To już ostatnia część Złych
dziewczyn, które podbiły serca wielu czytelników. Niestety, po niezbyt
udanym drugim tomie tej serii, nie miałam ochoty na czytanie. Bałam się, że
zawiodę się po raz kolejny. Dlatego książka musiała odleżeć pewien czas na
półce. Gdyby nie to, że moim postanowieniem noworocznym, było nadrobienie
zaległości, które powstały w zeszłym roku, do tej pory bym po nią nie sięgnęła.
Czy faktycznie miałam się czego obawiać? A może to były moje wydumane fantazje
i pretekst, aby omijać tę pozycję z daleka?
Lydia nie żyje, ale to nie znaczy, że opuściła Alexis. Jej
duch pojawi się w najmniej oczekiwanych momentach. A jedynym marzeniem Alexis
jest powrót do normalnego życia. Ale to nie jest możliwe…
Gnijące trupy na zdjęciach widywane przez dziewczynę, nie są
niczym normalnym. A wściekły duch Lydii postawił sobie na cel ukaranie Alexis,
przez co posuwa się do przerażających czynów. Dopóki ataki ducha dotyczyły
tylko niej, zaciskała zęby i to znosiła. Dopóki nie odkryła, że jej przyjaciele
również są w niebezpieczeństwie i tylko ona może spróbować ich uratować, dzięki
swojemu przekleństwu.
Wróg jest potężniejszy, niż na początku jej się wydawało.
Ich losy są połączone w sposób, którego nie mogła się w życiu spodziewać. To
jest, jak koszmar, z którego nie może się obudzić…
Koszmar, który okazuje się jawą, a nie snem.
„ - Rozważałaś kiedyś spisanie wszystkich swoich złych pomysłów i
stworzenie z nich książki? Mogłaby mieć tytuł w rodzaju: „Niezawodne sposoby
Alexis Warren na śmierć w młodym wieku”. Hej, mogłabym zostać twoją
rzeczniczką.”
Nie spodziewałam się po tej książce niczego, podchodziłam do
niej obojętnie, z takim nastawieniem, co ma być, to będzie. I dlatego zostałam
miło zaskoczona. Pierwsze rozdziały były przerażające, a mój strach był
spotęgowany przez to, że zaraz miałam iść spać. Z trudem się oderwałam od
czytania, ale nie mogłam o niej przestać myśleć. A to już był wielki sukces.
Byłam całkowicie pochłonięta tą historią, nic dla mnie się nie liczyło, oprócz
tego, że chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, jakie będzie zakończenie.
Strony pochłaniałam w niesamowitym tempie, a rzeczywistość przestała dla mnie
istnieć. A moje oczekiwania zaczęły rosnąć…
„Byłam kiedyś zła.
Byłam dobra.
Słaba i silna.
Odważna i wystraszona.
Byłam bohaterką i morderczynią.
Ale jednej rzeczy nigdy nie zrobiłam. Nigdy nie uciekałam przed
problemami.”
Alexis kochająca fotografię, teraz przestała robić zdjęcia.
Aparat jest tylko jej ozdobą. Boi się tego, co może ujrzeć, tego, czego
normalni ludzie, nie dostrzegają. Przysięga złożona Arlatowi, stała się jej
przekleństwem. I nic nie może z tym zrobić. Jest sama ze swoim problemem i nie
zamierza się z nikim nim dzielić, bo chce chronić swoich przyjaciół, chce, żeby
byli po prostu normalni. Wydaje się jej, że postępuje słusznie, ale z tym, co
ją czeka, nie jest w stanie sama sobie poradzić, a tylko może sobie i innym
zaszkodzić.
„W ostatecznym rozrachunku musisz wybrać to, co dobre dla ciebie. Nie
możesz żyć dla kogoś innego. Nie możesz pozwolić poczuciu winy przesądzać o
kształcie swojego życia.”
Nie byłabym sobą, gdyby nie zaczęła narzekać. O ile książka
jest idealnym zakończeniem serii, to ma kilka minusów. Czym dalej brnęłam, tym
moje uczucie grozy było mniejsze, wszystko zaczęło się robić zbyt płytkie. No i
samo zakończenie nie zrobiło na mnie najmniejszego wrażenia, bo było wiadomo,
że i tak to się czymś takim skończy. Nie zrozumcie mnie źle, nie mówię o tym,
że było to przewidywalne od pierwszych rozdziałów tej książki, bo w żaden
sposób nie mogłam tego przewidzieć. Tylko ostatnie strony wskazują na to, że
będzie takie, a nie inne rozwiązanie. Tak jakby czytelnik został na to
przygotowany, co niestety nie było zbyt dobrym posunięciem ze strony autorki.
Bardziej martwa być
nie może, nie jest złą książką. Brakuje jej tylko efektu, w którym
czytelnik bałby się przewrócić stronę. Nie mniej jednak z wielką ochotą obejrzałabym
ekranizację tej serii, bo wiem, że w kinie byłaby niesamowita. Wszystkie
emocje, których zabrakło, na dużym ekranie byłyby wręcz spotęgowane i taki
tchórz jak ja, krzyczałby z przerażenia. Dlatego nie przepadam za horrorami.
Ani tymi w książkach, ani za tymi na ekranie. Powód tego jest bardzo prosty. O
ile lektura horrorów mnie śmieszy, o tyle film przeraża. Jeszcze nie spotkałam
pozycji, która byłaby równie straszna, co obraz w telewizorze, czy kinie. I nad
tym najbardziej ubolewam.
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 456
Data premiery: 24 listopad 2016
Wydawnictwo: Feeria Young
Nie znałam dotąd tej serii, muszę nadrobić :)
OdpowiedzUsuń