John Green ostatnimi czasami jest bardzo popularnym autorem.
Do tej pory nie czytałam żadnej jego książki, choć miałam na nie wielką ochotę.
Zawsze coś mi przeszkadzało, a to za dużo lektur na półce, a to nie było w
bibliotece i tak oto takim sposobem minęło dużo czasu za nim zapoznałam się z
jego twórczością. Jednak gdy tylko zobaczyłam zwiastun filmowy ekranizacji
książki „Papierowe miasta”, zaparłam się rękami i nogami, tym razem nic mi nie
mogło przeszkodzić, poleciałam do biblioteki, wypożyczyłam książkę i od razu
zabrałam się do czytania…
Świat Quentina Jacobsena kręci się wokół jego sąsiadki Margo
Roth Spiegelman. Od dziewięciu lat nie uczestniczy w jego życiu, ale to mu nie
przeszkadza kiedy w środku nocy zjawia się u niego w oknie i prosi go o przysługę.
Mściwa dziewczyna wymyśliła misterny plan zemsty i planuje wcielić go w życie.
Quentin z oporami zgadza się pomóc jej, po całonocnej wyprawie nastaje nowy
dzień i wygląda na to, że nic się nie zmieniło. Jednak Margo zaginęła, a może
raczej znów uciekła. Pozostawiła po sobie wskazówki dla chłopaka, a on rusza
ich tropem, mając nadzieję odnaleźć Margo…
Im więcej czasu upływa tym mniejsza szansa na odnalezienie
jej żywej, a także Quentin poznaje na nowo swoją sąsiadkę, którą wydawałoby się
zna doskonale…
Obawiałam się, że twórczość autora może być przereklamowana.
Niby wszyscy się nim zachwycają, ale jakoś i tak miałam pewne obawy. Teraz już
wiem, że były całkowicie niezasadne, a w bliskiej przyszłości sięgnę po kolejne
jego pozycje. „Papierowe miasta” urzekły mnie swoim klimatem, niby historia
niczym się nie wyróżniająca od innych, jednak jest w niej coś takiego co
przyciąga czytelnika. Dzięki temu przepadłam, a książkę pochłonęłam jednym
tchem. Nie jest to jedna z tych głupiutkich opowieści o zwykłych romansach,
między wierszami można doszukać się głębszego przesłania, aż dziwne, że o tak
oczywistej rzeczy często zapominamy…
Quentin to osiemnastolatek w ostatniej klasie liceum.
Uwielbia rutynę w swoim życiu, nie pije alkoholu i nie miewa żadnych wyskoków.
Ot, taki zwykły przeciętny chłopak, nie należący do paczki popularnych ludzi w
szkole, przez co dość często jest ofiara żartów ze strony właśnie tych
popularnych. Jak na swój wiek, jest bardzo dojrzały, może to dzięki rodzicom,
którzy są psychoterapeutami, a on poniekąd jest ich „królikiem doświadczalnym”
i dowodem ich umiejętności. Bezproblemowe życie kończy się, kiedy wkracza w nie
na nowo Margo. Szalona, odważna, popularna. Ideał z jego snów.
Podczas czytania targało mną wiele emocji, cały czas zastanawiałam
się nad sensem tego, co właśnie czytam. Mimo że skupiałam się głównie na
lekturze, cały czas, gdzieś w myślach wszystko analizowałam. Mój umysł pracował
na wysokich obrotach, bo przecież jeszcze były wskazówki, za którymi podążałam
wraz z głównym bohaterem. To aż dziwne, że w tak niepozornej książce znajdujemy
tyle wartościowych rzeczy. Miłość i przyjaźń z różnych perspektyw może być
inaczej odbierana. Postrzeganie tych dwóch oczywistych dla nas rzeczy, zmienia
się wraz z naszym nastrojem i nastawieniem do otoczenia. Często o tym
zapominając ranimy bliskie nam osoby.
Głównym atutem tej pozycji jest sposób z jakim autor
obchodzi się ze swoimi bohaterami. Wszystkich stawia na równi, nikogo nie
dyskryminuje, a dodatkowo pokazuje wszystkie aspekty nastoletniego życia. Widzimy
ich niedoskonałości, jak targają nimi emocje i na czym im najbardziej zależy.
Żadna postać nie jest „papierowa”, każda z nich jest bardzo dobrze wykreowana,
dzięki czemu staje się realistyczna. Lektura jest dopracowana w każdym
najmniejszym detalu. Nie ma niczego, do czego mogłabym się przyczepić. Żałuję
tylko, że tak późno sięgnęłam po twórczość autora, ale teraz sobie obiecuję, że
znajdę chwilę i przeczytam inne pozycje pisarza.
John Green to autor książek dla młodzieży, które bez
problemów trafiają na listy bestsellerów New York Timesa i które otrzymują
wiele nagród, jak choćby nagrodę im. Michaela L. Printza czy nagrodę im. Edgara
Poe. Wspólnie ze swoim bratem Hankiem tworzy projekt vlogbrothers w serwisie
youtube, który dał początek wspaniałemu ruchowi zwanemu
"nerdfighterią".
Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 400
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: Bukowy Las
Czytałam i niestety muszę stwierdzić, że nie wspominam jej za dobrze. Okropnie się wynudziłam podczas lektury :(
OdpowiedzUsuńNie każdemu książka musi się podobać... Kwestia gustu ;)
UsuńJa po Gwiazdach po Greena juz nie sięgnę :) nie będę ryzykować. Ostatnio zresztą i tak wielbię polskich autorów
OdpowiedzUsuńGwiazd nie czytałam, ale mam zamiar to zrobić, jak znajdę chwilę czasu... Jestem ciekawa czy mnie się spodobają...
UsuńZaraz po przeczytaniu uznałam "A taka sobie książka", teraz jednak kilka miesięcy później sądzę, że przebija nawet GNW. Serio. I niesamowicie nie mogę się już doczekać filmu <3
OdpowiedzUsuńJa również czekam na film :D Mam tylko nadzieję, że nie popsuli go tak jak większość ekranizacji...
UsuńNie czytałem żadnej książki Greena. Na razie planuję zabrać się za "gwiazd naszych wina", a może potem za "papierowe miasta". Pozdrawiam :-) Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńPolecam "Papierowe miasta", w sumie to była moja pierwsza książka tego autora :)
UsuńDo tej pory czytałam 3 książki tego autora. Cóż, szału na mnie nie zrobiły, ale może dam Greenowi jeszcze jedną szansę i sięgnę po ,,Papierowe miasta".
OdpowiedzUsuńA które książki czytałaś? I co Ci się w nich nie podobało?
UsuńCiekawa ksiązka
OdpowiedzUsuńOj tak :)
UsuńTak dużo słyszałam o tym autorze, jest bardzo popularny ostatnio, jednak nie miałam okazji jeszcze sięgnąć po jego żadną książkę. Oglądałam jednak film "gwiazd naszych wina" i szczerze mówiąc, nie wiem czy chcę. :)
OdpowiedzUsuńFilmu nie oglądałam, nie miałam okazji.. Wszyscy sobie chwalą jego twórczość, także postaram zapoznać się zresztą jego pozycji :)
UsuńPrzyjemnie spędziłam czas w jej towarzystwie
OdpowiedzUsuńJa również :)
UsuńMoże kiedyś w końcu sięgnę po Greena. Może. :)
OdpowiedzUsuńU mnie ciężko z nadrabianiem zaległości... Zbyt dużo nowości i zbyt mało czasu...
UsuńNie czytałam żadnego Greena, nawet ''Gwiazd naszych wina'', ale gdybym miała wybierać, to prędzej sięgnęłabym po ''Papierowe Miasta''.
OdpowiedzUsuńJa również tak zrobiłam, nie wiem dlaczego ale mam jakieś dziwne przeczucia do "Gwiazd naszych wina"...
UsuńKsiążek tego autora nie ma niestety w mojej bibliotece :(
OdpowiedzUsuńW mojej na szczęście są, starają się być na bieżąco z nowościami, choć to małe miasto...
UsuńKsiążka czeka na mnie na półce i czuję, że wkrótce będę musiała się za nią zabrać - w końcu ekranizacja tuż tuż ;)
OdpowiedzUsuńLepiej przeczytać przed ekranizacją, bo wiem sama po sobie, że później mam lenia jak już obejrzę film ;)
UsuńZdradzę ci, że według mnie z każdą kolejną powieścią Green jest gorszy, bo wciąż powiela ten sam schemat, za którymś razem robi się to nudne. Przede mną jeszcze "Will Grayson, Will Grayson" co prawda, ale mam obawy co do tej książki. Mimo to, Papierowe miasta i Gwiazd naszych wina zachwyciły mnie :)
OdpowiedzUsuńHmmm... Schematy niszczą nawet najlepsze książki. Spróbuje zapoznać się z jakąś jeszcze jego książka, ale nie wiem czy szybko to nastąpi...
UsuńJakoś nie wiem.. wydaje mi się, że ksiazka byłaby taka sama jak wszystkie inne.. Nie powiem, po przeczytaniu "Gwiazd naszych wina" bardzo polubiłam styl Greena i jesli o to chodzi, na pewno kazda z jego ksiażek czyta sie przyjemnie, ale mimo to, nie jestem przekonana, czy kolejna pozycja dla mlodziezy do mnie przemówi..
OdpowiedzUsuńChyba bede musiała się przekonać :D
Pozdrawiam!
Czasami warto zaryzykować, ja wciąż tak robię, niestety czasami źle to się kończy i daje upust nerwom pisząc swoje opinie ;) A niekiedy muszę odpocząć od czytania i się wyciszyć, jestem pewna, że kiedyś, po jakiejś wstrętnej lekturze, zamkną mnie w pokoju bez klamek ;)
UsuńJa się sparzyłam na "19 razy Katherine", ale skoro tę książkę tak rekomendujesz, to może się na nią skuszę ;)
OdpowiedzUsuńwww.maialis.pl
Widzę, że twórczość autora ma tak samo dużo przeciwników, co zwolenników..
UsuńNie znam jeszcze żadnej książki autora. Długo się przed nim broniłam, ale niedługo mam zamiar zacząć "Gwiazd naszych wina". Ciekawe, co wyjdzie z tego eksperymentu :)
OdpowiedzUsuńJa również długo się przed nim broniłam, pękłam dopiero jak zobaczyłam zwiastun "Papierowych miast" widocznie przyszedł na mnie już ten czas...
UsuńCzytałam tylko GNW, ale bardzo mi się podobała i planuję poznać inne :)
OdpowiedzUsuńNa ten moment mam chęć przeczytać inne książki autora, ale słyszałam skrajne opinie i trochę się waham. Może kiedyś, jak będę miała więcej wolnego czasu...
Usuń