Wydawnictwo Feeria Young ostatnimi czasami rozpieszcza
swoich czytelników. Każda kolejna ich książka, to niesamowita dawka emocji. Nic
więc dziwnego, że nie mogłam się doczekać, kiedy zapuka do mnie kurier z moją kolejną
przesyłką. Tym razem w paczce znalazłam „Czy wspominałam, że Cię kocham?”. Powieść,
dzięki której, choć na chwilę można zapomnieć o szarej jesiennej rzeczywistości
za oknem i przenieść się w sam środek upalnego lata. Brzmi całkiem obiecująco,
ale jak było naprawdę? Co kryje się na stronach tej lektury?
Po trzech latach zerowych kontaktów z ojcem, Eden ma spędzić
u niego całe wakacje. Ale to nie chęć pojednania się z nim przekonała ją do
tego, tylko Los Angeles. Miasto Aniołów, kto nie marzy aby spędzić tam swoje
wakacje. Oprócz ojca, będzie musiała znosić jego nową rodzinę – żonę i jej
trzech synów. Te wakacje będą dla niej nie zapomniane. Czeka ją całkiem inne
życie, jakiego do tej pory nie miała. Szalone imprezy, łamanie zasad, alkohol i
nowa miłość. Zakazana miłość do Tylera, przyrodniego brata. To nie powinno się
wydarzyć, a jednak tak się stało, co gorsza, trzeba coś z nią zrobić….
Co wydarzy się podczas gorących wakacji w Kalifornii?
„Właściwie nie wiem, czego się spodziewałam przed przyjazdem do Los
Angeles, ale jedno jest pewne: do głowy mi nie przyszło, że mój przyrodni brat
okaże się szaleńcem”
„To nie może się tak skończyć” – z takimi słowami zamykałam
powieść. Nie mogłam się otrząsnąć po tym, co przeczytałam. A przeczytałam ją w
zaledwie kilka godzin. Nie mogłam się od niej oderwać. Za każdym razem, kiedy
próbowałam choć na chwilę przerwać czytanie, nie mogłam znaleźć żadnego odpowiedniego
momentu. Zawsze coś się działo, coś ważnego, coś tak bardzo ważnego, że nie
sposób było złapać oddechu. Nawet w tych najbardziej żenujących momentach, choć
zamykałam książkę, już po sekundzie do niej wracałam. I bardzo żałuję, że to
dopiero pierwsza część, bo jakbym mogła to przeczytałabym całą trylogię jednym
tchem.
Eden to cicha i spokojna dziewczyna. Jest bardzo bystra i
spostrzegawcza. Ma swoje problemy i tajemnice, które znacząco wpłynęły na jej
życie. Pociechę zawsze może znaleźć u swojej mamy i jedynej przyjaciółki
Amelię. Małymi krokami zaczyna się klimatyzować w nowym miejscu. Poznaje nowe przyjaciółki
i znajomych swojego przyrodniego brata. Świetnie odnajduje się w zaistniałej
sytuacji. Choć nie ulega całkowicie presji otoczenia, to ma ono na nią znaczny
wpływ. Przez co staje się nie rozsądna. Nie zawsze myśli nad tym, co robi, a
mimo wszystko udaje się jej wybrnąć z tarapatów. Tyler jest jej całkowitym
przeciwieństwem. Taki typ spod ciemnej gwiazdy, od którego lepiej się trzymać z
daleka. Nie dostosowuje się do zasad, a wręcz uwielbia je łamać. Wszystkich
traktuje z góry i miesza z błotem. Imprezuje i wcale się z tym nie kryje. Ale pod
tą swoją skorupą potrafi być też inny. Posiada dwie osobowości i nie wiadomo, która
to jest ta prawdziwa.
„Jest tyle rzeczy, których chciałabym się o nim dowiedzieć. Przede
wszystkim chcę poznać prawdę o nim. Muszę wiedzieć, kim naprawdę jest, a nie
kim chce, żebym myślała, że jest. Udaje, jest jak aktor, który wciela się w
rolę. Muszę wiedzieć, co dzieje się za kulisami, kiedy przedstawienie dobiega
końca i kurtyna opada. Kim wówczas się staje?”
„Czy wspominałam, że Cię kocham?” jest jak narkotyk.
Uzależnia, ciężko wyrzucić ją z głowy. Wraz z bohaterami przeżywa się całą
historię. W głowie pozostawia mętlik. Cała jest przesiąknięta emocjami, które
są jak tornado. Intrygi, tajemnice, szalone życie. Dzięki niej znów poczułam
się jak nastolatka, beztroska, bezproblemowa, myśląca tylko o zabawie i swoim
życiu uczuciowym. A przecież powieść jest schematyczna - on zło wcielone, ona
dobra dusza pokrzywdzona przez los – a całkowicie się tego nie zauważa. Cały
czas się zastanawiam, co jest w tej powieści, że jest tak wyjątkowa. Tak inna i
do tej pory, nie znalazłam odpowiedzi. Niedowierzałam, że coś tak dobrego
wyszło z pod pióra tak młodej autorki, a może to jest właśnie ten czynnik,
który odpowiada za sukces książki.
