Kochani tym razem potrzebuje waszej pomocy, a dokładniej moja przyjaciółka Mita jej potrzebuje. Otóż w dalszej części tego postu, znajdziecie tekst, który ona napisała. Jej natura niedowiarka, nie wierzy moim słowom, ani innym bliskim jej znajomym czy rodzinie. Dlatego postanowiłyśmy opublikować ten tekst i dowiedzieć się, co o nim sądzicie. Wierze w was i wasze szczere opinie. Dlatego proszę pomóżcie i zostawcie po sobie komentarz z waszą opinią na temat tego, co przeczytacie.
Emocje. Krążą, kotłują się we mnie, nie
wiem co z nimi zrobić. Katują mnie, każą, nie dają się uwolnić. Jestem z nimi
sama, nie ma mi kto pomóc, bo one nie pozwala nikomu podejść, muszę sama z nimi
walczyć. Ale nie mogę, nie umiem, obezwładniły mnie, poradziły sobie ze mną bez
problemu, poddałam się, nie miałam sił już walczyć. Pozwoliłam im robić co
chciały i teraz jestem tutaj... przyparta do ściany, a one otaczają mnie z
każdej strony. Jestem w pułapce, nie widzę luki by wyjść, a muszę to zrobić. Bo
jeśli zaatakują mnie jeszcze bardziej to nic ze mnie nie zostanie. I tak już
jestem garstką nicości, a jeśli mnie dopadną to nawet sama nie będę wiedzieć
kim jestem.
Emocje. Trzymają mnie za ręce, mocno,
czuje ich siłę w nadgarstkach, ramionach, barkach, przyciskają mnie do ziemi.
Ciągną w dół, brakuje mi tlenu, moje płuca walczą, ale reszta ciała się
poddała. Jedynie moja dusza jeszcze ma nadzieję, że coś się stanie i mi pomoże.
Ona zawsze była pełna nadziei na lepsze jutro, nawet gdy umysł już wiedział, że
nie ma ratunku to dusza mówiła co innego. Pokazywała obrazy co dobrego jeszcze
może się zdarzyć, dlaczego warto walczyć, ale emocje nie pozwalały na to.
Zwalczały te obrazy ciągnąć mocniej i przysłaniając oczy, umysł, serce,
wszystko. Chciały stłamsić wszystko, stłamsić mnie.
Czy mogłam z nimi walczyć? Czy mogłam
wygrać tę walkę, jeśli one nie chciały mnie puścić i zmienić kierunku? Czemu
nie ciągnęły mnie w górę? Czemu sprawiały, że chciałam upaść i już się nie podnieść?
Czemu sprawiły, że już nic mnie nie obchodzi. Czemu, czemu, czemu. Te pytania
ciągle się pojawiają i znikają, a odpowiedzi brak. Kto zna odpowiedź? Jest ktoś
kto ją poznał? Podzieli się ze mną tą wiedzą, bym nie musiała już tak walczyć?
Bym mogła je odpędzić i się podnieść, bym mogła żyć, biegać, śmiać się, a nie
leżeć przygnieciona ogromnym ciężarem. Chciałam się dowiedzieć paru rzeczy,
chciałabym, żeby rzeczy były prostsze, chciałabym przestać się bać, chciałabym
móc wszystko. A nie mogę...
Emocje... one nami rządzą, nie pozwalają
nam decydować, to one każą nam robić to co robimy. To nie rozum, to nie
taktyka, to emocje, które myślą, że są cwane i są w stanie nas opanować, ale to
nie prawda. Niektórzy z nimi walczą, niektórzy robią rzeczy których nie
powinni, ale i tak w końcu przegrywają bo one atakują podwójnie, a jeśli trzeba
to nawet i mocniej. Nie zostawiają nam wyboru, nie dają samodzielnie decydować
o tym czego chcemy, są takie silne, że wygrywają ze wszystkim, czasem nawet
same z sobą.
Ze mną wygrały.
Ale, gdy leżałam przyciśnięta przez nie do
ziemi, zobaczyłam światło. To słońce, które odbijało się od białej kartki. To
ona dała mojej nadziei szanse na kolejną wizję, która pokazała jak wyrzucam
emocje na papier, jak za pomocą długopisu wyrzucam je z siebie. Ich ciężar z
barków, następnie z ramiona, nadgarstków, aż w końcu z palców przeniósł się na
papier. Oddech miałam przyspieszony, serce biło w zawrotnym rytmie, a dłonie
bolały i drżały od wypisanych słów. Jednak mogłam oddychać, nie dusiłam się
już, mogłam wziąć swobodny wdech i nie myśleć o bólu.
Tym razem wygrałam. Wygrałam tę walkę,
ale wiedziałam, że one wrócą. Bo to emocje, one zawsze do nas wracają, ta fala
była mocna, ale znalazłam na nią sposób. Poczułam się lżejsza, czystsza, a
przede wszystkim wolna. Chwilowo wolna od nich, od ich katowania, od ich
kotłowania się we mnie.
Uratowana, tak mogłam o sobie w tej
chwili myśleć.
Byłam uratowana.
Emocje zostały tutaj, na tej stronie, a
ja się od nich oddalam. Zamykam je. Zostawiam tutaj.
Moim zdaniem bardzo dobrze napisane:) Więcej wiary w siebie! Pozdrawiam, www.polinska.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOrty, przecinki, za długie zdania. Zła konstrukcja zdań. Tekst cechowany emocjonalnie. Powtórzenia. zapętlanie się. Wyrwany z kontekstu. Nie wiem co powiedzieć na jego temat. Myślę, że koleżanka powinna popracować, poczytać i się nie poddawać. Zasada małych kroczków jest zawsze najlepsza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam autor grafoman ;p.
Fajne, pisz dalej!
OdpowiedzUsuńBrakuje przecinków, ogonków i kresek przy literach (albo jest ich za dużo). Jest sporo powtórzeń. Narrator nagle z "mnie" zmienia się na "nas" – rozdwojenie jaźni? Raz mówi, że przegrał, raz, że wygrał. Nie wiadomo, o co chodzi. Zgadzam się z Katarzyną Szewiołą-Nagel (o ile dobrze odmieniam) – jest wyrwany z kontekstu. I tak naprawdę o niczym. Nic konkretnego nie można z niego wyciągnąć.
OdpowiedzUsuń