grudnia 27, 2018

Sui Ishida - Tokyo Ghoul:re t.7



Kiedy mam chęć przeczytać coś mrocznego, zagadkowego, a zarazem pokręconego to do głowy przychodzi mi tylko jeden tytuł – Tokyo Ghoul:re. To właśnie tutaj krew leje się strumieniami. Kłamstwa tworzą tak szczelnie utkaną sieć, że żaden pająk nie powstydziłby się takiej pułapki. Tomik za tomikiem zamiast lepiej jest tylko gorzej… błądzimy w tej otchłani, poszukując wyjścia, ale chyba na to nie przyszedł jeszcze czas. Póki co, pozostaje nam brnąć powoli do brzegu… i szukać wyjaśnienia pomniejszych wątków. Czy siódma odsłona Tokyo Ghoul:re daje nam jakąś nadzieję? Czy w końcu dostajemy jakieś odpowiedzi, a może wciąż jesteśmy przytłoczeni kolejnymi pytaniami?

BSG ma tylko jeden cel – zniszczyć Aogiri. W tym celu postanawia zaatakować wyspę, na której ukrywają się ghule. Quinxy muszą także odnaleźć zaginionego Mutsukiego…
Po tym, jak Sen Takatsuki ogłosiła, że jest ghulem, jej najnowsza powieść budzi w społeczeństwie mieszane uczucia… jedni domagają się praw dla ghuli, inni ich natychmiastowego zgładzenia. Spokój panujący w Tokio zostaje zaburzony…
Tymczasem, kiedy wszystkie siły BSG są skupione na ataku, oddział Arimy ma za zadanie obronić więzienie ghuli w razie, gdyby wróg postanowił zaatakować…
W Cochlei rozbrzmiewają syreny alarmowe, ale to nie wróg wtargnął do środka, choć ten czeka na zewnątrz…
Haise Sasaki podjął decyzję, bieg się rozpoczął… na mecie czeka śmierć.


Kiedy na okładce widać białowłosego Kena Kanekiego, a w jego oczach znajdują się czerwone iskry, jedno jest pewne – nadszedł moment, na który czekaliśmy. Możemy się pożegnać z Haise Sasakim i bacznie przyglądać się temu, co planuje Kaneki, ale… chyba nikt się nie spodziewał, że jego plan będzie tak samolubny. Niby wiemy, co dzieje się w jego głowie, ale to nie tłumaczy, dlaczego chce to zrobić. Po raz kolejny wystawia naszą cierpliwość na próbę, musimy uzbroić się w duże pokłady samokontroli i jakoś to przetrwać. Nie będę rzucać mangą, nie będę jej drzeć na małe kawałeczki, nie spuszczę jej w toalecie… a uwierzcie mi, że mam ogromną chęć, aby to zrobić.


„Nie musisz żyć bohatersko, ale żyj!”


Nikt się nie spodziewał, że Sen Takatsuki skrywa tak ogromny sekret, jak bycie ghulem. Jedna z najbardziej rozpoznawanych pisarek, może takim wyznaniem zaburzyć panujący porządek. Tym bardziej że jej nowa książka jest oczywistym nawiązaniem do obecnie panującej hierarchii w społeczeństwie, a także do BSG. Nikt tylko nie spodziewał się tego, że jeden z najsilniejszych i najbardziej nieuchwytnych ghuli, tak łatwo da się złapać i osadzić w więzieniu… Jaki ma w tym cel? Czy to tylko kolejny punkt jej dobrze przemyślanego planu? A może po prostu się poddała?

Ten tomik to pasmo wielkich zaskoczeń dla czytelnika, w końcu coś zaczyna się wyjaśniać, ale kompletnie nie można było się spodziewać tego, że ten świat jest tak bardzo zakłamany. W międzyczasie, na jaw wychodzą pomniejsze rzeczy, który być może trapiły czytelnika… ale po tych większych rzeczach, stają się to najmniej ważne elementy, bo nie mają zbytniego wpływu na fabułę. Retrospekcje bohaterów, w szczególności Kanekiego, pozwalają nam na poznanie wspomnień dotąd dla nas niedostępnych… Co się stało z Hide? Jak to się stało, że Kaneki stracił pamięć? Niestety Sui Ishida wciąż się nami bawi i nie zdradza nam wszystkiego…

Tokyo Ghoul:re znalazł się właśnie w takim momencie, w którym akcja porywa czytelnika, a ostatnia strona tomiku, jest niczym cięcie ostrza. Akcja, która się tutaj rozgrywa, przybrała w pewien sposób nieoczekiwany zwrot i teraz przyszedł czas, by wstrzymać oddech i zaczekać na kolejne wydarzenia. I choć mniej więcej wiem, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach, to najwidoczniej szybkie oglądanie kadrów nie wystarczy, by powiedzieć, że nic nie jest już w stanie mnie zaskoczyć. Sui Ishida wprowadził nam chaos, zburzył fundamenty, na których opierały się nasze przekonania, zburzył hierarchię porządku i to mnie tylko utwierdza w tym, że jest genialnym manipulatorem. To już koniec spokoju, teraz będzie tylko krew, mrok i wartka akcja…



Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 242
Data premiery: 14 sierpnia 2018
Wydawnictwo: Waneko   


2 komentarze:

  1. Uwielbiam tego typu historie ^^ muszę w najbliższym czasie po nią sięgnąć :)
    my-dream-is-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie mi przypomniałaś, że minęły lata świetlne od czasu kiedy zapoznała się z jakąś mangą. Z chęcią sięgnę po tę pozycję :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger