„Tytany” to najnowsza propozycja od Wydawnictwa IUVI. Nie
będę oszukiwać, bardzo czekałam na premierę tej książki, w szczególności, że z
twórczością autorki miałam okazję już się zapoznać, czytając serię „Ogień i
woda” (recenzje znajdziecie tutaj i tu). Pokładałam duże nadzieje w jej
kolejnym dziele, a przede wszystkim byłam ciekawa, co ciekawego znajdę w
„Tytanach”. A jak wiadomo, powieści młodzieżowe lubią być dość schematyczne i
przewidywalne, z drugiej strony Victoria Scott pokazała już, że jej powieści
zaskakują swoich czytelników. A jak było w tym przypadku, którą drogę obrała
autorka?
Tytany. Jedno krótkie słowo, wokół którego obraca się cały
świat Astrid. Pół konie, pół maszyny. Jednym przynoszą chwałę, a innym hańbę.
Wszystko w zależności od tego, po której stronie płotu się znajdujesz.
Teraz kiedy Astrid dostaje szansę od losu, aby dosiąść
tytana i uczestniczyć w derbach, nie waha się ani chwili. Wszystko stawia na
jedną kartę. Bo kiedy stoi się po niewłaściwej stronie płotu, wygrana w derbach
to szansa na nowe, lepsze życie.
Jeden sezon, jeden tytan, jeden dżokej. Taka szansa już nigdy
się nie powtórzy…
Czy Astrid ma szansę wygrać, kiedy cały świat jest przeciwko
niej?
Z jakimi trudnościami będzie musiała się zmierzyć?
„Konie są przerażające i jednocześnie piękne. To bezmyślne bestie, ale
w światłach stadionu, gdy ich ciała przemierzają tor jak duchy, są wspaniałe.
W dniu, w którym po raz pierwszy oglądam gonitwę tytanów, mam trzynaście lat.
W dniu, w którym po raz pierwszy oglądam gonitwę tytanów, mam trzynaście lat.
Tego samego dnia widzę, jak umiera człowiek.”
„Tytany” to jedna z bardziej zaskakujących książek, z
którymi do tej pory się spotkałam. Oprócz jakby mogło się wydawać, głównego
tematu mechanicznych koni, możemy spotkać wiele pomniejszych wątków, które są
filarami całej tej historii. Autorka sprawnie łączy ze sobą różnorodną
tematykę, która na pierwszy rzut oka nie ma ze sobą nic wspólnego. Do samego
końca nic nie było pewne w tej książce, przez co towarzyszyło mi niesamowite
napięcie i nie było sposobności, abym mogła się od niej oderwać. Z jednej
strony brutalny świat zwykłych ludzi — hazard, bieda, przytłaczające problemy,
zaś z drugiej bogacze, którzy patrzą na wszystkich z góry.
„- Słyszałeś, co powiedziała Magnolia? Powinniśmy po prostu dobrze się
bawić.
Skobel parska, a ja się uśmiecham.
- Wiem, co masz na myśli – mówię. Ja też chcę wygrać. To nasza jedyna szansa, żeby ścigać się dalej. Nikt nie będzie chciał sponsorować ubogiej dziewczyny z hrabstwa Warren i przedawnionego modelu tytana. Mimo to… mimo to uważam, że wyglądasz dość profesjonalnie.”
Skobel parska, a ja się uśmiecham.
- Wiem, co masz na myśli – mówię. Ja też chcę wygrać. To nasza jedyna szansa, żeby ścigać się dalej. Nikt nie będzie chciał sponsorować ubogiej dziewczyny z hrabstwa Warren i przedawnionego modelu tytana. Mimo to… mimo to uważam, że wyglądasz dość profesjonalnie.”
Astrid to zwykła nastolatka, która marzy tylko o jednym –
aby kiedyś dosiąść tytana. Te mechaniczne konie są dla niej wszystkim. Odległe
marzenie, które w jej sytuacji jest nie do spełnienia, aż do momentu, kiedy w
jej życiu pojawia się dziwny „staruszek”. Od tej pory nic już nie jest takie
samo. Z natury spokojna i zgodnie ze swoim wiekiem rozkapryszona dziewucha.
Nikomu nie ufa, teraz liczy tylko na siebie. Zbyt wiele może stracić, a zarazem
nie ma nic do stracenia. Mimo że nie jest faworytem w tych wyścigach, jej
geniusz matematyczny i zawziętość wraz z dobrym szkoleniem mogą odmienić jej
los.
Victoria Scott po raz kolejny zaskakuje swoją twórczością.
Niby pisze powieści młodzieżowe, a są one nad wyraz dojrzałe. Pokazują
zachodzące zmiany w bohaterach, które czasem bardzo ciężko wyodrębnić w innych
tego typu książkach. Tworzy postacie pełnowymiarowe, nie są przerysowane, ani
zbyt płytkie. Czasami łatwo się pogubić gdzie jest granica między fikcją a
światem realnym. I najlepsze jest w tym wszystkim, że każdy ma swoją osobowość,
nic nie jest na jedno kopyto, a nie każdemu autorowi wychodzi to z taką
precyzją i z tak licznymi detalami. Jestem pełna podziwu dla jej umiejętności i
wiem, że nie raz zostanę przez nią jeszcze zaskoczona.
Z założenia zawsze, lubię się czepiać niedociągnięć w
książkach. Niestety (a może i stety), w zależności jak na to patrzeć, tu nie
znalazłam nic, co by spowodowało, że mogłabym powytykać błędy. Powieść jest
naprawdę dopracowana w najmniejszych detalach. Brutalna, niebezpieczna, bardzo
emocjonująca. Wielu czytelników straci dla niej swoje serca. Ciekawy motyw
przewodni mechanicznych koni, który przynajmniej dla mnie jest czymś nowym i
wcześniej z czymś takim się nie spotkałam, to powiew świeżości w tego typu literaturze.
Już nie mogę się doczekać, jaka będzie następna książka autorki. Oby była tak
doskonała, jak „Tytany” albo nawet i lepsza.
Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 336
Data premiery: 2 czerwca 2016
Wydawnictwo: IUVI
Słyszałam o tej powieści wiele dobrego, ale wciąż mi do niej nie po drodze, trochę się jej obawiam - ten temat wydaje mi się dość dziwny xD Pół konie, pół maszyny? No, zobaczę, może sięgnę po tę książkę, kiedy będę potrzebowała czegoś oryginalnego.
OdpowiedzUsuńPrzepłakałam zakończenie. Bardzo dobra książka :) motyw zmechanizowanych koni - strzał w dziesiątkę. Czegoś takiego jeszcze nie było.
OdpowiedzUsuń