„Co ze mnie zostało” to książka, wokół której było ostatnio
wiele szumu. Nic więc dziwnego, że sama zaczęłam interesować się tą pozycją. A
gdy nadarzyła się szansa na egzemplarz recenzencki, od razu z niej
skorzystałam. Przede wszystkim dlatego, że bardzo ciekawił mnie pomysł dwóch
dusz uwięzionych w jednym ciele. Sami przyznacie, że jest to bardzo
interesująca perspektywa, która nie jednokrotnie nurtowała nas jako ludzi. Czy
jest to możliwe? Pewnie nie, ale dzięki takiej historii, można sobie to
wyobrazić. Tylko pozostaje jedno „ale”. Jak poradziła sobie z tym pomysłem
autorka i czy na pewno zostaną zaspokojone nasze oczekiwania. Temat dobry, ale
bardzo wymagający.
Hybryda. Jedno słowo, które wzbudza przerażenie u ludzi. W
społeczeństwie w jakim żyje Eva i Addie, nie ma miejsca dla nich. Wszyscy się
boją, a władze kraju tropią takich jak one i usuwają jedną z dusz. Jeśli ich
tajemnica zostanie odkryta, zostałyby odizolowane od społeczeństwa. Jedno
ciało, dwa umysły uwięzione w nim. Dwie tak różne od siebie osoba, a zarazem
tak bliskie sobie, że nie wyobrażają sobie już życia bez siebie. A to przecież
nie miało tak być. Miały się ustalić, ale poszło coś nie tak. Tylko, co zrobią
kiedy ich sekret, zostanie odkryty? I jak to się dla nich skończy?
„Byłam przerażona. Miałam jedenaście lat, a chociaż przez całe moje
krótkie życie mówiono mi, że zniknięcie jest naturalne dla recesywnej duszy,
nie chciałam odchodzić. Chciałam przeżyć jeszcze dwadzieścia tysięcy wschodów
słońca, jak i trzy tysiące gorących dni nad basenem. Chciałam wiedzieć jak to
jest pocałować kogoś po raz pierwszy. Inni recesywni mieli mnóstwo szczęścia
znikając w wieku czterech lub pięciu lat. Wiedzieli o wiele mniej.”
Muszę przyznać, że książka od samego początku wciąga, choć
nie odpowiada na najważniejsze pytania nurtujące czytelnika. Dopiero z czasem
nasza ciekawość zostaje zaspokojona, choć w moim przypadku nie do końca tak
było. Pozostało mi tylko jedno, ale według mnie najważniejsze pytanie, na które
nie dostałam odpowiedzi. I przez to bardzo ubolewam. Nie mniej jednak, ta
historia pokazuje walkę o siebie, a przede wszystkim o swoje przetrwanie. Widzimy
ogromne poświęcenie, które każdego dnia jest jak brzemię. A jednak w tym
wszystkim znajdą się też momenty, w których znajdzie się chwila na szczęście, a
nawet na miłość. I nie jest to tylko miłość siostrzana.
„Nasza nauczycielka historii zawsze patrzyła na nas tak, jakby
wiedziała o sekrecie w naszej głowie – z zaciśniętymi ustami i zmarszczonymi
brwiami. Robiła tak zawsze, gdy tylko myślała, że jej nie widzimy. Może po
prostu miałam paranoje.”
Addie jest duszą dominującą. To ona ma kontrolę nad ciałem,
a Eva może się tylko temu przyglądać. Minęło już trzy lata odkąd po raz ostatni
mogła przejąć ciało i robić to, co ona chce. Każda jej łza jest niema, może być
tylko biernym obserwatorem, a co gorsza tylko Addie ją słyszy. Nikt nawet o
niej nie wspomina, bo nikt nie wie, że wciąż tam jest. I tak musi zostać. Obie
siostry, choć nie raz mają odmienne zdanie i ciągle się kłócą, nie potrafią
długo się gniewać. Dopełniają się i pomagają sobie. Jedna już dawno poświęciła się
dla drugiej, ale dopiero teraz będzie mogła odkryć, co tak naprawdę oznacza
poświęcenie się i bycie hybrydą.
