąc, sami moglibyśmy dopisać sobie „żyli długo i szczęśliwie”, ale to byłoby zbyt proste. A jak wiemy, tam, gdzie jest Kate, wszystko się komplikuje. No i Roland bardzo by stracił, jako antagonista. A jeszcze nie poznaliśmy w pełni jego możliwości. Zastanawiam się tylko, jaki numer nam jeszcze wywinie… Pojawiło się również kilka mniejszych wątków związanych, choćby z takim Nickiem, który jak wiemy, jest krzyżowcem, ale na to wygląda, że kimś więcej. Zresztą Zakon w tej części się nie popisał, ale to było do przewidzenia…

Mówiąc w prosty sposób, ten tom obfituje w akcję. Nie tylko przemierzamy ciemne zaułki Atlanty, ale jesteśmy rzuceni na głębszą wodę, gdzie odkrywamy kolejne karty związane z pochodzeniem Kate. Nie mamy ani chwili wytchnienia, cały czas coś się dzieje, a my jedyne czego chcemy, to by zakończenie nie przyszło zbyt wcześnie… niestety, czas zacząć odliczać dni do jesieni – taki termin został podany jako wstępna data premiery kolejnej części.



Moja ocena: 10/10
Liczba stron: 480
Data premiery: 12 kwietnia 2019
Wydawnictwo: Fabryka Słów



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger