lipca 21, 2017

Sui Ishida - Tokyo Ghoul t.12

To już dwunasty raz, kiedy to będę przynudzać was swoją opinią na temat „Tokyo Ghoul”. Sporo tych tomów, a zarazem także mało, przynajmniej porównując z innymi tytułami, które potrafią mieć ich ponad czterdzieści. Dla osób, które nie są przyzwyczajone do takich rozległych lektur, może się wydawać to ciut dziwne i nudne. Nic bardziej mylnego, co już powtarzam od samego początku, w tym przypadku nie można narzekać na brak rozrywki podczas czytania. I to jest ta magia, którą kocham najbardziej, jakkolwiek to dziwnie brzmi. Uwielbiam tasiemce i zawsze chcę, aby jak najdłużej trwały…

Kaneki wyruszył na poszukiwania odpowiedzi… jednak tajemnice, które odkrył, zmuszają go do przemyśleń. Poznając przeszłość, poznaję prawdziwą naturę niektórych ghuli…
Poczucie winy nie daje o sobie zapomnieć… wcześniej nie potrafił słuchać tego, co mówią inni, czy tym razem coś się zmieni?
BSG wciąż próbuje rozwikłać zagadkę Sowy. Sprawa, która do tej pory wydawała się beznadziejna, teraz ma szansę zostać rozwiązana. Po zebraniu informacji układanka zaczyna się układać…
Sen Takatsuki wciąż krąży wokół ghuli… dziwnym przypadkiem wpada na Minami…
Kim jest i czego tak naprawdę chce, ta genialna pisarka?


Mimo tego, że w tym tomiku nie można spodziewać się spektakularnych akcji, które zapierają dech w piersiach, wciąż coraz szerzej otwierają mi się oczy ze zdziwienia. Po ostatniej akcji była potrzebna taka chwila, aby emocje mogły opaść i mimo że zaczęła się już w poprzednim tomiku, to nadal trwa, w końcu chyba dostaliśmy szansę na poznanie odpowiedzi na nurtujące nas pytania (pewnie pozory mylą). Niby jest spokojnie, a jednak przeszłość także potrafi zaskoczyć. No i to zakończenie, które wbija człowieka w fotel… coś pięknego, a ja głupia i taka naiwna, myślałam, że już wszystko się ułoży. Nadzieja matką głupich. No jestem ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie.


„ – Rize, którą znałem, z którą rozmawiałem była pewna siebie, niezależna, silna, bezwzględna… dlatego ją pożarłem i posiadłem ją i jej siłę. Jeśli zniknie, stanę się bezsilny, bo jestem tylko człowiekiem. Jeśli zniknie…
- Ken… Mylisz się. Choć nie zawsze bezpośrednio, ale obserwowałem twoje walki z Gołębiami, z Tsukiyamą, z Aogiri, z każdym. Zawsze musiałeś liczyć na siebie. Nie na Rize, nie na kogokolwiek innego. To była twoja własna siła.”


Touka, ta wiecznie obojętna dziewczyna, nie może pogodzić się z odejściem Kanekigo. Mimo tego, że skupiła się na nauce i egzaminach końcowych, wciąż o nim rozmyśla. Czy będzie miała szansę, aby dać upust swoim emocją i powiedzieć mu, co leży jej na sercu?
Tsukiyama, to wciąż ten stary i jakże dobrze nam znany krętacz. Jego gra aktorska jest niesamowita. Jest silnym sprzymierzeńcem, ale nie do końca jest szczery i nie wolno mu ufać. W najmniej odpowiednim momencie może stanąć przeciwko dotychczasowym sojusznikom.
I na koniec nie można zapomnieć o jakże ekscentrycznej pisarce, jaką jest Sen Takatsuki. Posiada przydatne informacje i stąpa po bardzo kruchym lodzie. Jej natura wciąż pozostaje tajemnicą, tak samo, jak jej zamiary. Kim jest ta kobieta?

Mimo że tak naprawdę zbliżamy się do końca „Tokyo Ghoul”, to perspektywa kontynuacji tego tytułu przewiduje, że nie wszystkie wątki zostaną zakończone. Jestem ciekawa, na ile możemy liczyć, co zostanie wyjaśnione, a co nadal będzie tajemnicą. Nie mogę przestać o tym myśleć. Ten tomik pokazuje, że im bliżej końca, tym bardziej to wszystko robi się zagmatwane, zbyt wiele zostało do powiedzenia, żeby pozostałe dwie części tej serii mogły wszystko wytłumaczyć. Nie jestem w stanie w to uwierzyć. Wiem, pewnie się powtarzam, ale jeśli jesteście do tyłu z mangą, pewnie was tez to nurtuje, bo nie wierzę, że nie…

Na ten moment też mam kilka ulubionych postaci, w szczególności ze względu na ich charakter. Historia Yomo, czy nawet tajemniczego szefa Anteiku, podbiła moje serce. Kanekiego nie zawsze popieram w jego rozumowaniu, jednak nie zmienia to faktu, że jest nietypową postacią, przynajmniej dla mnie. Było wielu do niego podobnych, ale… on wciąż się w tym wszystkim wyróżnia. A najbardziej w tym wszystkim mylącym czynnikiem jest jego wygląd. Pozory lubią mylić, taka jest niezmienna prawda. I może ten fakt was nie zaskoczy i wiem, że to bardzo płytkie z mojej strony, ale nienawidzę BSG (to tak na marginesie). Owszem rozumiem ich, ale nie oszukujmy się, za tym musi się kryć coś więcej…

Rozpisałam się dzisiaj, trochę odbiegłam od tematu, ale ten tomik wzbudził we mnie pewną nostalgię, zmusił do przemyśleń i ponownej analizy całej fabuły. Dzięki temu mam pewne swoje podejrzenia, ale to nie temat na teraz, tym będę się martwić później…



Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 200
Data premiery: 15 lutego 2017
Wydawnictwo: Waneko
         


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger