Bungou Stray Dogs to tytuł, który powoduje u mnie przeróżne
emocje. Czasami jestem zachwycona, a innym razem muszę wylewać swoje żale… tak
było w przypadku poprzedniego tomiku. Mimo że byłam usatysfakcjonowana, miałam także
kilka zarzutów wobec mangi. Tym razem skupiłam się na pozytywnym podejściu,
gdyż pojawił się pewien wątek, który (przynajmniej dla mnie) od samego początku
był bardzo wątpliwy. Nie powiem, rozbudziło to moją ciekawość i apetyt na
więcej, ale nie spodziewałam się, by mogło to być przeprowadzone w sposób, który
sugerowało nam kilka ostatnich stron poprzedniej części… Więc, jak to naprawdę
się potoczyło?
By pokonać Gildię, trzeba zjednoczyć siły – przynajmniej tak
uważa Atsushi. Między Zbrojną Agencją Detektywistyczną a Mafią Portową,
dochodzi do negocjacji. Jednak rozmowy zostają nagle przerwane…
Po klątwie Q, Daizai samotnie wyrusza, by odbić
przetrzymywanego Uzdolnionego. Jak można było się spodziewać, trafia wprost w
ręce wroga, który już tam na niego czekał… pewny siebie detektyw jest
przekonany, że szybko poradzi sobie z przeciwnikiem, w końcu neutralizuje każdą
zdolność, ale tymczasem pojawia się problem. Niespodziewane przybycie pewnej
postaci może odmienić bieg tego starcia…
Ranpo musi pokonać swojego dawnego przeciwnika. Wciągnięty w
wir zagadek, będzie musiał poradzić sobie z nimi bez swojej zdolności…
Jak zakończy się kolejny etap wojny z Gildią?
Ten tomik był zdecydowanie spokojniejszy, nie było w nim
nagromadzenia akcji, ale to nie oznacza, że nie było jej wcale. Całość skupiała
się na Daizaiu i był to jeden z najlepszych zwrotów, które można było
zastosować. Wciąż twierdzę, że jest on najciekawszą postacią w tym tytule i nie
zmienię swojego zdania. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że mogliśmy w
końcu odpocząć od Atsushiego! Jak już wspominałam w poprzedniej recenzji, mam
dość jego wpadania w kłopoty. Stanowczo za dużo tego. Tym razem pojawił się dopiero
pod koniec i pewnie cały następny tomik będziemy towarzyszyć właśnie jemu, co
nie napawa mnie zbytnim optymizmem… może nie będzie tak źle? Może w końcu
nastąpi w nim jakaś zmiana i przestanie być taki wkurzający?
„Wszyscy kochamy to miasto. Jesteśmy organizacjami, które żyją w tym
miejscu i chcą je chronić. Nie możemy dopuścić, by zagraniczni Uzdolnieni
puścili je z dymem.”
Daizai kiedyś należał do Mafii Portowej, teraz z nią walczy.
Posiada wielu wrogów w jej szeregach, ale są też tacy, co pragną jego powrotu.
Jego zdolność jest bardzo kusząca dla szefa Mafii, który zdaje sobie sprawę, że
dzięki niemu byliby niepokonani. Lecz teraz jest nieugiętym detektywem i stoi
po tej dobrej stronie. Wciąż potrafi nas zaskakiwać swoimi umiejętnościami
taktycznymi, a także bojowymi. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się całkiem
niegroźnym przeciwnikiem, w rzeczywistości jest jednym z
najniebezpieczniejszych Uzdolnionych. Jego charakter może zmylić niejednego, a
póki nie pozna się go lepiej lub nie wejdzie mu się w drogę, to nie można się
przekonać o tym, jaki jest naprawdę… coś czuję, że jeszcze nie raz nas
zaskoczy.
„Ci, co mają coś na sumieniu, zawsze podejrzewają innych o własne
zamiary.”
Gromów nie będzie, bo nie mam do czego się przyczepić, tym
razem jestem bardzo usatysfakcjonowana. Mogłam lepiej poznać bohaterów,
dostałam też sporą dawkę akcji, ale nie taką przesadną – wszystko było idealnie
wyważone, a na koniec trzeba wspomnieć o kilku „smaczkach” dotyczących Mafii…
lepiej już chyba nie mogło być. Swoją drogą, szef Agencji, jest bardzo
intrygującą postacią. Coraz częściej się pojawia i również potrafi zaskoczyć
czytelnika, jestem ciekawa, czy będziemy mieć możliwość, aby bardziej się z nim
zapoznać. No cóż, BUNGOU znów pokazuje, że jest tytułem nieprzewidywalnym, co
według mnie jest wielkim plusem tego tytułu.
Dobra, mam jeden mały zarzut wobec tej całej wojny, który
już troszkę się ciągnie i nie widać na horyzoncie by miała się kończyć… trwa
sobie w najlepsze i obawiam się, że w pewnym momencie może zwyczajnie nas zanudzić.
Mam nadzieję, że się mylę i nie będzie to rozwlekane przez następnych kilka
tomików. Optymalnie powinno się to zakończyć na dwóch, góra trzech kolejnych
częściach. Oby tak było. Gildia jest ciekawym przeciwnikiem, ale ma za dużo
asów w rękawie, którymi często sypie, dlatego ten wątek długo nie pociągnie,
będzie zbyt przekoloryzowany, by utrzymać naszą uwagę. Oczywiście są to tylko
moje subiektywne odczucia i mogę się mylić. No cóż, przekonamy się wkrótce, jak
to naprawdę będzie…
Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 196
Data premiery: 15 marca 2018
Wydawnictwo: Waneko
Wiem komu mogłabym polecić tę książkę. :)
OdpowiedzUsuń