Nadszedł ten smutny moment, w którym muszę pożegnać się z
kolejnym tytułem, który urozmaicał mi smutne dni. Nie lubię tego i pewnie nie
tylko ja tak mam, że to, co dobre kończy się za szybko, przez co pozostaje
tylko wielki niedosyt. No cóż, mam nadzieję, że szybko znajdę kolejną serię,
która podbije moje serce i wypełni pustkę po „Rewolucji według Ludwika”. Tak,
moje serduszko płacze, ale znając naturę książkoholików szybko znajdę dla
siebie kolejną ofiarę, z której będę czerpać przyjemność… a może polecicie mi
jakiś tytuł? Jakie wrażenie pozostawił po sobie Ludwik w ostatnim tomiku?
Podróż Ludwika dobiegła końca. Wrócił do swojego królestwa,
w którym będzie musiał zmierzyć się ze swoim przyrodnim bratem oraz jego matką.
Dorothea wyczuwając zagrożenie, pozostawia księcia samego i udaje się w
nieznane… ucieka, czy próbuje w samotności zapobiec zagrożeniu?
I dlaczego Wil tak nagle atakuje swego pana nożem? Czyżby
miał go już dość i chciał się go pozbyć?
Jaką tajemnicę kryje Juliusz? Co przygotował dla Ludwika?
Po kogo został wysłany Czerwony Kapturek? I czy zdąży na
czas przybyć z odsieczą?
Czas na wielki finał!
Trzymaj się Ludwiku!
Ten tomik jest jednym z najbardziej napakowanych akcją,
przez co powstaje wielki chaos, w którym momentami ciężko się odnaleźć.
Wychodzą na jaw wszelkie tajemnice, a do zamku powraca… no, tego ta ja wam nie
zdradzę! Nie ma tak dobrze. Mogę tylko wam zdradzić, że jest pełno momentów
zaskoczenia, których w zupełności nie można się spodziewać, bo nigdy nic na to
nie wskazywało, a wszystko zostało to oparte na historii Solnej Księżniczki.
Jeśli ktoś zna tę baśń, na pewno będzie zaskoczony, że autorka poprowadziła
wszystkie wątki w ten sposób. Swoją drogą ma do tego dryg i trochę szkoda, że
już musimy się rozstać z Ludwikiem.
Ludwik trafia na ciężkiego przeciwnika, niewinna buźka
Juliusza nie oddaje jego prawdziwej natury. Jest przebiegły i nie cofnie się
przed niczym… diabeł w ludzkiej skórze, a co gorsza mieszkańcy zaczynają wątpić
w swojego księcia (a może to tylko pozory). Mały manipulator skrywa pewną
tajemnicę, wciąż dążąc do odzyskania pewnej rzeczy. Kto by się spodziewał, że
za tym wszystkim stoi mała, niepozorna szkatułka, która skrywa prawdziwe
intencje chłopaka. Kim tak naprawdę jest Juliusz i jego matka Petronela?
Jak na finał przystało, dzieje się bardzo wiele. Wszystkie
wątki zostają nam dokładnie wyjaśnione i zakończone. Może oprócz tego jednego,
który był motywem przewodnim mangi, ale to w niczym nie przeszkadza, a nawet
pozostawia ewentualną drogę do kontynuacji tego tytułu. Były momenty poważne,
jak i ciut humorystyczne, także równowaga została zachowana. A kiedy już
myślimy, że to koniec historii, nagle orientujemy się, że pozostało całkiem
sporo stron i dostajemy kolejny rozdział, który kończy wszystko w ciekawy
sposób. Swoją drogą szkoda mi naszej zwariowanej wiedźmy, prowadziła całkiem
ciekawy i długi żywot… tak wiem, jestem zła, ale te słowa mają podwójne
znaczenie!
Dopiski od autorki, jak zwykle bawią czytelnika, a także
odzwierciedlają niekiedy nasze myśli. Dopełniają całą fabułę, a niektórym mogą
naprostować pewne rzeczy, o ile czegoś nie zrozumieli. Kreska mimo tylu
wydarzeń wciąż jest ładna i przejrzysta. Doskonale odzwierciedla klimat i
sytuację. Najważniejsze, że efekt, który autorka uzyskała w pierwszym tomiku,
pozostał z nami do samego końca. Podsumowując to w prostych słowach, jest nieco
zwariowanie, ale bez zbędnego przesadyzmu. Wszystko jest w niezwykły sposób
wywarzone, co jest zadziwiające, bo w zupełności nie mogłam się spodziewać
czegoś takiego po tym tytule. Byłam pewna, że będzie nazbyt chaotyczny i ciężki
w odbiorze, a tu taka miła niespodzianka!
Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 200
Data premiery: 10 kwietnia 2015
Wydawnictwo: J.P.Fantastica
Ja też nie lubię, gdy ulubione serie się kończą, ale czasem to może i lepiej :) Kusząco prezentuje się finałowa część.
OdpowiedzUsuń