„Próba ognia” to książka, którą się zbytnio nie
interesowałam. Owszem pojawiały się gdzieś jej recenzje, a nawet figurowała w
książkowych zapowiedziach, ale mimo wszystko gdzieś mi umykała. Nie miałam,
nieodpartej chęci przeczytania tego tytułu. Dopiero jakiś czas temu, okładka
lektury zaczarowała mnie, nie mogłam odwrócić od niej wzroku i wiedziałam, że
musze się z nią zapoznać. Zaczęły się poszukiwania i dziwnym zrządzeniem losu,
udało się. Mogłam zatracić się w niej. Tylko czy faktycznie było warto? A może
oprócz pięknej okładki, nie ma nic ciekawego w tej książce?
Nastoletnia Lily po kłótni ze swoim najlepszym przyjacielem,
w którym jest zakochana, trafia do równoległego wszechświata. Trafia do Salem,
ale to już nie jest jej miasto, w którym się wychowała. Wszystko jest inne i
przerażające. Żądzą tu czarownice, a dokładnie jej złe alter ego. To ono ją tu
sprowadziło, a później wplotło ją w jakąś chorą wymyśloną grę. Lily musi
odnaleźć się w tym świecie i odkryć jak może powrócić do domu. Tylko jak to
zrobić, kiedy wszyscy najchętniej by ją zabili za sam wygląd, a w bardziej
optymistycznym scenariuszu, najchętniej wykorzystali do swoich własnych
niecnych celów. Kto w tym wszystkim jest wrogiem, a kto przyjacielem? Czy Lily
znajdzie sposób aby wrócić do domu?
Magia, kto z nas nie marzył aby być czarownicą lub czarodziejem?
Sama zostałam wychowana na książkach o Harry Potterze i zawsze będę czuła
sentyment do czarów. Jako dziecko uwielbiałam bawić się w czarownicę. Z gałązek
robiłam różdżki, a ze zwykłego mopa do podłogi, miotłę do latania. To było tak
dawno temu, a wciąż lubię powracać do książek, w których są czary. Jedynym
minusem, jest to, że ciężko choćby dorównać słynnemu czarodziejowi z
dzieciństwa, dlatego dość często takie pozycje są dla mnie rozczarowaniem. Ale
nie w tym przypadku. „Próba ognia” to bardzo ciekawe spojrzenie na ten magiczny
świat. W żaden sposób nie przekombinowane, umiejscowione po części w czasie
rzeczywistym z nutką realizmu.
Lily, nie jest zwykłą nastolatką. Od lat zmaga się z
tajemniczą chorobą, której w żaden sposób nie można wyleczyć, ale lekarze
rozkładają bezradnie ręce. Nie ma przyjaciół, głównie dzięki swojej matce,
która zmaga się z chorobą psychiczną. Jedynie Tristian, z którym przyjaźni się
z nią od dziecka, nie opuścił jej. Od lat jest w nim zakochana i kiedy
wydawałoby się, że coś może być między nimi, on łamie jej serce. Zraniona
nastolatka nie ma czasu opłakiwać straty, dosłownie ucieka od wszystkiego.
Uparta, współczująca, przyjazna, troskliwa, pomocna takie cechy osobowości
można znaleźć w Lily. Do tego jest bardzo krucha, bardzo łatwo ją zranić.
Pierwsza moja myśl, po zakończeniu czytania – „cudo”. Byłam pod ogromnym wrażeniem,
tego co przeczytałam w szczególności jeżeli chodzi o samą końcówkę lektury. To
właśnie na ostatnich stronach jest największa emocjonalna huśtawka. A w dodatku
autorka przerywa w takim momencie, że chce się tylko krzyczeć z frustracji i
błagać o więcej. Od samego początku w całej historii było coś intrygującego,
coś co powodowała stan upojenia i to właśnie przez to nie mogłam się oderwać od
czytania. Brnęłam stronę po stronie i za nim się obejrzałam byłam już na
ostatniej stronie, zastanawiając się jak to w ogóle możliwe.
Książka oczywiście nie jest doskonała. Znajdą się małe
niedociągnięcia, na które mogę przymknąć oko. Momentami, niektóre wątki są przewidywalne,
a głównej bohaterce zbyt łatwo wszystko się udaje. To dwa główne minusy tej
powieści. Jednak bardzo wyraziste postacie ze świetnie dopracowanymi
charakterami, potrafią wszystko wynagrodzić. Wątek miłosny jest delikatny,
wszystko toczy się powoli, nie ma w niczym pośpiechu. W tym przypadku brak
gwałtowności jest tu wielkim atutem i tak naprawdę do końca jest tajemniczy i
nie wiadomo czy w ogóle coś z tego będzie. „Próba ognia” jest ciekawą przygodą
i na pewno będzie zyskiwała, coraz większe grono fanów, a to dopiero początek
trylogii „Spętani przez Bogów”.
Josephine Angelini
pochodzi z małej miejscowości w stanie Massachusetts o nazwie Ashland, jest
najmłodsza z ośmiorga rodzeństwa, ma sześć sióstr i jednego brata. Jej mama
była przekonana, że będzie chłopcem dla którego wybrała imię Joseph. Jak
wiadomo okazało się inaczej, jednak jej mama stwierdziła, że szkoda marnować
już wybrane imię i po prostu dodała końcówkę "ine" i z męskiego
imienia otrzymali imię dla dziewczynki. Ukończył z BFA w Nowego Jorku, z
odłożonych pieniędzy ze stypendium przeprowadziła się do Los Angeles gdzie
obecnie mieszka z mężem i pisze.
Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 527
Data wydania: 18 luty 2015
Wydawnictwo: Jaguar
*muszę *o Harrym :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę w domu i w końcu muszę przeczytać, ale boję się, że kolejne takie drastyczne zakończenie złamie moje czytelnicze serce. Właśnie skończyłam ''Zakon Mimów'' z podobnym aspektem i umieram, hahah, zapraszam na recenzję tej cudownej książki:
http://skazani-na-ksiazki.blogspot.com/2015/07/zakon-mimow-samantha-shannon.html
Gorąco polecam, lektura warta poświęcenia czasu :)
UsuńMoże być ciekawie, bo nawet okładka zachęca do przyjrzenia się ksiażce bliżej.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
tak okładka w tym przypadku działa na korzyść książki, ale staram się nigdy nie oceniać książki po okładce, bo wiele razy zawiodłam się w taki sposób...
UsuńCholernie chciałabym przeczytać tę książkę i mam nadzieję, że jak najszybciej uda mi się ją dorwać! :)
OdpowiedzUsuńBędę trzymała za to kciuki :)
UsuńTotalnie. Moje. Klimaty. :)!
OdpowiedzUsuńPolecam... :D
UsuńJak książka miała swoją premierę to już miałam ją kupić :) Ale się powstrzymałam i jednak nie żałuję :) Ale kiedyś na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńDlaczego nie żałujesz?
UsuńNo niestety nie ;) To nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńJa bym tak szybko nie skreślała tej pozycji ;)
Usuń