Ponad pół roku musiałam czekać, aby w moje ręce trafił drugi
tom książki „Ogień i woda” (recenzja tutaj). Kiedy na początku roku
dowiedziałam się, że „Kamień i sól” będzie miało premierę w lutym, odliczałam
każdy dzień. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa IUVI, pozycja trafiła w moje ręce
przedpremierowo, dlatego już dziś mogę wam napisać, co o niej sądzę. A jak
można sądzić po mojej recenzji pierwszej części, jest to seria warta uwagi.
Pozostaje tylko pytanie, czy tym razem także byłam zachwycona, a może kontynuacja
była słabsza od swojej poprzedniczki?
Tella jest już w połowie Piekielnego Wyścigu. Za sobą ma
przeprawę przez dżunglę i pustynię. Teraz musi zmierzyć się z oceanem i górami.
Organizatorzy nie mają zamiaru ułatwiać przeprawy uczestnikom. Wprowadzają,
coraz bardziej pokrętne zasady, do których muszą się zastosować, nie mogą im
odmówić.
Komu można zaufać, kiedy wszyscy mają jakieś sekrety. Każdy
chce kogoś uratować i zrobi to za wszelką cenę. Jak sobie poradzić, kiedy ktoś,
kto cię wspierał, nagle przestaje to robić?
Wyścig dobiega końca. Pozostało niewiele czasu i jeszcze
mniej pokładów siły. Na początku było stu dwudziestu dwóch uczestników, do
ostatniego etapu staje ich zaledwie czterdziestu jeden. A zwycięzca może być
tylko jeden.
Czy to koniec z sojuszami i przyjaźnią między uczestnikami?
Co wymyślą organizatorzy, aby utrudnić im dotarcie do mety?
Kto wygra wyścig?
„- Rozchmurz się, lisie – mówi Guy do Madoxa. – Powinieneś mnie kochać.
Teraz ja się uśmiecham.
- Powinien, prawda?
Madox niechętnie nadstawia Guyowi swoje prawe ucho do pogłaskania.
- No tak, w końcu twój uczestnik nadal siedziałby w dżungli, gdyby nie ja.”
- No tak, w końcu twój uczestnik nadal siedziałby w dżungli, gdyby nie ja.”
„Kamień i sól” przebija pierwszą część. Jest bardziej
niebezpiecznie i o wiele więcej się dzieje. Nie mogłam się oderwać od czytania,
całkowicie zostałam pochłonięta przez historię skrywaną na stronach tej
powieści. Cały czas kibicowałam bohaterom i nie mogłam się zdecydować, kto z
nich powinien wygrać. Niestety, zakończenie wydaje się zbyt oczywiste, ale
nawet tutaj autorka nas zaskoczyła. A po przeczytaniu lektury jedyna myśl,
którą miałam w głowie, brzmiała tak: „To nie może się tak skończyć, to nie tak
miało być!”. Ta część jest nieprzewidywalna i pozostawia wiele niewiadomych. I
już nie mogę się doczekać, kiedy w moje ręce trafi trzeci tom, który może mi
dostarczyć wielu odpowiedzi.
„Świat wokół mnie się rozpada. Nie czuję mdlącego zapachu dużej ilości
krwi, nie słyszę uczestników krzyczących, jakby ich ciała właśnie trawił ogień.
Nie widzę wygłodniałych rekinów płynących w stronę zdobyczy. To się dzieje, ale
nie dociera do mnie. Nie tak naprawdę. Potrafię to zignorować. Potrafię
zablokować. Potrafię wtulić się w kogoś, kto musi być Guyem, i udawać, że to
się nie dzieje. Ale jest coś, przed czym nie potrafię uciec.
To odczucie.
Fizyczne odczucie szarpnięć szalupy, kiedy rekiny się zderzają, walcząc o najlepszy kawałek Jaxona. Czy to jego lewa ręka? Jego biodro? Jego zielone, pełne ogników oczy?
Fizyczne odczucie szarpnięć szalupy, kiedy rekiny się zderzają, walcząc o najlepszy kawałek Jaxona. Czy to jego lewa ręka? Jego biodro? Jego zielone, pełne ogników oczy?
Krzyczę.”
