Możliwość przeczytania tej książki, pojawiła się na początku
mojej przygody z blogowaniem oraz początkami współpracy z akcją Polacy nie gęsi
i swoich autorów mają. Jak większość początkujących blogerów, byłam
zafascynowana, możliwościami, które się przede mną otwierają i zbytnio nie
zwracałam uwagi na lektury, które są mi proponowane – po prostu brałam
wszystko. Takim sposobem trafiła do mnie książka p. Stanisława „Bilet na Arkę”.
Z każdej strony
słyszymy o zbliżającym się końcu świata. Wszystkie znaki na ziemi i niebie o
tym przesądzają. Stare przepowiednie, stają się prawdą. A rychły koniec, co raz
bliżej. I mimo, że nikt tego nie zauważył, to Fryderyk Pauszke, nie był ślepcem
i od dawna przygotowywał się na tę okoliczność wraz ze swoim synem, któremu
zapewnił niecodzienne dzieciństwo. Tylko jak tu zbudować Arkę? Jak zgromadzić
potrzebne na to fundusze? O to, bądźcie spokojni. Stary Fryderyk, ma głowę
pełną pomysłów, tylko czas na ich realizację. Ale czy na pewno koniec świata
nadchodzi, a może w tym wszystkim jest ukryte drugie dno? Tak więc Fryderyk,
jego syn, Alex – agent KGB, Zuza – potomek Pandory oraz parę innych osób,
równie pokręconych jak sam pomysłodawca, zabierają się za budowę Arki. Czy im
się to uda? Wystarczy odrobina wiary i modlitwy, i wszystko może się udać.
Przyznam szczerze, że po przeczytaniu pierwszych stron,
miałam chęć rzucić książką w kąt i więcej do niej nie wracać. Ale po paru
podejściach, udało mi się ją przeczytać. Co mnie skutecznie odstraszało, temat
Boga, wiary, modlitwy. Mimo, że jestem osobą wierzącą, staram się nie
polemizować na ten temat, a swoje przekonania, zostawiam dla siebie. Dlatego
skutecznie, jak do tej pory omijałam taka tematykę w książkach. Niestety, przez
swoją głupotę, tym razem wpadłam jak śliwka w kompot.
Fakt jest taki, że oprócz wiary i religii, znajdziemy tutaj
pełno cynizmu, ciętych ripost, drwiny oraz komizmu. Same postacie tak od siebie
różne, a jednak coś je łączy. Każdy jest w swoim rodzaju dziwakiem, ale bez
niego, nic już nie jest takie samo. Każda postać jest dokładnie przemyślana i
wprowadza swoisty zamęt. Nie raz przyprawia o zawrót głowy. Szczególnie patrząc
na pomysłowe plany Fryderyka. Autor musiał, zadać sobie trudu, dopracowując
takie szczegóły.
Choć pierwszą połowę książki, czytałam kilka dni, to drugą
pochłonęłam w jedną chwilę. Z każda kolejną stroną, co raz bardziej wciągałam
się w budowanie Arki. I choć całość jest pokręcona, jak sami bohaterowie, to ta
powieść ma swój niebanalny urok, charakter i humor. Rzadko kiedy można spotkać,
coś takiego i w tym momencie szczerze gratuluję autorowi.
