grudnia 09, 2017

Nanna Foss - Spektrum. Leonidy

Kiedy przyszła do mnie propozycja zrecenzowania „Spectrum. Leonidy”, w zupełności ją zignorowałam. Lecz wciąż coś nie dawało mi spokoju i postanowiłam wrócić do tego meila i bliżej przyjrzeć się tej powieści. Nie powiem, oferta była bardzo kusząca, a ta okładka przyciągała mnie jak magnes. Mimo szczerych chęci pozostawienia wiadomości bez odpowiedzi nie potrafiłam tego zrobić. Coś mi podświadomie mówiło, że muszę to przeczytać… ten cichy i jakże irytujący głosik w głowie trudno zignorować. Dlatego podążyłam za nim i wklepałam na klawiaturze te kilka magicznych zdań, po których książka wylądowała u mnie na półce. Czy było warto?

Jeden sen… koszmar, który wydaje się tylko nierealnym wymysłem umysłu i chłopak, który w nim się pojawia, gwałtownie zmienia rzeczywistość piętnastoletniej Emi. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że chłopak nazajutrz pojawia się w jej szkole i chodzi z nią do klasy…
Ale to dopiero początek… nim się zorientuje, dłonie ma owinięte białym bandażem, a pod nim trójkątne, oparzeniowe rany, a jej najbliżsi znajomi potrafią robić dziwne, niewytłumaczalne rzeczy… to wszystko przeczy prawom fizyki!
A może to tylko kolejny sen, z którego nie może się obudzić. Tam, gdzie granica między jawą a snem zaczyna się zatracać, rozpoczyna się przygoda. Jednak to, co na początku było największym strachem, pod koniec jest już tylko dziecinną igraszką w porównaniu z tym, co czeka na Emi i jej przyjaciół…
Czy znajdzie w sobie odwagę, by odkryć prawdę i ruszyć w nieznane?
Co grozi Emi i jej znajomym?


Czasami są takie książki, które mimo szczerych chęci zaczynają przerażać, za nim zdąży się przeczytać choćby jedno zdanie. I tak było w przypadku „Spektrum. Leonidy”. Już na pierwszy rzut oka, kiedy listonosz dostarczył mi tę pozycję, jej gabaryty zrobiły na mnie niemałe wrażenie. Gruby papier sprawił, że te pięćset czterdzieści cztery strony wyglądały na co najmniej siedemset. A przy braku czasu i moich problemach zdrowotnych, ciężko było mi się zmobilizować do sięgnięcia po lekturę. Kolejnym punktem były niekoniecznie pozytywne recenzje blogerów, które dziwnym trafem bardzo rzucały się w oczy i zapalały czerwoną, ostrzegawczą lampkę w głowie… i tak tym sposobem, uciekałam od czytania. Pewnie się w tym momencie zastanawiacie, czy słusznie? O tym dowiecie się za chwilkę.


„Nie da się uniknąć odczuwania strachu, ale można uniknąć poddawania się jego rządom.”


Emi to zwyczajna nastolatka, która stara się nie rzucać w oczy. Nie lubi wyróżniać się z tłumu, nawet w szkole na lekcjach nie zachowuje się tak, jakby nic nie umiała, byleby tylko nie była pytana przez nauczycieli. I nie zwrócić na siebie uwagi Jonatana, szkolnego dręczyciela uczniów, który wyjątkowo lubi pastwić się nad dziewczyną. Emi zdecydowanie jest typowym nerdem lubiącym grać w gry i rysować w swoim szkicowniku. Swój wolny czas spędza ze swoimi najbliższymi i zarazem jedynymi przyjaciółmi — Albanem i Linusem. Dwoma braćmi, mieszkającymi naprzeciwko szkoły. Ale odkąd w szkole pojawiają się bliźniaki, grono jej bliższych znajomych zaczyna się powiększać i wprowadzać niemałe zamieszanie do jej dotąd poukładanego życia.


„Nie jest się słabym, jeśli się samemu ustanawia reguły. Gdy się zna odpowiedzi, ale samemu decyduje, kiedy je wypowiedzieć. Nie jest się słabym, gdy się człowiek kontroluje.”


Jedna strona, dziesięć, sto, trzysta… i nagle znalazłam się na tej ostatniej, czując niedosyt. Lektura niesamowicie mnie pochłonęła, zapomniałam o wszelkich wątpliwościach, które miałam, a tego w zupełności się nie spodziewałam. Liczyła się tylko wolna chwila i możliwość czytania… a to jedna z najlepszych rzeczy, która może przytrafić się książkoholikowi. Wciągające, zrównoważone tempo akcji przyjemnie rozbudzało ciekawość, pozwalając tym samym oderwać się od rzeczywistości i zagłębić w świecie wykreowanym przez autorkę. I choć temat przewodni, jak i same wątki poboczne, mogą wydawać się w pierwszej chwili dość oklepane, to jest w tym coś bardzo intrygującego, dającego ogromny potencjał. A patrząc na to, że ten pierwszy tom jest oczywistym wprowadzeniem dla czytelnika, najlepsze może być dopiero przed nami. Oby tylko pisarka nie zmarnowała tej możliwości.

Mimo próby wynalezienia minusów tej książki nie znalazłam ich. Na ten moment nie mam się do czego doczepić. Mam tylko apetyt na więcej. Bohaterowie, jak na ich wiek przystało, są skrajnymi osobowościami. Każde z nich jest zupełnie inne i zmaga się całkowicie z innymi problemami w swoim młodym życiu. My, jako czytelnicy przede wszystkim na ten moment możemy oceniać to, co starają się pokazać, ale już na pierwszy rzut oka widać, że to tylko powłoka, a głębiej kryje się coś więcej. Tylko pozostaje pytanie, czy wraz z kolejnym tomem uda nam się poznać ich bliżej, czy wciąż będą nas trzymać na dystans, a może w ogóle zostaną spłyceni… Samo zakończenie pozostawia nas w takim momencie, że w naszej głowie pojawiają się tylko kolejne pytania, a na odpowiedzi, niestety, ale trzeba będzie poczekać. Lecz na ten moment z czystym sumieniem, będę was zachęcać do lektury!



Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 544
Data premiery: 29 listopada 2017
Wydawnictwo: Driada
   


4 komentarze:

  1. Głośno ostatnio o tej książce i mam na nią dużą ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie mogę ci tylko ją polecić i trzymać kciuki, aby tobie również spodobała się tak jak mi :)

      Usuń
  2. Jestem bardzo ciekawa losów bohaterki, więc chętnie przeczytam tę książkę. ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger