Pierwsza część After (recenzja tutaj), wywołała we mnie
skrajne emocje, przez co nie mogłam się doczekać kolejnego tomu. Gdy w końcu
nadeszła ta chwila i lektura trafiła w moje ręce, byłam podekscytowana jak małe
dziecko. Rzuciłam wszystko i zabrałam się za czytanie. Tak długo wyczekiwany
moment, w końcu nastąpił. Znów mogłam się delektować tą historią, która podbiła
moje serce swoją oryginalnością. Ale czy moje oczekiwania zostały zaspokojone?
Świństwo jakiego dopuścił się Hardin, jest niewybaczalne.
Tessa próbuje się pozbierać po upokorzeniu jakiego doświadczyła, a Hardin jej
tego nie ułatwia. Nęka ją telefonami i wiadomościami, wszędzie gdzie próbuje
się ukryć, on ją tam znajduje. Oboje cierpią i wydaje się, że nie mogą żyć bez
siebie. Ale czy Tessa jest w stanie wybaczyć Hardinowi, a on zmienić się dla
niej? A może dziewczyna wpadnie w ramiona Zeda, który cały czas kręci się wokół
niej? To właśnie Zed wydaje się być tym właściwym facetem, takim jakiego Tessa
chciała zawsze mieć i widziała go w Hardinie… Ale jest jeszcze Trevor, on także nie jest
obojętny na wdzięki dziewczyny. Kogo wybierze i jakie będą tego konsekwencje?
„After. Już nie wiem, kim bez ciebie jestem”, jest pierwszą
książką, którą porzuciłam w trakcie czytania dla innej pozycji. Byłam już w
połowie lektury i z czystym sumieniem mogłam ją przerwać i wziąć się za inną,
oczywiście później do niej wróciłam. Nie miłosiernie mnie irytowała, pierwsza
część była fascynacją, druga porażką. Autorka zbyt bardzo odeszła od koncepcji
pierwszego tomu, zmieniła namiętność w chorą plątaninę. Schematy trójkątów czy
czworokątów, są już zbyt oklepane i myślałam, że w tym przypadku tego nie
znajdę. I niestety, nawet odliczałam strony, kiedy ta męczarnia się w końcu
skończy. Przy prawie ośmiuset stronach, było to frustrujące, bo w bardzo
ślimaczym tępię pokonywałam kolejne kartki.
Mogłoby się wydawać, że Tess już dojrzała i się zmieniła.
Nic bardzo mylnego. Dalej jest zagubioną sierotką, która nie umie podjąć żadnej
decyzji. Jej pamięć jest bardzo krótka, a rozum bardzo malutki. Do tego czuje
się oszukana, zdradzona i rozbita. Poszukuje wsparcia wszędzie tam, gdzie nie
powinna. Z grzecznej ułożonej dziewczynki, stała się lekkomyślną idiotką, która
najpierw coś robi, a później myśli. Przecież to do niej nie podobne – ona
zawsze wszystko planowała. Nie tym razem. Hardin, jak na furiata przystało,
dalej daje upust nerwom poprzez bijatyki i alkohol. Jego porywczość przybrała
na sile, ale ogromnie cierpi. Jednak to chyba jeszcze za mało, aby się zmienił.