Eden i Tyler, losy tych dwoje śledzi się z ogromną
ciekawością. Bohaterowi z krwi i kości, nie jacyś byle jacy. Tak samo wszyscy
pozostali, którzy im towarzyszą w tej historii. Każdy z nich ma swój własny
charakter i wiele za paznokciami. Poznajemy ich problemy, a najważniejsze są
tej dwójki. Z każdą stroną dowiadujemy się dlaczego są tacy, a nie inni. Co
wywołuje w nich określone zachowanie. Nie będę wam zdradzała ich tajemnic, pozostawię
to dla was, abyście sami mogli odkryć, ich tajemnice. Powieść porusza wiele
problemów, z którymi boryka się dzisiejsza młodzież. Pokazuje, jak próbują
zapomnieć, co robią dla popularności aby być akceptowanym przez innych. Młodość
rządzi się swoimi prawami, jednak jest to przerażające, do czego są zdolni.
„- Mam pomysł – oświadcza i widzę, że zerka to na mnie, to na niego.
Zamieniam się w słuch. I dobrze, bo to, co ma do powiedzenia, zaskakuje nas
oboje. – Austin organizuje imprezę, na którą przypadkiem się wybieramy. Idziesz
z nami, Eden. – Patrzy na mnie. – Masz na imię, Eden, tak? Nie wyglądasz na
imprezowiczkę, ale Rachel mówi, żeby cię zaprosić. Więc chodź.”
Książka daje wiele do myślenia. Porusza wiele spraw „tabu”.
Nie omija prawdy, ukazuje ją w całej okazałości. Wyzwala pragnienia, marzenia i
obawy. A co gorsza pozostawia pustkę po sobie, którą ciężko wypełnić. Już
teraz, przez to, jestem wystawiona na bardzo bolesną próbę czasu. Musze czekać,
na kolejną część i wcale nie jest to takie łatwe kiedy tak bardzo chciałoby się
zobaczyć, co będzie dalej. Jak potoczą się losy bohaterów i z czym teraz będą się
mierzyć. I tak jak głosi napis na okładce: „Pierwszy tom fenomenalnej serii
DIMILY” tak właśnie jest. Nawet się zastanawiam, czy to nie za mało, czy nie można
byłoby powiedzieć czegoś mocniejszego.
Estelle Maskame zaczęła zamieszczać kolejne rozdziały swojej
książki na platformie Wattpad, gdy miała siedemnaście lat. Od razu zyskała
rzesze wiernych czytelniczek i została nazwana „głosem pokolenia”.
Dorastała w rodzinie rybaków m małym miasteczku w
północno-wschodniej Szkocji. Jest molem książkowym, uzależnionym od książek
młodzieżowych. Zajmuje się pisaniem w pełnym wymiarze godzin i uwielbia każdą
chwile tej roboty. Najbardziej na świecie lubi książki, gorącą czekoladę z bitą
śmietaną i piankami, wycieczki, nowe ubrania, przyjaciół i nuggetsy. Nie znosi
złych kierowców i ludzi, którzy budzą ją przed dziesiąta raną.
Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 406
Data premiery: 21 października 2015
Wydawnictwo: Feeria Young
Jestem właśnie w trakcie tej lektury (prawie kończę) - dość mocna lektura poruszająca wiele ciekawych wątków w bardzo interesujący sposób.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w 100% :)
UsuńMiłej lektury!
Zakończenie trochę mnie rozczarowało, bo spodziewałam się czegoś mocniejszego. Mam jednak nadzieję, że kontynuacja rozpocznie się dobrze.
UsuńI tak zakończenie jest inne niż można było przypuszczać ;) Mnie osobiście zaskoczyło, dlatego skończyłam lekturę z jedną myślą "To nie może się tak skończyć" :)
UsuńAch, chyba zacznę chorować na tę książkę :D
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńChoroba, bardzo przyjemna :)
Co raz bardziej jestem ciekawa tej książki :)
OdpowiedzUsuńAbout Katherine
Polecam :)
UsuńNa pewno nie będziesz żałować :)
Pamiętam, że jak tylko ją zobaczyłam to chciałam przeczytać :) cudo, cudo!
OdpowiedzUsuńmodnaksiazka.blogspot.com
Tak! Cudo! :) Polecam :)
UsuńOjj, bardzo zaintrygowała mnie okładka! A skoro Ty ją tak polecasz... Nie pozostaje mi nic innego jak po nia sięgać :)
OdpowiedzUsuńA mi nie pozostaje nic innego, jak życzyć miłej lektury :)
UsuńByć może przeczytam, zobaczymy, czy trafi się ku temu okazja ;)
OdpowiedzUsuńOby się trafiła :)
Usuń