Tella bardzo się zmieniła. Już nie jest tą samą dziewczyną
sprzed morderczego wyścigu. Największa zmiana zachodzi w niej, kiedy Guy
stwierdza, że bez niego by sobie nie poradziła. Od tego momentu sama podejmuje
decyzje, nie liczy już na innych. Stawia czoło wszelkim przeciwnością, nie
ważne, co ją czeka, jak maszyna brnie do przodu, byleby wygrać lek dla swojego
brata, choć nie zawsze pamięta, że to właśnie dla niego jest w tym miejscu. Nie
każde podjęte przez nią wybory są rozsądne. Niekiedy była bezmyślna, ale zawsze
starała się naprawić to, co zepsuła. Mimo wyścigu nie stała się złym
człowiekiem. Posiada w sobie duże pokłady dobroci, które nie tylko ludzie
potrafili docenić, a także Pandory.
„Zatrzymuję się więc, obracam się w stronę lawiny i choć mam ochotę wyć
z rozpaczy, czekam na nią jak wojownik na przeciwnika. Kiedy będzie mnie
zabijać, kiedy będzie wyciskać z moich płuc ostatni dech, niech wie, że się nie
bałam. Jeżeli ludzie, którzy organizują ten wyścig, teraz na mnie patrzą –
gdzieś tam, jakimś sposobem – to chcę, żeby widzieli moją twarz.”
Moje emocje buzowały podczas czytania, jak i już po
zakończeniu lektury. Nie mogłam dojść do siebie. W pewnym momencie bałam się,
że autorka ma zamiar wprowadzić trójkąt miłosny do już i tak idealnej fabuły.
Na całe szczęście się pomyliłam. Tu naprawdę nic nie jest pewne, nawet to, czy
Tella dotrze do mety. Nie znajdziemy tutaj utartych schematów, które mogłyby
nam podpowiedzieć, co się wydarzy. „Kamień i sól” to obraz, który wprowadza
wiele wątków, zwrotów akcji i pytań, na które nie ma odpowiedzi. Tak naprawdę wiemy
wszystko, ale nic nie wiemy. Aż boję się pomyśleć, jak potoczą się dalsze losy
naszych bohaterów.
Autorka zadbała także o wszystkie szczegóły. Nie oszczędza
nam krwawych opisów, ale nie zapomina o zwykłych drobnostkach, takich jak fauna
i flora, czy wygląd tubylców. Dzięki temu czujemy się, jakbyśmy sami tam byli i
przemierzali daną scenerię. Emocje przeżywane przez bohaterów, odczuwamy razem
z nimi. Płaczemy, śmiejemy się, a nawet denerwujemy. Cały czas czujemy
niepewność, wiemy, że to jeszcze nie wszystko i może być tylko gorzej. A to nie
lada wyczyn. Pisarka zadbała także o to, abyśmy byli podejrzliwi wobec każdego
nowego uczestnika, który pojawia się w najbliższym otoczeniu. Podejrzliwość, a
nawet mogę nazwać to paranoją, bo nikomu nie ufałam i zastanawiałam się, jak
Tella może z nimi w ogóle rozmawiać. Dla mnie było to nie do pomyślenia.
Jeśli myślicie, że Victoria Scott, pokazała cały zakres
swoich możliwości w pierwszej części, jesteście w błędzie. „Kamień i sól”
wprowadza nas w nowe wyżyny i nie jestem pewna, czy autorka nie ma jeszcze
jakichś asów w rękawie. W żadnym przypadku nie można się na to wszystko
przygotować. Jestem zachwycona i czekam na więcej.
Moja ocena: 10/10
Liczba stron: 368
Data premiery: 17 luty 2016
Wydawnictwo: IUVI
Nie czytałam pierwszej części, ale Twój entuzjazm jest tak zaraźliwy, że mam straszna ochotę to nadrobić :D Aktualnie nie mam czasu na nowe ksiażki, ale na pewno w przyszłości nadrobię to i zapoznam się z całą trylogią (tak?)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Chyba tak ;) Nie chcę nikogo w błąd wprowadzać, ale gdzieś kiedyś jakaś informacja mi mignęła, że jest to trylogia...
UsuńSzkoda, że nie czytałam 1 części, ale może to nadrobię :)
OdpowiedzUsuńPowinnaś :D Naprawdę warto zapoznać się z tą serią :)
UsuńDruga część według mnie jest lepsza. Dzięki Empikowi w Toruniu i jego pomyłce kupiłam ją 6 lutego. Numery stron z romantycznymi fragmentami. 118 176 177 178 180 181! 182! 259! 260! 286 287 i wyczekiwane wyznanie na stronie 364
OdpowiedzUsuńHmmmm... pierwszy raz słyszę o takiej pomyłce, ale miałaś ogromne szczęście! Tylko pozazdrościć..
Usuń