„Moje nowe życie”, to książka, której się nie spodziewałam.
Pewnego dnia po prostu znalazłam awizo w skrzynce na listy, a na poczcie
dostałam paczkę, w której się znajdowała. Leżała bardzo długo na półce,
szczerze nawet nie wiem, ile minęło czasu, za nim zdecydowałam się ją
przeczytać. Gdyby nie „Bezsenność z książką”, którą organizowałam na
Facebooku’u wraz z zaprzyjaźnioną blogerką, do tej pory podejrzewam, że by
czekała na swoją kolej. A wszystko dlatego, że ta pozycja nie była czymś, co
chciałam przeczytać, nie mniej jednak musiałam dać jej szansę i chociaż
spróbować, chciałam mieć czyste sumienie, żebym sama sobie nie mogła zarzucić,
że nawet nie spróbowałam, a z góry ją skreśliłam…
Zaskakująca i mądra
książka o dorastaniu w świecie, który zmienia się na zawsze.
Piętnastoletnia
mieszkanka Nowego Jorku, Daisy, zostaje wysłana do Anglii do swojej ciotki i
kuzynów, których nigdy wcześniej nie miała okazji poznać. Daisy nie długo
cieszy spokojnym pobytem na farmie. Tuż po jej przyjeździe ciotka wyjeżdża w biznesową
podróż, a w Londynie wybuchają bomby. Miasto zostaje zaatakowane przez nieznaną
armię.
Mieszkańcy wioski
zostają odcięci od sieci elektrycznej, co czyni farmę jeszcze bardziej
odizolowaną od centrum dramatycznych wydarzeń. Mimo toczącej się wojny dom
ciotki jawi się jako najbezpieczniejsze miejsce na ziemi, w którym między Daisy
a jej kuzynami rodzi się niezwykła więź.
Ale konflikt zbrojny
rozwija się, zostawione same sobie dzieci muszą stawić czoła nieznanemu i
przerażającemu światu, który zmieni je na zawsze…
Nie wierzcie temu opisowi, jest bardzo mylący. Osobiście nie
znalazłam w tej książce nic zaskakującego ani mądrego. Wręcz przeciwnie,
książka była bardzo męcząca. Przez pierwszą jej połowę szukałam w niej jakiegoś
ukrytego sensu, niestety nie znalazłam. Gubiłam się w czasie i przestrzeni, nie
do końca byłam pewna, w jakich czasach tak naprawdę jest osadzona ta historia.
A wskazówek próżno było szukać, tylko smartfon mógł wskazywać na czas
teraźniejszy, a nawet mimo tego kilkukrotnie musiałam wracać się do tego
fragmentu i upewniać, że na pewno tak jest.
W tej recenzji nie znajdziecie cytatów!
Daisy to nastolatka z problemami o podłożu psychologicznym.
Ma także problemy ze swoją macochą i dlatego decyduje się wyjechać za ocean do
ciotki i kuzynostwa, których nigdy na oczy nie widziała. Od momentu, kiedy
wysiadła z samolotu, a jeden z kuzynów odebrał ją i zawiózł do nowego domu, nic
już dla niej nie jest takie same. Farma, na której zamieszkała, wydaje się być
oderwana od rzeczywistości. Ciotka ma bardzo luźne podejście do życia i wydaje
się, że tylko praca ją interesuje, dlatego też wyjeżdża w służbowych sprawach.
W tym czasie wybucha wojna, która nie omija nawet tej farmy.
Będę z wami szczera. Pisanie tej recenzji jest ogromnym
wysiłkiem dla mnie, niby najprościej wytknąć wszystkie błędy, ale w tym
przypadku wolałabym napisać jedno słowo — GNIOT, i więcej się na ten temat nie
rozpisywać, bo szkoda mojego zachodu. Według mnie szkoda było marnować papier
na tę powieść. Autorka postawiła sobie zadanie napisania czegoś, co miało
wprawić czytelnika w zadumę, osłupienie i podziw, a wyszło całkiem inaczej.
Nawet w pewnym momencie pojawiły się elementy paranormalne i choć one miały być
czymś, co nie powinno się rzucać w oczy, to mnie bawiły, były wręcz
przekomiczne, a przede wszystkim zostały wciśnięte na siłę.
Druga połowa książki okazała się lepsza niż jej początek,
jednak nie na tyle, że mogłabym zmienić o niej zdanie. Wojna jest straszna,
zmienia ludzi i obyczaje. Wymusza na dzieciach szybsze dorastanie i każdy
dzień, to walka o przetrwanie. Jednak tutaj było to zbyt powierzchowne, nie
czułam żadnej głębi w tych słowach, brakowało mi dramatyzmu towarzyszącego tego
typu sytuacją, a najgorsze jest to, że słowa nie wzbudziły we mnie żadnych
emocji, oprócz obojętności. Modliłam się, tylko aby jak najszybciej nastał
koniec. Podsumowując „Moje nowe życie”, okazało się zbiorem porażek. W mojej
skromnej ocenie nie zyska wielu czytelników, no, chyba że są tu jacyś
masochiści, którzy lubią bardzo złe książki i czerpią satysfakcje z czytania
gniotów. Osobiście polecam omijać ten tytuł.
Moja ocena: 2/10
Liczba stron: 192
Data premiery: 18 maja 2016
Wydawnictwo: YA!
Moje wielkie rozczarowanie 2016 roku. Też podobnie ją oceniłam :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytałam w zeszłym roku i też była moim wielkim rozczarowaniem... Znalazła się nawet w Top 7 najgorszych pozycji :/
Usuń