„My Hero Academia” to tytuł, o którym słyszałam wiele
dobrego, w szczególności o tej animowanej wersji, dlatego też postanowiłam, że
muszę się z nim zapoznać. Co oczywiście wciąż przekładałam w czasie do momentu,
kiedy to pojawiła się informacja, że Wydawnictwo Waneko wyda mangę. I w tym
momencie skończyły mi się wszystkie wymówki, a termin premiery zbliżał się
nieubłaganie… przez co w mojej głowie pojawiało się, coraz więcej wątpliwości.
W końcu manga o superbohaterach niekoniecznie może być tym, czego oczekuje. No
tak, nie byłabym sobą, gdybym nie wymyślała cudów przed zapoznaniem się z jakąś
pozycją… a jak myślicie, jakie są moje wrażenia po lekturze?
W świecie, gdzie większość społeczeństwa posiada dary,
większość marzy, żeby zostać superbohaterem i walczyć ze złoczyńcami, którzy
nie wiedzą, jak mają spożytkować swoje dodatkowe umiejętności.
Pewien zaledwie czteroletni chłopczyk postanowił również
zostać bohaterem, choć nie został on obdarzony super mocami.
Od tamtego czasu minęło dziesięć lat, a marzenie Izuku
Midoriya pozostało niezmienne. Chce zostać bohaterem i ukończyć Akademię
Bohaterów, tylko jest jeden problem… tam nie przyjmują ludzi nieobdarzonych.
Czy uda mu się spełnić marzenie, a może boleśnie zostanie
przywrócony do przykrej rzeczywistości?
Chodź, chłopcze! Zaczyna się! Biegnij ku swemu marzeniu!
No dobra, jestem w szoku, bo nie spodziewałam się, że ten
tytuł przypadnie mi do gustu, aż do takiego stopnia. Spodziewałam się czegoś
bardziej naciąganego i przerysowanego, a dostałam zabawną komedię, którą
czytało się w lekki sposób. Nie sposób się nie uśmiechnąć przy historii naszego
głównego bohatera, on wręcz zaraża tym swoim optymizmem, wytrwałością i pogonią
za marzeniem. Dlatego jestem całkowicie oczarowana, choć nie powiem, przypomina
mi on pewną postać z innej mangi, ale to jeszcze nie czas na takie porównania.
Tym zajmiemy się w przyszłości, o ile dalej będę miała takie wrażenie.
„Ludzie nie rodzą się równi. Życie mnie tego nauczyło, gdy miałem
cztery lata. Był to pierwszy i ostatni raz, kiedy się zniechęciłem.”
Izuku Midoriya mimo obdarzonych darem rodziców, sam go nie
posiada. Mimo że w pewnym sensie czuje się pod tym względem zawiedziony, nigdy
po sobie tego nie pokazuje. Cały czas jest pozytywnie nastawiony do świata, a
zaczepki kolegów z klasy nie są w stanie zmienić jego światopoglądu. Chce być
bohaterem i zrobi wszystko, by to marzenie się ziściło. Prowadzi także notatki
dotyczące wszystkich dotychczasowych superbohaterów, którzy pojawiali się w
jego świcie, jest niczym chodząca encyklopedia, jeśli o nich chodzi. To taka
jego mała obsesja, wyśmiewana przez innych. Może się wydawać, że jest lekko
naiwny, co oczywiście jest prawdą, ale tylko częściową, bo doskonale zdaje
sobie sprawę ze swoich ograniczeń i tego, jak ciężko musi pracować.
„Profesjonalny bohater codziennie ryzykuje życiem. Czy bez odpowiedniej
siły ktoś może zostać bohaterem? Nie, obawiam się, że to niemożliwe. Jeśli
chcesz ratować ludzi i im pomagać, to może zostaniesz policjantem? Czasem się
ich wyśmiewa, mówiąc, że tylko przejmują przestępców złapanych przez bohaterów,
ale tak naprawdę wykonują kawał dobrej roboty. Marzenie nie jest niczym złym,
ale nie pozwól, by przesłoniło ci rzeczywistość, mój chłopcze.”
Świat wykreowany przez mangakę wcale nie jest nam taki obcy,
bo kto z nas w dzieciństwie nie marzył, aby stać się jakimś superbohaterem,
oglądając choćby supermena. To takie połączenie realizmu z dobrze nam znanym
światem DC i Marvela, w całkiem zabawnej wersji. Choć może się wydawać, że
pierwszy tomik zbyt szybko popycha całą akcję do przodu, w szczególności, jeśli
chodzi o przygotowania Izuku do egzaminów, to podejrzewam, że to był tylko taki
wstęp do tego głównego wątku, który musiał zaistnieć, ale nie mógł być
przeciągany w nieskończoność. Mimo wszystko i tak wolałabym, aby było to w
jakiś sposób bardziej rozbudowane. No cóż, jestem ciekawa, co z tego tak
naprawdę wyniknie. I z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Sama kreska jest całkiem przyjemna dla oka. Postacie
wyraziste i diametralnie różniące się od siebie, także nie ma żadnego problemu
w rozróżnianiu, kto jest kim. Kadry bardzo szczegółowe, dopracowane, świetnie
ukazują emocje. Choć czytelnikowi ciężko jest być poważnym przy czytaniu, bo
jest w tym zawarte bardzo dużo komizmu. Pojawia się także sporo dialogów i
przemyśleń głównego bohatera, krótkie migawki z jego dzieciństwa, a także opis
niektórych postaci dla urozmaicenia nam przedstawionego świata. Całość widać,
że jest stworzona w taki sposób, aby w jak najskuteczniejszy sposób przyciągać
do siebie czytelnika. I ja z przykrością muszę stwierdzić, że złapałam się na
ten jakże prosty zabieg, dobrze znany z shounen’ów. A czy wy oprzecie się tej
pokusie?
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 192
Data premiery: 1 grudnia 2017
Wydawnictwo: Waneko
Oj wiele osób chciałoby mieć mace...dość ciekawie przedstawiasz mangę.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę mangę ;) Oglądałam anime, czytałam skanlacje jakiś czas temu. Przygotowanie do egzaminów to tylko nieistotny początek, co tam się będzie później działo... :D Wspaniały shounen, jeden z moich ulubionych ;)
OdpowiedzUsuń