Przez osiemset stron w kółko był wałkowany jeden i ten sam
scenariusz. Owszem jest on inny od mojego wyobrażenia, mniej cukierkowy, a
bardziej łzawy, ale bardzo denerwujący. Ile razy można mówić jedno i to samo i
robić całkiem co innego? To było nudne, nawet brakuje mi określenia, jak to
nazwać. Wydawałoby się, że taki scenariusz jest mało realny, jednak wiem, a
nawet znam takie przypadki, które są niemal identyczne. Mimo wszystko i tak nie
mieści mi się to w mojej głowie, przecież tak nie można żyć, ani ciągnąć tego
bez końca. Czasami to prawda, że w tak grubych książkach, nie może być nic
dobrego, a jedynie tylko jedno i to samo…
Brakowało mi w tej części dawki emocji, takiej jak
dostarczyła mi autorka przy pierwszym tomie. W drugim można wpaść tylko w
depresje lub stracić wszystkie włosy na głowie. Pisarka postawiła sobie dosyć
wysoko poprzeczkę i nie udźwignęła tego ciężaru. Zbyt mało emocji, nawet
zakończenie jej nie wyszło. Poprzednio szokowało, teraz było słabe i bez
polotu. Kolejny ciekawy pomysł, który nie został wykorzystany poprawnie. Teraz
już nie mam nie odpartej chęci na kontynuację, przeczytam jak będę miała
okazje, a może i wcale. Bardzo się zawiodłam, nie tego się spodziewałam.
Myślałam, ze będzie to kolejna rewolucja. Niestety, rzeczywistość minęła się z
wyobraźnią.
Moja ocena: 2/10
Liczba stron: 768
Data premiery: 6 kwietnia 2015
Wydawnictwo: Znak
Właśnie jestem w trakcie czytania. Jak na razie mi się bardzo podoba. Zaskoczyła mnie jednak twoja tak niska jej ocena. Zobaczymy co będzie jak przeczytam ją do końca :)
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie Twoja niska ocena, szczególnie, że poprzednią część oceniłaś tak wysoko i pisałaś, że nie mogłaś się jej doczekać. Cóż, może kiedyś przeczytam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Nieraz się tak zdarza, że pierwsza część zachwyca, a druga niestety, odstrasza... :(
UsuńCzytałam poprzednią część i czytając Twoją opinię pomyślałam: Co? Pierwsza część była genialna, a teraz nie wiem czy kupować kolejną. Może znajdę gdzieś ebooka, aby przeczytać:D
OdpowiedzUsuńNie wiem, co Ci doradzić.. Fakt, faktem możesz być zadowolona albo zniesmaczona... Ciężka decyzja..
UsuńNiestety, nie znam jeszcze pierwszej części. Nie jestem w temacie...
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś zapoznasz się z tą serią :)
UsuńNie wierzę, że ta część jest tak słaba :/ Czytałam pierwszą i nie mogłam się oderwać od lektury. Mam nadzieję, że będę miała okazję zapoznać się z książką.
OdpowiedzUsuńMoże Tobie bardziej się spodoba, mnie ta książka męczyła, a w Twoim przypadku może być inaczej :)
UsuńA ja wciąż czekam na swój egzemplarz tej książki :) Mimo, że nie ma wielu pozytywnych recenzji to i tak jestem niej bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na opinię, z chęcią zobaczę czy będziemy miały takie samo zdanie :)
UsuńJestem w trakcie czytania drugiej części i... muszę się zgodzić z Twoją opinią. Początek zapowiadał się na prawdę ciekawie, na coś innego, ale parę rozdziałów potem wdarła się taka rutyna (choćby te ciągłe durne kłótnie), że już nie wiem czy czytać dalej. Ach, dla mnie autorka mogła trochę bardziej to pokomplikować w inny sposób :)
OdpowiedzUsuńDominika :)