„Przez lata nasi rodzice walczyli, by dociec, dlaczego ich córki nie
ustalają się normalnie. Winili wszystkich, począwszy od naszych nauczycieli w
przedszkolu (za bardzo niezorganizowani), przez naszych lekarzy (dlaczego nic
nie działa?), aż po naszych przyjaciół (czy oni też ustalili się tak późno? Czy
to oni prowokowali tak dziwne zachowania?). Potem, w najpóźniejszych godzinach
nocy, winę zrzucali zarówno na siebie nawzajem, jak i na siebie samych.”
Autorka pokazała stworzyła świat, gdzie rodzą się dzieci z
dwoma duszami. Pokazała całkiem nowy obraz, który nie jest na szczęście
oklepany. W końcu coś nowego i świeżego. W dodatku udźwignęła temat. Pokazała,
że mimo wysokiej poprzeczki potrafi spełnić oczekiwania czytelników. Świetnie
pokazała obie dusze. Ich relacje, emocje, a nawet to, jak radzą sobie ze sobą
nawzajem. Na całe szczęście, mimo tak wielu nowych rzeczy, czytelnik nie
zostaje przytłoczony nadmiarem informacji. Wszystko jest dawkowane powoli. Choć
w niektórych przypadkach mogłoby się pojawiać ciut szybciej. Cała fabuła jest
bardzo przemyślana. Trzyma w napięciu do ostatniej strony, a po zakończeniu,
chce się więcej. Przecież to jeszcze nie koniec, tak wiele zostało do
powiedzenia i odkrycia. Cóż, pozostaje nam tylko czekać na kolejną część.
„Co ze mnie zostało” to powieść, która dostarczy
czytelnikowi dreszczyku emocji i wstrzyma oddech. Przez co z wypiekami na
twarzy, a pod koniec obgryzając paznokcie, śledzi się losy bohaterów. Kreacja
postaci, wykonana przez autorkę, wymagała dużej precyzji. Ciężko stworzyć dwie
różne osoby, a co dopiero dwie różne osobowości w jednym ciele. Nie mówiąc już
o reszcie bohaterów, których tam umieściła. Ciekawy zabieg, który był udany,
lecz wymaga pewnych kosmetycznych poprawek. Patrząc na to, że jest to debiut
pisarki, aż ciężko w to uwierzyć. Mam tylko nadzieję, że kolejna część będzie
jeszcze lepsza i dostarczy nam o wiele więcej emocji, a przede wszystkim
wstrząśnie czytelnikami.
Kat Zhang to młoda amerykańska
autorka. Po spędzeniu całego dzieciństwa na przemierzaniu światów odnalezionych
na kartkach ulubionych książek, teraz tworzy własne powieści dla innych. Jest
gorliwą podróżniczką. W chwilach wolnych od pisania zajmuje się najeżdżaniem
lokalnych księgarni i planowaniem kolejnych podróży. „Co ze mnie zostało” to
jej pierwsza powieść, która otwiera cykl Kroniki Hybrydy.
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 400
Data premiery: 21 października 2015
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
No no no.... Już wtedy przed premierą obie miałyśmy chęć na tę powieść. Tobie się udało i widzę, że ocena dobra :D
OdpowiedzUsuńTeraz moja kolej :D
Pozdrawiam,
dominika-szalomska.blogspot.com
O tak! Teraz czekam na Twoją opinię :)
UsuńMyślę, że Ci się spodoba książka :)
Mam na nią apetyt
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńA ja nie słyszałam o tej książce, po raz pierwszy widzę ją u Ciebie :) Okładka magnetyzująca i chociaż gatunek nie do końca mój, to jednak po lekturze Twojej rekomendacji czuję się zaintrygowana tym tytułem :) Być może, kiedyś po nią sięgnę :) Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńW takim razie jestem w szoku, że o niej nie słyszałaś... Promocja była dość głośna i wszędzie można było się na nią natknąć...
UsuńMam ochotę na tę książkę. Naprawdę mnie zaintrygowałaś.
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć :)
Usuń