Moja przygoda z superbohaterami trwa… czy tego chcę, czy
nie, wciąż ciągnie mnie do tego typu tytułów. Pod tym względem jestem trochę
„inna”. Nie kręcą mnie romanse, wolę bijatyki. Dlatego My Hero Academia wciąż gości na mojej czytelniczej liście, mimo wielu
zastrzeżeń, których posiadam do tej pozycji. Jak już pisałam wcześniej, nie
pałam do tego komiksu wielkim entuzjazmem i z dużą dozą ostrożności pochodzę do
jego czytania. W każdej chwili może się to zmienić i mogę pokochać tę historię,
lecz na ten moment… a zresztą, nie będę wam wszystkiego zdradzać już na samym
początku! Sami sprawdźcie, jak oceniam mangę po lekturze trzeciego tomiku!
W szkole, która kształci superbohaterów, powinno być
bezpiecznie. W końcu w otoczeniu tylu potencjalnych przyszłych bohaterów
ludzkości, a także doświadczonych zawodowców, nikt nie ośmieliłby się wtargnąć
na tereny należące do uczelni…
A jednak! Znaleźli się jacyś śmiałkowie, którzy zaatakowali
uczniów… i chcą zabić All Mighta!
Bractwo Złoczyńców jest silne. Nawet All Might, może nie dać
sobie z nimi rady. Co zrobi zawodowy superbohater, by obronić siebie i uczniów,
a przy okazji, by utrzymać swój sekret w tajemnicy?
Trzeci tomik My Hero
Academia sprawił, że zaczynam się powoli łamać. Z większym zaciekawieniem
przyglądam się kolejnym rozdziałom mangi i powoli zaczynam wybierać swoich
ulubieńców spośród tej rzeszy postaci, która pojawia się w tym tytule. Tym
razem mniej wywracałam oczami niż przy dwóch wcześniejszych odsłonach. Choć
wciąż jest bardzo schematycznie, ale to już taki defekt tego typu tytułów.
Chwilowo minęło zagrożenie, a nasz główny bohater momentami tracił pewność
siebie, pojawiły się sytuacje, w których można bardziej go polubić. Jego
niepewność i wahania nastroju, są pozytywnym elementem. Wolę coś takiego, niż
miałby nagle zacząć nam kozaczyć.
„Uderzył mnie, ratując innych… cha, cha, cha, to autoryzowane użycie
przemocy.”
W tym świecie prawie każdy jest obdarzony dodatkowymi
zdolnościami. Część osób nie wie, co ze sobą począć i z niezrozumiałych
powodów, wykorzystuje swoje moce do złych celów. Lecz odwróćmy trochę tok
myślenia… otóż, ci dobrzy, którzy bronią obywateli, codziennie używają
przemocy. I w tym już nie ma nic dziwnego. Złoczyńcy mogą również mieć o to
żal, w końcu są pachołkami, którzy zawsze zbierają cęgi (to tak z przymrużeniem
oka). Przemoc, zawsze pozostanie przemocą. Nie ważne, w jakim celu się jej
używa. Ale czy można jej uniknąć, kiedy wokół tyle zła? To takie błędne koło,
którego nie da się uniknąć…
„Takie śmiecie nie zniszczą symbolu pokoju.”
My Hero Academia
cechuje się dynamizmem i zwrotną akcją, która w każdym momencie może przybrać
nieoczekiwany rozwój. Między skokami fabularnymi nie znajdziemy zbędnych
zapychaczy, wszystko cały czas gna do przodu. W taki sposób nie jestem w stanie
stwierdzić, ile minęło od rozpoczęcia roku szkolnego, bo wciąż warto pamiętać,
że nasi bohaterowie to tylko nastoletni uczniowie, którzy dopiero uczą się
nowego fachu. Chwilowo wątek ze złoczyńcami odszedł w zapomnienie, a fabuła
wraca na tor zwykłego szkolnego życia. Choć oczywiście nie wszystkim
zainteresowanym się to podoba… w końcu oni chcieliby już walczyć ze złem.
Wystarczy trochę mroku, ciosów, które zapierają dech w
piersiach i czytelnicy zaczynają zapominać o reszcie świata. Nie, to nie
koniecznie mnie urzekło. Bardziej jestem zainteresowana tym urwanym wątkiem
złoczyńców, a także tym, co stanie się z All Mightem i czy Midoriya będzie w
stanie spełnić oczekiwania swojego mentora. Tak, zdecydowanie wolę wątki
fabularne, a cała reszta jest dla mnie miłym dla oka dopełnieniem. Moja
ciekawość i wewnętrzne nastoletnie dziecko połknęło haczyk i mimo
wcześniejszych uprzedzeń jest zadowolone. Oby tak dalej i oby kolejne tomiki
dostarczyły mi również interesujących wątków.
Także, gorąco polecam wam ten tytuł. Ma on w sobie coś, co
sprawi, że z zaciekawieniem będziecie się przyglądać kolejnym tomikom. Jest tu
kilka takich kwestii, koło których ciężko przejść obojętnie. A to tylko
zwiększa czytelniczy apetyt…
Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 192
Data premiery: 1 kwietnia 2018
Wydawnictwo: Waneko
Bnha to bardzo miły tytuł, i w swojej schematyczności ma także elementy, które ją łamią (np. to, że zamiast pięści [co robi 90% shounenowych bohaterów], Midoriya używa mózgu :P).
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu kupić piąty tomik, bo zaczynam być w plecy z tą serią!