lipca 23, 2018

Patricia Briggs - Piętno Rzeki



Urządziłam sobie weekendowy maraton z Mercy, by nadrobić zaległości, a raczej tak jakoś samo wyszło, że z jednej książki zrobiły się trzy, a z piątku niedzielny wieczór. Niby byłam obecna, a jednak chyba coś przegapiłam… leniwy weekend, deszcz i wszechobecna szarość za oknem tylko zachęcały do leżenia pod ciepłym kocykiem i przenoszenia się do fikcyjnego świata. Skoro pogoda sama mnie zachęcała, bym dała się porwać lekturze, nie zamierzałam się temu opierać. Praca mogła poczekać, zajęcia domowe również. Nic nie stało na przeszkodzie, by chwilę się zrelaksować i oderwać od rzeczywistości. Ale, czy czytanie trzech części z rzędu to był dobry pomysł?

Mercy zaczyna panikować przed ślubem… boi się matki, a ona tylko pogarsza sytuację, wymyślając coraz to nowsze „ozdobniki” ceremonii. Tym razem padło na motyle i balony, a Mercy w nagłym przypływie paniki postanowiła po cichu i na własnych zasadach dotrzeć do ołtarza.
Jednak uroczystość znów ją zaskoczyła, tak samo, jak miesiąc miodowy…
Ciche i odludne miejsce. Idealne na miesiąc miodowy, gdzie nikt nie będzie przeszkadzał nowożeńcom…
Ale czy aby na pewno?
Kłopoty znów odnalazły panią mechanik! Tym razem, aby przetrwać, będzie musiała sprzymierzyć się z innymi zmiennokształtnymi, a w szczególności z jednym… kojotem!
Kolejne zło nadciąga!


Żeby nie było nudno, życie Mercy po raz kolejny musi zostać skomplikowane. Nawet zwykły miesiąc miodowy musi obrócić się w katastrofę i walkę o przetrwanie. Nie, żeby mnie to nudziło… wręcz przeciwnie! Nieźle się bawiłam, kiedy to Adam i Mercy byli zdani praktycznie tylko na siebie. Ale w tle pojawiły się nowe postacie, które dostarczyły nam ciekawych informacji, w szczególności o pochodzeniu samej głównej bohaterki. Kojot sieje chaos i nie lubi, kiedy jest nudno. Ciągle wpada w tarapaty, ale zawsze się z nich jakoś wykręci. Przynajmniej takie jest założenie…


„Ale to tylko pokazuje, że bez względu, jak długo się żyje, życie wciąż może zaskoczyć.”


Do tej pory znaliśmy tylko jednego zmiennokształtnego, który nie wiedział nic o swoim pochodzeniu i innych istotach jego pokroju. Wciąż owiane mgłą tajemnicy stworzenia, w końcu zaczynają odsłaniać swe istnienie. Jest ich więcej i byli praktycznie na wyciągnięcie ręki… kilkaset mil dalej. Tym dziwnym zrządzeniem losu, a dokładniej wmanewrowaniem przez nieludzi, Mercy trafia na swoich, ale to nie jest towarzyskie spotkanie. Nie ma czasu do stracenia, trzeba pokonać zło, które czai się w rzece. A jak wiadomo, w wodzie wilkołaki są bezużyteczne… Mercy znów musi być bohaterką, nawet za cenę własnego życia.


„- Darłaś koty z sąsiadem - dorzucił Adam łagodnie - i obserwowałam go, kiedy nie patrzył. Bo wiesz, czasami, szczególnie podczas pełni, zapominał, że widzę w ciemnościach, i biegał przed domem nago.”


To jedna z tych części, gdzie sielanka szybko zamienia się w bardzo paskudną historię, gdzie trupy pojawiają się co kilka stron. Nie trzeba nawet wspominać o potężnych istotach, które tylko czekają, by skrócić cię o głowę. Jest niebezpiecznie i nie można liczyć na niczyją pomoc. Emocje sięgają zenitu, a łzy wzruszenia zbierają się pod powiekami. Przynajmniej z założenie, bo mi do łez było daleko… choć sama sobie się dziwię. To wręcz do mnie niepodobne. „Piętno rzeki” daje nam niezły wycisk i zwiastuje coraz potężniejsze istoty, które staną na drodze naszych bohaterów. Byłoby zbyt łatwo, gdyby wrogiem wciąż pozostawały jakieś wampiry albo nieludzie.


„-Nie ma innych takich jak ja - zaperzył się. - Nikogo tak przystojnego czy silnego. Ani mądrego lub zdolnego. Nikt nie jest bohaterem tylu legend. No i nikt poza mną nie przyniósł ludziom ognia, żeby mogli piec swoje mięso i ogrzewać się zimą.[...]
No, coś w tym rodzaju. Ja jestem Kojotem doskonałym. Pierwowzorem wszystkich kojotów. Ideą. Ty natomiast jesteś moim odwzorowaniem.
-Powinieneś nazywać się Narcyz. Szkoda, że to nie ty jesteś naszym przeciwnikiem. Wystarczyłoby ci pokazać lustro, a utknąłbyś przy nim podziwiając siebie.”


„Powrót do korzeni”, czyli spotkanie z innymi zmiennokształtnymi, to był jeden z najlepszych wątków tej historii. I choć nasz główna bohaterka nie zyskała dzięki temu żadnych potężnych mocy, było to całkowicie satysfakcjonującym obrazem. Doprawcie to nutką grozy i wibrującym echem nadchodzącej śmierci, a uwierzcie mi, nie będziecie umieć oderwać się od lektury. I dlatego tak uwielbiam tę serię – jest lekka, ale potrafi nam dopiec, kiedy potrzeba. Nie zniechęca czytelnika, mimo że to już szósty tom i mam nadzieję, że tak pozostanie do samego końca.




Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 400
Data premiery: 20 lutego 2015
Wydawnictwo: Fabryka Słów


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger