Estelle Maskame podbiła moje serce serią Dimily, dlatego,
gdy dowiedziałam się, że zostanie u nas wydana kolejna książka autorki,
skakałam z radości. Pech chciał, że dotarła ona do mnie, kiedy ja miałam
najwięcej dodatkowych obowiązków na głowie i nie miałam czasu się za nią
zabrać. Z czasem zaczęły pojawiać się także kolejne opinie i jakimś cudem
zawsze trafiałam na takie niepochlebne, przez które mój entuzjazm związany z
jej nową powieścią, drastycznie opadał. Takim oto sposobem, lektura schodziła
na dalszy plan, a wszystkie inne pozycje czekające w kolejce na moim parapecie
wydawały się o wiele bardziej interesujące. Czy faktycznie miałam się czego
obawiać?
Czasami najłatwiej jest po prostu uciec, milczeć, odwrócić
wzrok… Kenzie tak zrobiła. Zwyczajnie uciekła od problemu, od dwójki
przyjaciół, którzy bardzo potrzebowali jej wsparcia.
Od tamtych wydarzeń minął rok. Ale w życiu dziewczyny czegoś
brakuje, a właściwie kogoś… przez kilka przypadkowych zdarzeń dostaje kolejną
szansę na odbudowanie dawniej więzi, ale czy będzie miała odwagę zmierzyć się z
przeszłością? Czy mimo upływu czasu, będzie w stanie rozmawiać tak, jakby ich
ostatnie spotkanie było dopiero wczoraj?
A co zrobi, kiedy na jej drodze staną kolejne przeszkody?
Kiedy okaże się, że prawda, którą dotąd znała, jest zwykłym kłamstwem? Czy znów
ucieknie?
Estelle Maskame po raz kolejny zabrała się za poważne
tematy, które miały zrobić na czytelniku wrażenie i sprawić, że książka
zostanie przez niego pochłonięta. Owszem, udało jej się, ale tylko po części w
przynajmniej w moim przypadku. Książka jest cudowna, czyta się lekko, wręcz
jednym tchem i do tego przyjemnie umila czas. Ale, czy wszystko jest takie
doskonałe, jakby się wydawało? Jak sami widzicie, cel częściowo został
osiągnięty, ale… no właśnie, nie wszystko jest takie cukierkowe. Wnętrze
pozostawia kilka kwestii do przedyskutowania. I nie daje pełnej satysfakcji,
jaką bym oczekiwała jako jej fanka. O tym za chwilę dowiecie się więcej.
„Nigdy nie rozumiałam, dlaczego o poniedziałku mówi się, że jest
najgorszym dniem tygodnia. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Takie są
niedziele. Jest w nich jakaś cisza i bezruch, których od zawsze nienawidziłam.”
McKenzie to nastolatka, która doskonale ukrywa swoje
problemy. Nikt z jej otoczenia nie wie, z czym musi się zmagać, gdyż doskonale
zamyka wszelkie problemy za drzwiami swojego domu. Jej znajomi nigdy niczego
nie zauważyli, co tylko ułatwia jej dotrzymanie rodzinnego sekretu. Z tych
przyczyn wycofała się także z życia dwójki jej najbliższych przyjaciół.
Tragedia, która się wydarzyła, nie pozwoliła Kenzie kontynuować tej znajomości.
Posunęła się nawet o krok dalej i odsunęła od nich resztę swoich przyjaciół,
aby było jej łatwiej funkcjonować w nowej rzeczywistości. Unikanie weszło jej w
krew i pewnie dalej by tak robiła, gdyby nie przypadkowe spotkanie.
„Chociaż dokuczają mi stopy, mam ochotę przetańczyć ten ból, byle z
Jadenem, i oto teraz, trzymając się za ręce, na oczach całej szkoły kierujemy
się na sam środek parkietu.”
Powiem tak, główna bohaterka jest jedną z najbardziej
irytujących postaci, z którą miałam do czynienia. Uwierzcie mi, że to, co
wyrabia ta dziewucha, jakimi intencjami się kieruje, jest zwyczajnie nie
zrozumiałe. Rozumiem, że autorka chciała poruszyć trudne tematy, ale to w
zupełności nie trzyma się kupy i jest zwyczajnie naciągane (przynajmniej ja to
tak odebrałam). I jeszcze ten tragiczny początek, w którym to z dziesięć razy
jest nam tłumaczone, jaka to Kenzie jest pokrzywdzona przez los. W zupełności
do mnie to nie przemówiło i jedynie miałam chęć zamknąć książkę. Owszem, pewne
sprawy mogą się odbijać na nastolatkach w taki lub inny sposób, jednak tutaj
było to przedstawione w jeden z najgorszych możliwych sposobów, który nie
wzbudza pożądanych emocji.
„ – Wciąż jeszcze nie wierzę, że tak się potoczył ten wieczór – marudzi
Jaden, nachylając się nade mną. Przybliża się i od tyłu obejmuje mnie w pasie,
a potem, tuląc się do mnie i opierając brodę na moim ramieniu, obserwuje, jak
płucze włosy Dani. Podoba mi się, że spędzam czas z nimi obojgiem. – Że
naprawdę tu stoję, gapiąc się, jak dziewczyna, która mi się podoba, wpycha do
umywalki głowę mojej siostry. – A ja nie mogę powstrzymać śmiechu, gdy on to
mówi.”
Jednak nie jest tak, że książka ma jedynie minusy, czym
dalej brnęłam przez jej strony, tym było tylko lepiej. Pojawił się wątek
miłosny, który został w ciekawy sposób przedstawiony, a także nieprzewidziane
okoliczności, które zdecydowanie były o wiele ciekawsze od tego głównego
tematu. I gdyby na tym skupiła się autorka, byłoby praktycznie idealnie. No
cóż, nie można mieć wszystkiego. Czasami się pośmiałam, były nawet momenty,
kiedy nie mogłam się oderwać od lektury. Jednak to było tylko chwilowe i to
zdecydowanie za mało, aby stwierdzić, że lektura była dobra. Oczekiwałam czegoś
o wiele lepszego, czegoś pokroju Dimily, a dostałam naciąganą historyjkę, która
chyba była pisana bez większego pomysłu. Szkoda.
Moja ocena: 6/10
Liczba stron: 352
Data premiery: 8 listopada 2017
Wydawnictwo: Feeria Young
Generalnie chciałabym poznać twórczość tej autorki, jednak nie wiem, czy rozpocznę naszą przygodę od tego tytułu.
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam zacząć od Dimily, seria jest cudowna. Dla pewności zawsze możesz zapoznać się z moimi opiniami na jej temat :D
UsuńSzkoda, że książka nie przypadła ci szczególnie do gustu...ja jestem zainteresowana powieści, więc kiedyś być może się z nią zmierzę :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czy tobie przypadnie do gustu... myślę, że będzie ciężko.
UsuńTa książka nie dorównuje DIMILY do pięt, ale mimo wszystko całkiem mi się spodobał :D Oczywiście poza momentami, w których miałam ochotę potrząsnąć Kenzie :)) Widzę, że nie tylko mnie ona irytowała :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Całkowicie się z tobą zgadzam ;) Może następna książka autorki będzie lepsza...
UsuńNie wiem, czy się skuszę, jeśli tak, to nieprędko. :/ Jakoś mnie nie porywa tematyka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jeżowo
Nikodem z https://zaczytanejeze.blogspot.com/