W pełni się zgadzam. Liczyłam, że w drugim tomie zobaczymy proces dojrzewania głównej bohaterki, to jak sobie próbuje poradzić z upokorzeniem i złamanym sercem. I że może kiedyś kiedyś wybacza... Ale tu nie ma nic. Tessa nie ma problemu z tym, jak bardzo została upokorzona, obchodzi ją tylko to, żeby Hardin ją kolejny raz przeleciał... Cały drugi tom to pokaz głupoty głównej bohaterki i tego, jak wygląda patologia w związku. Ciągłe kłótnie o jedno i to samo, ciągła agresja Hardina, i ciągłe teksty Tessy "musimy wszystko wyjaśnić, poukładać". Co ona chce wyjaśniać? Oświećcie mnie proszę, jeśli którakolwiek z Was wie... Bo przecież tego, że jej facet ją w agresji popycha, na przemian trzaska drzwiami i wyrzuca ją z domu, to chyba nie wymaga wyjaśnień? Tessa jest głupia - to mój podstawowy wniosek z drugiego tomu. A najbardziej żałosny moment książki, to bójka pomiędzy nią a Molly o gościa, który przeleciał ją w ramach zakładu. Niżej nie da się upaść. Przepraszam jest jeszcze jedna żałosna scena: błaganie Tessy, żeby Zed nie składał doniesienia na jej chłopaka... Nie ważne, że Hardin mógł zabić Zeda… Podstawowa kwestia to, to co ona by bidulka zrobiła, gdyby Hardin siedział za kratkami, a ona musiała sama spać w nocy? Przecież ona nie może bez niego żyć... Trzeba więc, nieważne jakim kosztem, załatwić, żeby chłopak nie musiał ponosić konsekwencji. W końcu Hardin ma takie piękne tatuaże i w ogóle cały jest taki śliczny, że nikt nie może go krytykować. Przecież to zawsze wina Tessy, że on miał zły humor. Swoją drogą, czy ona go przeprosiła za to, że przez nią się zdenerwował i prawie zabił Zeda? Nie? To może w trzecim tomie będzie 800 stron na ten temat.
OdpowiedzUsuńIronizuję, ale drugi tom tego cyklu to dla mnie opowieść o głupiej dziewczynie, która chyba nigdy mądra nie była. Wiem, że miłość ogłupia, przeżyłam nie jedną, ale są granice upokorzenia. Żal się czyta, jaką postacią stała się główna bohaterka. Żal, że upadła tak nisko. Żal, że nie potrafi wybaczyć własnej matce tego, że nie powiedziała jej, że ojciec wrócił do miasta, ale wybacza facetowi, który pokazywał dowód utraty jej dziewictwa swoim kumplom, by udowodnić, że przespał się z nią w ramach zakładu. Żal, że pozwala, by jej facet odnosił się wulgarnie do jej matki, do której powinien mieć chociaż odrobinę szacunku.
Hardin to patologia, a Tessa to idiotka. Wbrew pozorom to dobrze, że są razem: szkoda byłoby mądrzejszej dla niego. I szkoda byłoby porządnego Noaha czy Trevora dla Tessy, która staje się wyzbytą zasad laską naparzającą byłe dziewczyny swojego chłoptasia na pijackich imprezach.
Plus miłościwi Ken i Karen, którzy na wszystko patrzą z uśmiechem. „To nic synu, że rozwaliłeś kolejny mebel w moim domu”. „Wyjdziemy z Karen, żebyście mogli się w naszym domu poawanturować bez obecności właścicieli” etc. To naprawdę żenujące. Plus jeszcze bożonarodzeniowa kolacja w zestawie: ojciec, nowa żona, stara żona nie widziana od 15 lat i syn agresor. Najważniejsze, że kupili dla siebie prezenty – to takie miłe. A że obili sobie twarze przy okazji? To przecież wina Tess, bo to ona się zgodziła na tę kolację. Więc to nie Hardin jest winny, że walił pięściami po ojcu, Zedzie i innych. On jest przecież taki biedny… To wina Tess, bo za rzadko mu mówiła, że go kocha. Albo mówiła to tak, że nie zrozumiał… Biedactwo. Musi tak przez nią cierpieć.
Tess to naprawdę idiotka.
Lepiej bym tego nie ujęła :) Dlatego nie śpiesz się aby sięgnąć po kolejny tom. Jakoś nie chce mi się tego czytać po raz kolejny, bo wątpię, żeby było tam coś innego niż teraz, przecież ich "związek" polega tylko na seksie, kłótniach i rozstaniach...
UsuńPozdrawiam :)
Obejrzałem film After 2 i polecam :)
OdpowiedzUsuń