listopada 07, 2018

Rick Riordan - Mroczna przepowiednia



Po pierwszym tomie Apolla nie mogłam się oprzeć, by nie sięgnąć od razu po kolejną część. Niby zwykła młodzieżówka, ale Rick Riordan ma niezwykły dar przyciągania czytelnika. Tak samo miałam podczas czytania Bogów Olimpijskich i Olimpijskich Herosów, a teraz do tego grona dołączył Apollo. Nie mniej jednak zawsze pozostaje taki mały strach w głowie, że w końcu coś pójdzie nie tak i człowiek zwyczajnie się znudzi. W końcu ciągniemy to uniwersum bardzo długo. I choć Ukryta Wyrocznia była genialnym wstępem do tej historii, miałam obawy, a jednocześnie byłam ciekawa, co przygotował dla nas autor. Czy miałam się czego obawiać?

Na spiżowym smoku, trzy osoby – Leo, Apollo i Kalipso, starają się dotrzeć do Indianapolis, na spotkanie z kolejnym rzymskim cesarzem, który przejął jedną z wyroczni. Podróż zajęła im zaledwie, a może jednak aż sześć tygodni! Apollo ściąga wszelkie kłopoty i każdy chce go dopaść…
Wyrocznia musi być odzyskana, nawet za cenę życia. Przyjaciółka poznana zaledwie parę tygodni temu, mimo zdrady, wciąż jest panią losu Apolla. Ona również ma zadanie, które wyznaczył jej Neron… ma pojmać boga słońca lub go zabić.
Co zrobi młoda heroska?
Przepowiednia, która okazała się strasznym limerykiem, oznaczała jedno – to nie będzie łatwe zadanie!


Mimo moich małych i jakże wydumanych obaw Apollo wciąż utrzymuje swój poziom. Lektura jest ciekawa, naładowana dużą ilością humoru i sarkazmu, który pojawia się nawet w tych najgorszych momentach, które stoją pod znakiem śmierci. Przemyślenia naszego głównego bohatera bawią do łez, ale można też zauważyć zachodzące w nim zmiany. Bóg słońca się zmienia. Owszem wciąż mu zależy na powrocie na Olimp, ale poznając, coraz to nowsze osoby i miejsca, staje się bardziej ludzki, niż mógł się tego spodziewać. Zaczyna rozumieć ludzką naturę, a to już jest ogromny postęp, jak dla boga żyjącego ponad cztery tysiące lat.


„Metalowy słup przebił maskę buldożera, która wybuchła parą i olejem, a nasz środek ucieczki zatrząsnął się i zatrzymał.
- Super – powiedziała Kalipso. – I co teraz?
Byłby to świetny moment na to, żeby powróciła moja boska siła. Mógłbym ruszyć do bitwy, rozrzucając nieprzyjaciół jak szmaciane lalki. Zamiast tego czułem, że moje kości topnieją, tworząc kałużę w butach.”


Meg McCaffrey wychowała się w toksycznym środowisku. Jej ojczym w sprytny sposób nią manipuluje i wpędza w poczucie winy. Wciąż jest mu posłuszna, choć zaczyna w niej coś pękać, to jeszcze nie ten moment, by można powiedzieć, że wyzwoliła się od jego tyranii. W końcu zdradziła Apolla i pobiegła do Nerona. Wiedziała, że spotka ją kara, a mimo to, wolała znów trafić w jego szpony. Nie wierzy, że mogłaby znaleźć przyjaciół, a tym bardziej ludzi, którzy, by mogli ją zaakceptować. Neron zrobił jej sieczkę w głowie, wmawiając, że wszelkie zło, dzieje się przez nią. A ona po prostu chce być szczęśliwa… i kochana.


„ZADAŁEŚ TERAZ ZBYT LICZNE PYTANIA – zaśpiewała strzała. – W MĄDROŚCI MEJ NIE SYPIĘ ODPOWIEDZIAMI, JAKBYM GOOGLEM BYŁA.”


Będąc bogiem, można zapomnieć o wielu przyziemnych rzeczach. Nawet jeśli spłodziło się dziecko… pamięta się tylko niektóre momenty, a reszta to jedna wielka dziura tak jak ludzka pamięć Lestera (Apolla). Bogowie z natury są próżni, więc jeden spłodzony potomek więcej nie robi dla nich różnicy. Nieważne, że maleństwo, później zostaje sierotą i opiekuje się nią bezgłowy duch. Nie łatwo jest się przyznać także do porażek… kto by chciał słuchać o boskiej niedoskonałości, przecież coś takiego nie istnieje. To wszystko było zamierzone! A jednak Apollo musi się pogodzić ze swoim niedoskonałościami, a co najważniejsze – przyznać się do nich!


„ – Bo zazwyczaj tak właśnie się dzieje, kiedy przybywamy w jakieś nowe miejsce – powiedziała Kalipso. – Nagle wszystko nabiera sensu.”


Autor po raz kolejny pokazuje, że jego plan dla tej serii jest doskonale przemyślany. Wciąż w genialny sposób wczuwa się w głównego bohatera, dzięki czemu cała narracja zawarta w książce, jest jeszcze przyjemniejsza w odbiorze. Mieszanina Cesarstwa Rzymskiego ze Starożytną Grecją potrafi zaskoczyć, a do tego pojawia się także odrobina innych wierzeń. Mamy tutaj idealny miszmasz, który teoretycznie powinien już na początku zakończyć się porażką, a jednak Rick Riordan pokazuje, że można bawić się mitologią i stworzyć z tego coś dobrego, co czytelnik będzie pochłaniał z apetytem.


„Kalipso, niezrażona, machała rękami i zaczęła śpiewać. Jej ton sugerował, że wzywa najgorsze dajmony z Tartaru, aczkolwiek słowa, wypowiadane po fenicku, stanowiły tak naprawdę przepis na naleśniki.”


Przez książkę, czy nawet serię, przewija się wiele bohaterów, ale każdy z nich jest dopieszczony. Nie są to tylko puste postacie, które mają robić za tło, czy też wypełniacz. Każda napotkana osoba ma swój indywidualny charakter oraz cechy, które łatwo wbijają się w pamięć, ale nie są one na jedno kopyto. I mogłoby się wydawać, że trudno to wszystko spamiętać, ale jakimś cudem oni wręcz zakorzeniają się w naszej pamięci! No coś pięknego i niepowtarzalnego. Zazwyczaj tak jest, że tylko kilka postaci z danej książki, czy uniwersum, jesteśmy w stanie zapamiętać, a tu pamiętamy o każdym.



Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 416
Data premiery: 10 maja 2017
Wydawnictwo: Galeria Książki     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger