„Sama się prosiła” to książka, która nie tylko kusi
czytelnika swoją okładką, ale także opisem. Nic więc dziwnego, że nie mogłam
się doczekać, kiedy trafi w moje ręce. I możecie sobie tylko wyobrazić moje
zdziwienie, kiedy dzień przed wigilią zapukał do mnie kurier i wręczył mi
paczuszkę, w której ją znalazłam. Szok i niedowierzanie, bo premiera dopiero
jest zaplanowana na 11 stycznia, a ja już nie musiałam czekać i mogłam się
zapoznać z tą historią. Ale czy lektura faktycznie jest warta uwagi, a może
tylko ładnie się prezentuje?
Po imprezie Emma zostaje znaleziona u progu swojego domu,
przez swoich rodziców. Nie wie, jak się tam znalazła i dlaczego tam leżała. Nie
pamięta, co się stało. W głowie ma tylko pustkę. A to tylko początek tego, z
czym będzie musiała się zmierzyć.
Nieświadoma niczego podchodzi do tego zdarzenia, jakby nic
się nie wydarzyło. Jednak nikt nie odbiera od niej telefonów. Przyjaciółka nie
pojawia się po nią, żeby mogły, jak zawsze razem pojechać do szkoły.
Do tej pory była w centrum zainteresowania, każdy chciał się
z nią przyjaźnić, teraz każdy jej unika. Wszyscy szepczą za jej plecami. Kiedy
na Facebook’u pojawiają się jej zdjęcia, wszystko zaczyna układać się w
logiczną całość. Zdjęcia, których nigdy nie zapomni i nie wymaże z pamięci
innych osób…
To jest zła książka, która nie powinna zostać napisana, a
przynajmniej nie z takim zakończeniem. Ma bardzo zły przekaz i obawiam się, że
w dzisiejszym społeczeństwie może dawać bardzo zły przykład młodym dziewczynom,
które o swoich problemach z nikim nie rozmawiają, a uczą się swojego
postępowania właśnie choćby poprzez czytanie wszechobecnych powieści
młodzieżowych. Wiele osób nie wyciągnie odpowiednich wniosków, a to w
przyszłości może zakończyć się tragedią. Nie chcę za wiele zdradzać z fabuły,
ale obawiam się, że inaczej nikt nie zrozumie, o co mi tak naprawdę chodzi i
powie, że coś sobie wymyślam. Dlatego ostrzegam, że w dalszej części mogą
znaleźć się spoilery. Nie robię tego z premedytacją, lecz całkowicie
nieświadomie, zgodnie z tym, co uważam za słuszne i co powinniście wiedzieć o
tej pozycji.
Emma ma osiemnaście lat, jest chodzącym ideałem. Każdy
chłopak się za nią ogląda, a ona skutecznie to wykorzystuje. Przez wiele
dziewcząt znienawidzona i przez tak wiele uwielbiana. Zawsze w centrum uwagi,
przyjaźń z nią to jak wygrana na loterii. Prowadzi dosyć rozwiązły tryb życia,
co jej przyjaciółki lubią jej wytykać. Nie szuka miłości, za to uwielbia
przygody. Jedna impreza zmienia jej życie. Nikt nie chce nawet na nią patrzeć,
a ono nawet nie pamięta, co się stało. Dopóki nie zobaczyła swoich zdjęć w
sieci, nie wiedziała, z czym tak naprawdę musi się zmierzyć…
Jestem wściekła i zdruzgotana. Nie spodziewałam się, że ktoś
wydawałoby się w cywilizowanym świecie, może napisać coś tak okrutnego, co
niesie za sobą jeden przekaz - „co by się nie działo, nie dramatyzuj, to nie ty
jesteś ofiarą i nie rujnuj innym życia, tylko przejdź nad tym do porządku
dziennego, przecież nic się nie stało, to w zupełności normalne!”. No ja się
pytam jak tak można?! I dlaczego ludzie potrafią zachwycać się tą pozycją? Co
jest w niej takiego wspaniałego? Czy my naprawdę mamy takie wypaczone
społeczeństwo? Jest w stanie mi ktoś to wytłumaczyć, bo z wielką chęcią
poznałabym odpowiedzi na moje pytania.
Nie wiem, czy jest sens, aby rozpisywać się o tej książce na
temat bohaterów i jej budowie, ale niech już tak będzie. Pierwsze osiemdziesiąt
stron jest nudna, zagmatwana i ciężko cokolwiek zrozumieć, a tym bardziej się
nie pogubić. Dopiero po tylu stronach fabuła nabiera tempa, a całość się
rozjaśnia. Od tego momentu nie mogłam się od niej oderwać. Główna bohaterka od
samego początku była bardzo irytująca, ciężka do zniesienia, ale jej rodzice
okazali się jeszcze bardziej nie do zniesienia. Tak wypaczonych i bezwzględnych
osób dawno nie spotkałam w żadnej książce. Ich postępowanie, było świetnym
przykładem na to, jak nie powinno się postępować. I tylko brat Emmy potrafił
stanąć na wysokości zadania i być po prostu człowiekiem.
Przez całą książkę nie potrafiłam współczuć Emmie, choć
wiedziałam, że inni powinni ponieść karę za swoje postępowanie oraz za swoje
czyny. Niestety, ale główna bohaterka prosiła się o kłopoty, aniołem nie była i
czasami faktycznie sama się o to prosiła, jednak to nie wpływa na to, że winni
powinni ponieść karę. Dlatego z całego serca nie polecam tej pozycji nikomu.
Dla mnie jest zwykłym strzałem w kolano, ale to tylko moja subiektywna ocena i
nie jestem w stanie wam niczego narzucić. Mam tylko nadzieję, że nie będę
osamotniona w swojej opinii.
Moja ocena: 1/10 (szkoda, że nie można dać mniej)
Liczba stron: 344
Data premiery: 11 stycznia 2017
Wydawnictwo: Feeria Young
Cóż opis faktycznie zachęcający, ale twoja opinia całkowicie zniechęcająca do czytania :)
OdpowiedzUsuńO kurde... kiepsko :( A miałam na nią ochotę...
OdpowiedzUsuńO rany, naprawdę tak źle? To teraz zaczynam się martwić, bo książka właśnie do mnie dotarła. No cóż, mam nadzieję, że mnie nieco bardziej zadowoli.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że też książka do mnie właśnie przybyła - ale że kończyłam poprzednią lekturę to za tą dopiero się zabrałam. No i starym zwyczajem zerknęłam na koniec i przeczytałam słowo od autorki (tym samym zdradzając sobie zakończenie xD). Ogólnie, wydaje mi się, że rozumiem Twoją negatywną ocenę książki, ale z drugiej strony - jeśli nie czytałaś - przeczytaj to, co napisała tam autorka. Wydaje mi się, że wiele Twoich wątpliwości tam wyjaśnia... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://faaantasyworld.blogspot.com/
Moim zdaniem w ogóle nie zrozumiałaś tej książki, a ostatni akapit dobitnie to podkreśla. I to, to właśnie jest przerażające.
OdpowiedzUsuń