Za każdym razem, kiedy sięgam po powieść Pani Marty, nie
wiem czego mogę się po niej spodziewać. Każda kolejna książka, zawsze mnie zaskakuje,
w dodatku pokazuje różne aspekty życia, a nawet fantazji. Autorka przelewa na
papier kawałki swojej dusza, a także oddaje całe serce temu, co pisze. Po tylu
pozycjach, które do tej pory czytałam, widzę jej indywidualny styl,
rozpoznałabym go nawet jeżeli wydałaby swoje dzieło pod pseudonimem. „Dotyk
przeznaczenia” to kolejna historia, która jest podróżą przez życie…
Helena, oddana matka i żona. Znosi wszelkie upokorzenia ze
strony męża, a nawet jego niewierność. Jej życie to rutyna, codziennie wszystko
tak samo się odbywa. Nie ma żadnych zmian, te same czynności, te same
powiedzenia i oczekiwania wobec jej osoby. Jest jeszcze sekret, skrywany od lat.
Ma bardzo destrukcyjną moc, konsekwencje mogą być ogromne. A wszystko to, przez
dotyk przeznaczenia…
Ile można trwać w takim letargu? Czy jest szansa na jakąś
zmianę? Potrzeba odwagi i siły, aby coś zmienić w swoim życiu.
Przeznaczenie, wiele osób w nie wierzy. Dziwna niewidzialna
siła, która ukształtowała nasz los, nie możemy mu się przeciwstawić, idziemy
torem, który nam wyznaczono. Czy jest to możliwe? A może jesteśmy kowalami
własnego losu i to my decydujemy o naszym życiu i przyszłości? Trudna zagadka,
gnębiąca ludzkość od lat. Przecież tam musi być coś dla nas zapisane… Albo
tylko się tak oszukujemy, aby usprawiedliwić czymś własne błędy, własne
zachowanie, które nie jest perfekcyjne. Najlepiej całą winę zrzucić na coś
innego, co wykracza poza ludzkie możliwości zrozumienia. Nie łatwo się przyznać
do błędów, dlatego obwiniamy wszystko wokół tylko nie siebie. Ale czy nie
lepiej jest myśleć, że ktoś tam na górze zapisał nasz los i wszystko się w
końcu ułoży?
Zahukana kobieta, tak można określić Helenę. Bezradna, wobec
przeciwności losu, nie potrafi walczyć, ani być silną osobą. Każdego dnia czeka
na to, co przyniesie jej los. Za każdym razem przeprasza za wszystko i
wszystkich, tłumaczy się, tak jakby była winna. Wiecznie uległa mężowi i
bezradna wobec wszelkich trudności, jakoby życie się dla niej skończyło. Mając
zaledwie czterdzieści lat, powinna kwitnąć, a ona jest zwykłą szarą myszką,
ocierającą się o depresję. Przerażający obraz kobiety, zniszczonej przez życie.
Niby jest szczęśliwa i spełniona, z drugiej strony są to tylko jej złudzenia. Boi
się przyznać, że odniosła porażkę. Okłamuje siebie i swoich najbliższych,
powoli stacza się w otchłań rozpaczy.
Kilka pierwszych zdań wystarczyło, abym zapomniała o całym
bożym świecie. Powieść jest bardzo wciągająca, przez co w zaledwie kilka godzin
ją przeczytałam. Oprócz scenariusza napisanego życiem, odnalazłam tam walkę z
przyzwyczajeniem, a także samotnością. Nie łatwo jest po dwudziestu latach,
odzwyczaić się od wygód czy męża. Najczęściej, to właśnie przyzwyczajenie,
trzyma nas w swoich sidłach, nie pozwala na jakiekolwiek zmiany, a bywa i tak,
że niszczy nas od środka. Z samotnością jest podobnie, co z tego, że w domu są
ludzie, jeżeli nie są nam bliscy, a wręcz obcy. Zobaczyłam, jak ważna jest
rodzina i przyjaciele, kiedy jesteśmy w dołku, to oni mogą zdziałać cuda i pomóc
nam na nowej drodze życia, ale to od nas zależy, czy nam się powiedzie, czy
może dążymy do swojej własnej destrukcji.
Autorka przelała na papier, wiele emocji, przez które łzy
ciekły mi ciurkiem. Bohaterowie są bardzo realistyczni. Helena może być naszą
sąsiadką, mieszkająca w mieszkaniu obok lub blok dalej. Ukryty sekret, dodawał
ciekawości. Historia jest zbudowana etapowo, dopiero fazami poznajemy
przyczyny, odkrywamy tajemnice, a także motywy działań. Tu nic nie jest proste,
wszystko jest pokręcone, jak samo życie. Raz jest z górki, raz pod górkę. Poznajemy
najbardziej destruktywne aspekty osobowości człowieka, widzimy jaki ma to wpływ
na psychikę oraz na zdrowie fizyczne. Wbrew pozorom, największym zagrożeniem
dla nas samych, jesteśmy my sami…
„Dotyk przeznaczenia” to jedna z tych powieści, o której ciężko
zapomnieć. Za każdym razem kiedy w myślach wraca się do niej, rozpatruje się ją
na nowo. Pozorne szczęście, fałszywy uśmiech i kłamstwo. Obraz, który bardzo
długo tkwi w mojej głowie. Niestety, z kłamstwem jest tak, że nieważne po ilu
latach, ale zawsze się ujawnia. Nie można tworzyć fundamentów szczęścia na nim,
bo zawsze coś w końcu zacznie się walić. Nie ważne ile się człowiek będzie
starał, jakby się nie poświęcił, nigdy nie będzie szczęśliwy. Zawsze będzie
coś, co w ciągu krótkiej chwili, zrujnuje wszystko, co człowiek starał się
stworzyć.
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 242
Data premiery: 15 listopada 2015
Wydawnictwo: Astrum
Bardzo pochlebna recenzja :) muszę przyznać, że mnie bardzo zachęciłaś :)
OdpowiedzUsuńCiesze się, że udało mi się Ciebie zachęcić :)
Usuń