Znajdziemy również, całkiem świeże spojrzenia na kościół i
politykę. I to takie o którym głośno się nie mówi. Ale za to po kątach swoje
się mówi. Tu jest wszystko wyłożone na stół. Nie ma tabu, ani owijania w
bawełnę. Mimo tych wszystkich religijnych powiązań, człowiek jest w stanie
uwierzyć, ze wszystko jest możliwe, a kościół to bzdura. Sam musisz się
przekonać w co tak naprawdę wierzysz i jaki jest tok Twojego myślenia. Ale
pamiętaj, to tylko fikcja literacka, która jest bardzo dobrze wpasowana w nasze
współczesne czasy. Ale w tym wszystkim jest jeden minus. Mimo tych wszystkich
nagłych zwrotów i przewrotów, w całej tej historii czegoś mi zabrakło. Pod sam
koniec, zaczynała opadać mi szczęka, ze zdziwienia, ale sam koniec, nie
rozstrzygał dla mnie nic. Może to tylko takie moje urojenie, ale według mnie,
autor nie dopracował zakończenia, a napisał je tylko aby było. Pomijając już
to, że książka może zniechęcić, czytelnika długimi opisami i dialogami, które
niestety dosyć często, są nie zrozumiałe, ale do wszystkiego można się
przyzwyczaić
Podsumowując całą powieść: warto po nią sięgnąć. Ale, trzeba
się uzbroić w cierpliwość i przebrnąć przez pierwszą połowę, która jest
najbardziej męcząca, czym bliżej końca, tym co raz bardziej ciekawie się robi.
Specyficzny humor, albo cię rozbawi albo zdenerwuję. Wszystko zależy od tego
jak, zrozumiesz tekst, który czytasz. A przyznam szczerze, że nie jest to łatwe
zadanie. A teraz zabieram się do czytania kolejnej powieści , Stanisława
Karolewskiego. Tym razem jest to „W piaskownicy światów. Epos Wrocławski.”
I tak na sam koniec parę słów o autorze. Stanisław Michał Karolewski ma na swoim
koncie wydane trzy książki, a czwarta książka która ukazała się w 2013 roku
jest drugim wydaniem „Głodnego anioła”, która jest uzupełniona i rozszerzona. W
2008 roku zmagał się ze złośliwą odmianą raka, który mimo chemioterapii i
pozostałego leczenia, po pół roku wrócił. W tedy Wyleczył się sam. Ziołami,
dietą i siłą woli.
Z pasji, zawodu i wykształcenia: antykwariusz, historyk
sztuki, fotograf, literat. Twórca wrocławskiego Szarlatana -
interdyscyplinarnego antykwariatu i miejsca kultury, które prócz tradycyjnych
form upowszechniania kultury jak: wystawy malarstwa, wieczory poetyckie,
czytanie bajek najmłodszym zasłynęło z promocji czytelnictwa w niecodzienny
sposób, m.in.: Pogrzebem drogich
książek, Meblami wykonanymi z książek, Cmentarzyskiem Zapomnianych Książek.
Źródło:
http://szarlatan.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=189&Itemid=90
Moja ocena: 6/10
Liczba stron: 228
Rok wydania: 2012
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: Szarlatan
Recenzja bierze udział w akcji:
W niektórych momentach już nie ogarniałem o co chodzi. Męczyłem tę książkę przez cztery dni i doszedłem dopiero do połowy. Skoro mówisz, że potem będzie już z górki to muszę wrócić do tej książki i wreszcie ją skończyć. Oby odczucia były pozytywne! :D
OdpowiedzUsuńJa się męczę z kolejną książką tego autora pierwsze dwie kartki dały mi nadzieję na coś fajnego reszta mnie przerosła jak na razie.. Książka leży może jeszcze wrócę do niej..
UsuńNie słyszałem o tej o książce, ale ciesze się, że trafiłem na jej recenzję. Zachęciłaś mnie do niej i z pewnością ją przeczytam w najbliższym czasie. Dzięki :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam o tej pozycji, ale to nie jest mój typ więc nie żałuję, że tego jeszcze nie uczyniłam :)
OdpowiedzUsuńW sumie nie ma czego żałować.. Sama bym się chyba ponownie nie zdecydowała na tą książkę..
UsuńNie skuszę się na tą pozycję. Całkiem nie w moim guście, a męczyć się z nią nie chcem.
OdpowiedzUsuńW sumie to Ci się nie dziwie, drugi raz bym po nią nie sięgnęła.
UsuńCiężka książka jak dla mnie. Całkowicie nie mój typ, ani mój gust humorystyczny.
OdpowiedzUsuńCzasami warto spróbować, ale zachęcać nadmiernie, nie będę, bo nie chcę abyś się z nią męczyła ;)
Usuń