Wydawnictwo Psychoskok niejednokrotnie już mnie zadziwiło.
Każdej ich książce daję szansę. Nie oceniam ich po okładce, ani po dostępnych
opisach. Ewentualnie patrzę na opinię innych blogerów. Czasami trafiam na
pozycję godne uwagi, a czasami niemalże walę
głową o ścianę, zastanawiając się, dlaczego to właśnie mnie spotkało. A jak
było tym razem?
Julia i Marcin, wzięli ślub nie długo po tym jak się
poznali. Rok po ślubie Marcin wyjechał
do USA, miał być tam rok, a nie wraca już od ośmiu lat. Julia nadal kochając
męża, czekała na niego aż do pewnego dnia, kiedy zażądała rozwodu. Wzięła
urlop, postanowiła sprzedać chatę, która kupiła zaraz po ślubie, aby spłacić
połowę domu, mężowi. Jednak malownicza miejscowość, Kazimierz Dolny, zmienia
jej nastawienie do życia. Odkrywa prawdę, skrywaną przez jej już nieżyjącego
ojca i matkę. Jej życie wywraca się do góry nogami…
Co wydarzy się w życiu Julii? Jaką tajemnice mieli jej
rodzice?
Lubię czytać takie życiowe powieści, gdzie to właśnie samo
życie pisze scenariusze. Taka literatura, sprawia mi najwięcej przyjemności,
nie licząc oczywiście powieści fantastycznych. W tym przypadku trochę się
zawiodłam. Od samego początku miałam wrażenie, że wszystko jest sztuczne.
Najgorsze były dialogi, które prosiły się aby tchnąć w nie trochę życia.
Jeszcze ani razu nie spotkałam się z taką sztywnością oraz sztucznością. Raziło
to w oczy, niemiłosiernie. Kolejnym defektem jest całkowita przewidywalność,
bez dalszego czytania można było się domyśleć, co będzie dalej.
Julia to typowa kobieta, która kocha mimo wszystko. Nie
ważne co się wydarzy, ona i tak zawsze będzie mieć nadzieję na lepsze jutro.
Potrafi być także bardzo zadziorna, choć na co dzień, wydaje się być bardzo
miłą, ciepłą i ułożoną kobietą. Uwielbia się także rozklejać, płacze na każdym
kroku, o każdej porze dnia i nocy, co może być bardzo irytujące.
Powieść, mimo swoich wad, jest bardzo wciągająca. Jest to
lekka pozycja, dzięki czemu, można przeczytać ją w jeden wieczór, a do tego
znajdą się momenty kiedy łzy, same cisną się do oczu. Największym plusem są
bohaterowie. Nie można się z nimi nie zżyć. Mają unikalne osobowości, każda
różni się od siebie diametralnie. Dzięki temu powstaje niezwykła mieszanka,
którą trzeba polubić. Jest to, chyba, największa zaleta tej prostej lektury.
Podczas czytania, cały czas miałam wrażenie, jakbym czytała
powieść, innej polskiej autorki. Styl jest bardzo podobny, ale wykonanie dużo
gorsze. Sam pomysł był bardzo dobry, zabrakło jednak doświadczenia i
dopracowania szczegółów. Całą historię można było bardziej rozbudować, dodać
elementy zaskoczenia i już byłoby całkowicie inaczej. A tak powstała bardzo
przeciętna pozycja. Niestety, jest więcej wad niż zalet. Warto także pamiętać,
że życie jest nieprzewidywalne i pisząc taką literaturę, trzeba umiejętnie
wszystko dopracować, aby była tak samo nieprzewidywalna, co zwykła codzienność.
„Kiedy wiosna nie nadchodzi” , jest debiutem autorki, Anny
Wysockiej - Kalkowskiej. Jak sama o sobie pisze, od wielu lat spisuje wszystko,
co ją otacza. Smaki, zapachy, kształty, uczucia i emocje.
„Pamiętam jak bardzo
dawno temu mój przyjaciel, który właśnie wybierał studia spojrzał na mnie
pytając czy wiem po co się urodziłam. Odpowiedziałam urodziłam się by pisać.”
Więcej o autorce, znajdziecie na stronie: http://kalkowskawysocka.autorzy365.pl/
Moja ocena: 5/10
Liczba stron: 265
Rok wydania: 2014
Wydawnictwo: Psychoskok
Może i ta książka jest wciągająca, ale to nijakie wydanie wcale mnie nie zachęca. Ocena 5 to też wcale nie jest dobra ocena. Tym razem odpuszczę sobie lekturę :)
OdpowiedzUsuńTaka ocena nikogo nie zachęca... Cóż, pisałam szczerze, a reszta zależy od innych czytelników ;)
UsuńA ja się skuszę :) co mi szkodzi - tyle wolnego teraz :)
OdpowiedzUsuńNo pewnie ! :D
UsuńJa raczej rezygnuję z przeciętnych lektur ;< cóż, szkoda mi na nie czasu
OdpowiedzUsuńNiestety, ale nie miałam możliwości sprawdzenia, jak oceniają inni tę pozycję... Nie było jeszcze opublikowanych opinii, dlatego jest jak jest...
UsuńZupełnie się z tą opinią nie zgadzam, kupiłam tę książkę po tym jak na swoim blogu bardzo pozytywną opinię zamieściła CYRYSIA . Pozycję przeczytałam w jeden wieczór śmiejąc się przy tym i wzruszając na zmianę. Nie zauważyłam w niej sztuczności a dialogi dla mnie pchały akcję do przodu. Książka spodobała mi się na tyle, że kupiłam ją na podarek imieninowy dla mamy. Ona też zachwycona. Szanuje zdanie autorki bloga, bo każdemu ma prawo podobać się co innego, zresztą często tu zaglądam i niejednokrotnie opinie na tym blogu pomagały mi w doborze lektury, ale w tym przypadku zupełnie opinii nie rozumiem. Zgadzam się za to z opinią Cyrysi i wszystkich, którzy są choć trochę zainteresowani pozycją radzę przeanalizowanie obu recenzji. Ps. Myślę również , że w opinii trzeba by poprawić błąd ortograficzny w wyrazie ciepłą...ale to taki szczególik.
OdpowiedzUsuńFaktycznie błąd się pojawił, musiałam nie zauważyć przy sprawdzaniu tekstu :) Dziękuję za zwrócenie uwagi na niego :) Jeśli chodzi o Pani opinię na temat książki, każdy ma prawo oceniać książkę według własnego gustu, ja wyraziłam tylko moje odczucia, wykazałam jej wady, a także zalety. Niestety, lektura jest przewidywalna, a dialogi są sztywne i surowe, do tej pory nigdy mi się nie zdarzyło aby czepiać się dialogów, było to pierwsza taka sytuacja.
Usuń