Jak już pewnie wiecie w moich poprzednich opiniach na temat
„Gry w Króla”, wyrażałam tylko swoje niezadowolenia z tego, co otrzymałam.
Byłam zawiedziona, bo na początku pokładałam duże nadzieje w tej serii i
niestety, rzeczywistość daleko odbiegała od ideału. No cóż, nieraz tak się
zdarza, ale mimo porażki nie poddaje się (możecie równie dobrze nazwać mnie
masochistką) i czytam po prostu dalej. Zawsze kończę to, co zaczęłam i tym
razem nie zamierzałam rezygnować z dalszej lektury. A gdzieś tam w środku mnie,
tlił się nikły płomyczek nadziei, że może jednak karta znów się obróci, a ja
będę mogła zachwycać się dobrą historią… ponoć wiara czyni cuda.
Yosuka dotarł do szokującej informacji – „gra w króla” już
kiedyś się odbyła. A wszelkie informacje na temat miejsca i tamtych wydarzeń
zostały bardzo dobrze ukryte…
Rzeź nadal trwa, uczniowie umierają jeden za drugim, a do
północy pozostało jeszcze sporo czasu… nawet Nobuaki zaczyna się poddawać, choć
dla wielu jest ostatnią nadzieją. Wystarczy jedna łza i dołączy do swych
kolegów, o których życie tak usilnie walczył. Czy słabość i emocje przejmą nad
nim kontrolę, czy pozwoli sobie na łzy? A może jednak będzie walczył i dotrze
do tajemniczej wioski, wymazanej z wszelkich map, o której istnieniu nikt nie
pamięta, a gdzie być może jest rozwiązanie tajemniczej gry – Yonaki, to miejsce
może być początkiem końca „gry w króla”…
Jestem w szoku i to całkowicie w pozytywnym znaczeniu tego
słowa. Czwarty tomik „Gry w Króla” kompletnie mnie zaskoczył, co najmniej
jakbym czytała całkiem inny tytuł o podobnej fabule. Takiego obrotu spraw się
nie spodziewałam i mimo że wciąż uważam, że niektóre aspekty są delikatnie
przesadzone, to tym razem praktycznie nie mam na co narzekać. Chyba moje
modlitwy zostały wysłuchane, bo inaczej tego nie mogę nazwać. Pozostaje mi się
tylko cieszyć z takiego obrotu spraw. I czym prędzej zabrać się za ostatnią
część, której tak bardzo się obawiam… no, ale tym będę przejmować się później.
Uczniowie klasy 1B są w szoku, kompletnie nie rozumieją rozkazu
„króla”, który co chwilę przesyła wiadomości o ukaraniu kolejnego członka gry.
Tylko nieliczni starają się powstrzymywać łzy, które wciąż cisną się im do
oczu.
Nobuaki jest u kresu swojej wytrzymałości, nie widzi
dalszego sensu w walce o przyjaciół. Załamał się, gdyż zbyt wiele osób zawiódł
– nie zdołał uratować. Bezlitosny „król” świetnie się bawi, widząc rozpacz
bezradnych uczniów. Kim jest i czego od nich chce?
W poprzedniej opinii specjalnie nie wspominałam zbyt wiele o
rzezi, która miała miejsce w trzecim tomiku. Owszem był to niezwykle kluczowy,
dlatego nie chciałam wam odbierać przyjemności z lektury, o ile jednak po nią
sięgnęliście. Było dramatycznie i jest nadal, a same sceny zawarte w czwartej
części mogą przyprawić o mdłości. Krew leje się strumieniami, więcej wam na ten
temat już nie powiem, bo już i tak stąpam po cienkiej linii i zaraz zacznę
rzucać tutaj spoilerami (chcielibyście, nie ze mną te numery). Musicie widzieć
tyle, że fabuła przybrała nieoczekiwany obrót, a samo zakończenie wprawiło mnie
w osłupienie. Choć nie powiem, po cichu liczyłam na taki plot-twist, bo
uważałam, że będzie bardziej dramatycznie – no i jest (taka ze mnie zołza,
kiedyś może zrozumiecie, o co mi chodziło).
Sama akcja ewidentnie zmierza ku końcowi i praktycznie
jesteśmy na ostatniej prostej przed wielkim rozwiązaniem, ale mimo pojawiającej
się dramaturgii nie potrafiłam odczuć żadnego żalu wobec bohaterów mangi, od
początku byli mi obojętni i żadne wydarzenia nie sprawiły, że mogłabym zmienić
zdanie. To jest największa bolączka „Gry w Króla”. Nie potrafi przekonać
uczuciowo czytelnika, a wszystko za sprawą naciąganego zachowania postaci.
Przykre, bo ogromny potencjał został zwyczajnie niewykorzystany. A samo
czytanie mangi dla zabicia czasu, nie każdemu wystarczy.
Na ten moment, zdecydowanie tomik pierwszy i czwarty jest
dla mnie najlepszy, trzeci stałby wyżej w hierarchii, gdyby nie ten ciągły
krzyk, który mnie tak irytował. Nobuaki zdecydowanie jest najbardziej
przerysowaną postacią, z którą miałam do czynienia.
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 160
Data premiery: 29 grudnia 2016
Wydawnictwo: J.P.Fantastica
Nie są to moje klimaty, ale polecę koleżance. ;)
OdpowiedzUsuńA koleżanka w jakich książkach, mangach gustuje?
Usuń