Na naszym rynku wydawniczym pojawia się wiele powieści
fantasy. Żeby znaleźć pośród nich jakieś perełki, trzeba przebrnąć przez wiele książek,
różnych autorów. Ale czasami jest tak, że jak tylko zobaczy się jakąś lekturę, od
razu się czuje, że to właśnie ta powieść, która wzbudzi w nas wiele emocji i
będzie jedną z naszych ulubionych powieści. Tak miałam w przypadku „Ember in
the Ashes. Imperium Ognia.” Nie mogłam przejść koło niej obojętnie. Musiałam
poznać historię, która skrywa się na jej stronach. A przede wszystkim chciałam
wiedzieć, czy moje przeczucia wobec niej są słuszne.
Życie w Imperium dla Scholarów, nie jest łatwe. Jako jedyna
kasta, nie maja żadnych przywilejów. Ciągle są prześladowani i inwigilowani.
Codziennie Scholarowie, giną na szubienicy. Laia jest Scholarką, a nocny nalot
na jej dom kończy się tragedią. Dziadkowie nie żyją, brat został zamknięty w
więzieniu, a ona sama uciekła. Tylko ruch oporu może jej pomóc uwolnić brata.
Ale w zamian musi się poświęcić i zrobić też coś dla nich. Jako niewolnica rusza
do Czarnego Klifu, Akademii szkolącej najbardziej bezwzględnych żołnierzy. Musi
zostać szpiegiem, a to misja samobójcza.
Wśród studentów jest Elias. Jeden z najlepszych uczniów, a
jednak ma wątpliwości, czy faktycznie chce zostać bezwzględnym mordercą. Może
uciec, zostać dezerterem, ale jedyna prawdziwa wolność jaka mu przysługuje to
śmierć.
Dwoje młodych ludzi i ich przypadkowe spotkanie. Dwie różne
grupy społeczne. Wrogowie, aż po grób. Od tej pory nic już nie będzie takie
samo…
„Wszystko tutaj się kręci wokół krwi i przemocy. Po jutrzejszym
dyplomie nic się nie zmieni. Kolejne misje i codzienna brutalność stopniowo
zmęczą mnie, aż nic nie zostanie z chłopca, którego augurowie wybrali
czternaście lat temu. Może jest to rodzaj przeznaczenia. Ale nie taki, jakiego
sam bym sobie życzył.”
To nie jest kolejna historia o miłości dwojga obcych sobie
ludzi z różnych społeczności, połączona z fantastyką. To opowieść o wielkim poświęceniu,
o honorze i własnej godności, a przede wszystkim o braterskiej miłości i walce
o wolność. Nie wiem czego się spodziewałam za nim zaczęłam czytać tę powieść,
ale na pewno nie tego, co w niej znalazłam. Tu nic nie jest przesadzone,
wszystko jest odpowiednio dozowane. Fantastyka nie przyćmiła całej historii,
jest tylko delikatnie zaakcentowana. Każda strona, to kolejny stos wydarzeń,
wpływający na losy bohaterów. Tu nie ma chwili wytchnienia, nic nie jest
proste, bohaterom nic nie przychodzi łatwo. Wszystko do czego dążą, co pragną
osiągnąć, jest usłane cierpieniem i wielkim
poświęceniem.
„W tym momencie nie potrafię myśleć o swoim tajnym zadaniu, o tym, że nie
jestem niewolnicą, ale szpiegiem. Mogę myśleć tylko o pikącej skórze na plecach
i stróżkach krwi.
„Nie przeżyjesz tego. Misja nie ma szans” – powiedział Keenan.
Dotykam czołem blatu i zamykam oczy, starając się zapomnieć o bólu. Miał rację. Na bogów, miał rację.”
„Nie przeżyjesz tego. Misja nie ma szans” – powiedział Keenan.
Dotykam czołem blatu i zamykam oczy, starając się zapomnieć o bólu. Miał rację. Na bogów, miał rację.”
Laia to prosta dziewczyna, której życie zostało zrujnowane.
Szuka sposobu na uwolnienie brata, którego zostawiła i uciekła. Nie może się z
tym pogodzić. Uważa się za tchórza. Nie może sobie przebaczyć tego, co zrobiła.
Kiedy pojawia się szansa na jego uwolnienie, mimo przerażenia podejmuje
wyzwanie, które na nią czeka. Od tej pory towarzyszy jej tylko ból i
cierpienie, nie tylko wewnątrz niej, ale także na zewnątrz. Jedyne, co
utrzymuje w niej wole walki to nadzieja, że może się jej udać.
Elias jest maską. Silny, bezwzględny i najlepszy w tym, co
robi. Śmierć nie jest mu obca. Bezwzględny zabójca, w którym obudziły się
wyrzuty sumienia. Większość swojego życia spędził w murach Czarnego Klifu. Tam
nie tylko szkolą, ale wręcz tresują swoich uczniów. Kary są dotkliwe i surowe.
Nie wolno odstawać od innych. Zachowanie sprzeczne z regulaminem, to kolejne
konsekwencje.
„Komendantka wyciąga szpicrutę zza pasa, głaszcząc ją niczym kochanka.
Potem spuszcza ją z impetem na plecy Barriusa. Jego sapnięcie odbija się echem
po dziedzińcu i wszyscy uczniowie nagle milkną, zjednoczeni w krótkiej chwili
współczucia. Życie w Czarnym Klifie reguluje tyle przepisów, że nie da się ich
nie złamać przynajmniej kilka razy. Każdy z nas stał pod tym pręgierzem.
Wszyscy znamy ból, jaki zadaje szpicruta komendantki.”
„Ember in the Ashes. Imperium Ognia.” to odważna i pełna
przemocy książka. Autorka nie owija w bawełnę, nie próbuje złagodzić przekazu
dla czytelnika. Obraz, który przedstawia, jest bardzo mocny, ale jest w tym
pewien umiar. Nie koloryzuje przesadnie obrażeń, które odnoszą bohaterowie.
Dzięki temu, nie ma uczucia, że coś jest sztuczne. Nie ma nadmiernych opisów,
ani na siłę prowadzonych dialogów. Wszystko jest takie jak trzeba. Fantastyka
pełni tutaj element dodatkowy, funkcję drugoplanową. Krótkie wzmianki,
delikatnie dopełniające całości, tak można określić ilość elementów
fantastycznych. Nie mniej jednak mają dość duży wpływ na to, co dzieje się w
życiu bohaterów. Warto wspomnieć, że historia została oparta na przepowiedni, która właśnie zaczęła się
wypełniać i choć jest to dość powszechny motyw w takich powieściach, to jest on
godny uwagi. Autorka pomyślała także o krótkiej charakterystyce, różnych
plemion/kast. Jedni wyróżniają się folklorem i wierzeniami, inni są sceptykami.
Oczywiście różni ich jeszcze jedno, wolność pod rządami Imperium.
„ – Mogło być gorzej. – Izzy unosi dłoń do pustego oczodołu. – To była
pierwsza kara, jaka mnie spotkała.
- Jak… kiedy…? – O, bogowie, nie ma delikatnego sposobu, żeby o to
zapytać. Milknę.
- Miesiąc po tym, kiedy się tu pojawiłam. Kucharka próbowała otruć komendantkę. – Izzy bawi się przepaską na oku. – Miałam wtedy chyba pięć lat.”
- Miesiąc po tym, kiedy się tu pojawiłam. Kucharka próbowała otruć komendantkę. – Izzy bawi się przepaską na oku. – Miałam wtedy chyba pięć lat.”
Dużym atutem tej powieści są bohaterowie. Każdy z nich, czy
jest pierwszoplanowy, czy drugoplanowy jest nietuzinkowy. Autorka włożyła w
nich wiele pracy, aby tak dobrze ich wykreować. Posiadają indywidualne
charaktery, część z nich jest bardzo denerwująca i z miejsca chciałoby się go
udusić. Ale są też tacy, których od razu można pokochać. W ten sposób do grona
najmniej lubianych przeze mnie osób trafiła Komendantka. Okropna osoba, która
jest w stanie przerazić każdego, choć jest tylko fikcyjną postacią. Będzie
śniła mi się po nocach i to czuję, że nie będzie to tylko raz ale, co jakiś
czas będzie mnie nawiedzać. Tak samo bardzo denerwowała mnie Helena, której
zachowania w ogóle nie rozumiałam i nigdy nie zrozumiem. Głównych bohaterów
możemy poznać bliżej, dzięki temu, że książka jest podzielona między nich. Raz
narratorem jest Laia, a raz Elias. Jest to dość dobre posunięcie, ale nie
powiem, żeby czasami mnie nie denerwowało, w szczególności kiedy działo się coś
bardzo ważnego, a tu nagle zaczynał się kolejny rozdział i była zmiana
narracji.
Powieść wywołuje wiele emocji u czytelnika. To jest jak
emocjonalne tornado, któremu nie sposób, nie dać się porwać. Nawet był taki
moment, kiedy łzy napłynęły mi do oczu. Mało brakowało abym zaczęła obgryzać
paznokcie, przez to napięcie, które towarzyszyło mi już od pierwszej strony. Czytałam
z zapartym tchem, nie odrywając się od lektury nawet na chwileczkę. Nie ważne,
co musiałam zrobić – zawsze miałam książkę w ręku i czytałam. Samo zakończenie
wywołało u mnie zdziwienie, nie spodziewałam się czegoś takiego. Wiele wątków
pozostało bez odpowiedzi, przez co apetyt na kolejną część tej trylogii
wzrasta. Już nie mogę się doczekać, kiedy w moje ręce wpadnie drugi tom, obym
nie musiała na to długo czekać.
Podsumowując – książka jest genialna, fenomenalna i warta
przeczytania.
Sabaa Tahir urodziła
się w Londynie, ale dorastała w prowadzonym przez jej rodzinę
osiemnastopokojowym motelu na pustyni Mojave w Kalifornii. Po ukończeniu
Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles rozpoczęła pracę jako redaktor w
dziale zagranicznym „Washington Post”. Sabaa mieszka obecnie z rodziną w San
Francisco.
Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 512
Data premiery: 4 listopada 2015
Wydawnictwo: Akurat
Lubię fantastykę, więc może kiedyś sięgnę po powyższą książkę, ale będę musiała mieć wojowniczy nastrój :)
OdpowiedzUsuńDlaczego będziesz musiała mieć wojowniczy nastrój?
UsuńNie, zdecydowanie książka ta nie jest dla mnie.
OdpowiedzUsuńCzeka na mojej półce,więc ogromnie się cieszę, że jest tak genialna :) Takie książki uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak Tobie się spodoba, chętnie poznam Twoje zdanie na jej temat :)
UsuńNiedługo będzie u mnie i mam nadzieję, że się nie zawiodę! ;-)
OdpowiedzUsuńjar-of-books.blogspot.com