To już moje drugie spotkanie z twórczością Pani Stefani
Jagielnicką – Kamieniecką. Pierwsza książka autorki w moim odczuciu była dobra
(recenzja tutaj). Zaś jeżeli chodzi o drugą myślałam, że będzie na równym
poziomie, co pierwsza, a może nawet i lepszym. Pamiętając w jakim gatunku
pisała autorka, spodziewałam się podobnej historii, a to mogło tylko zwiastować
bardzo ciekawą lekturę. A jakie odczucia
towarzyszyły mi w trakcie czytania – przekonajcie się sami…
„Powieść stanowi,
między innymi, frapujące studium różnych rodzajów namiętności. Jej duchowych
odmian, lecz również tych, wynikających z biologiczno-chemicznej burzy
hormonów, czy też z perwersyjnych fantazji. Te cielesne prowadzą do tragicznych
konsekwencji. Duchowe – niekoniecznie, a przy tym przedstawione są w porywający
sposób.
Główna bohaterka
Martyna jest zahukana, melancholijna i skryta, gdyż nigdy nie zaznała matczynej
czułości i w ogóle nie zna swego ojca. Jedyny sposób na złagodzenie poczucia
wyobcowania stanowi dla niej akt seksualny. Gdy poznaje jakiegoś mężczyznę, od
razu idzie z nim do łóżka i zakochuje się nieprzytomnie. Niestety, zawsze bez
wzajemności, na co ma też wpływ pewna jej wstydliwa, intymna ułomność. W
poszukiwaniu swego rodziciela naraża się na upokarzający seks z dwoma
lowelasami, w tragikomiczny sposób odgrywającymi role jej ojca i wujka. Inny
mężczyzna okazuje się zboczeńcem, który ją oszałamia kokainą, więzi i
maltretuje, co doprowadza dziewczynę do psychozy i pobytu w szpitalu
psychiatrycznym. Jej matkę namiętne pragnienie kupna drogich skrzypiec
doprowadza do prostytucji. Zakochany w Martynie młody muzyk uwikłany jest w
homoseksualny stosunek z krytykiem muzycznym, który zostaje zamordowany przez
jednego z przypadkowych kochanków.
Jednak najbardziej
ekscytujące są karty powieści przedstawiające namiętną, romantyczną miłość,
jako związek dwóch dusz, skutych nierozerwalnym, zapisanym w gwiazdach, łańcuchem
przeznaczenia.
Jest to niezwykła
opowieść. Dramatyczna, nabrzmiała emocjami. Jej ułomni bohaterowie wzbudzają
naszą empatię, gdyż autorka sięga w głąb kobiecej duszy i serca wrażliwego
młodzieńca. Świetna, wciągająca i poruszająca lektura”
Sam opis książki jest bardzo intrygujący. Jednak środek mnie
rozczarował. Szukałam na stronach powieści namiętności, którą miałam tu
znaleźć, wedle opisu. Niestety, nie znalazłam jej. Owszem były momenty, w
których dochodziło do zbliżeń seksualnych, ale nie nazwałabym tego
namiętnością. Autorka ucinała wszystko za nim na dobre zdążyło się cokolwiek
rozpocząć. Widocznie mamy dwa różne pojęcia słowa namiętność. I bez alkoholu i kokainy, nie ma możliwości, aby
„namiętność” się pojawiła.
Martyna mieszka w Wiedniu, nie czuje się polką, a
Austriaczką. Od lat wyobraża sobie swojego ojca jako bogatego biznesmena, który
pochodzi z Wiednia. W pewnym momencie szuka go w przypadkowych starszych
mężczyznach. Oprócz tego ma problem z mężczyznami i określaniem uczuć wobec
nich. Każdy kto ją przygarnie do łóżka, to ten jedyny. Zwraca uwagę mężczyzn
swoim wyglądam. Mając piękne, naturalne długie blond włosy i prawie idealna
figurę, której niedoskonałości, to krótkie nogi i mały biust, nie ma mężczyzny,
który przeszedłby obojętnie obok niej. A ona przez to od razu traci głowę. Mająca
dwadzieścia sześć lat dziewucha, nie posiada rozumu, a może nawet jest
opóźniona w rozwoju psychicznym.
Chyba już nie uda mi się przekonać do twórczości autorki. Po
raz kolejny zawiodłam się na tym, co stworzyła. Przynajmniej „Zabójstwo z
urojenia” było ciekawe i niosło ze sobą jakieś przesłanie, a tutaj wszystko
jest zwykłym rozczarowaniem. Styl mnie odpychał, a to co pisarka próbowała
przekazać poprzez tę lekturę, jest dla mnie jedną niewiadomą. W żadnym wypadku
nie mogłam zrozumieć postępowania głównej bohaterki, a tym bardziej jej toku
rozumowania. Moja pięcioletnia córka ma więcej oleju w głowie niż bohaterka
powieści. Skoro nie umie odróżnić co jest dobre, a co złe, to znak, że jest z
nią coś nie tak. Nie wierzę, że ktoś mógłby sądzić inaczej.
Dodatkowo pojawiają się dodatkowe opisy innych bohaterów,
mniej ważnych dla całej historii. Wciśnięte ni z gruszki, ni z pietruszki. I
tak się zastanawiam po co one się tam znalazły. Czyżby w niektórych momentach
brakowało pomysłu na ciągnięcie tej błazenady, a może trzeba było zapchać czymś
strony, aby książka zyskała większą objętość? Kolejny absurdalny pomysł,
odstraszający czytelnika, a najgorsze jest to, że wybijało to z rytmu i
dezorientowało. Kilkukrotnie odkładałam książkę na bok, musiałam ochłonąć od
tej głupoty. Często parskałam i wybuchałam histerycznym śmiechem. Mało
brakowało, a waliłabym głową w ścianę.
Moja ocena: 1/10
Liczba stron: 181
Data wydania: 20 luty 2015
Wydawnictwo: Psychoskok
Piękna ocena. Będę musiała przeczytać tę książkę, bo jest naprawdę dobra. Nie, dobrze, żartuję. Musi być naprawdę zła.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Oj uwierz mi, jest naprawdę zła :/
UsuńCzasami warto przejrzeć recenzję przed opublikowaniem...
OdpowiedzUsuńHmmm... A może coś konkretnie napiszesz? Tę recenzję sprawdzały trzy osoby i nic nie wyłapały, jestem ciekawa co Ty znalazłaś/znalazłeś?
UsuńJuż sam tytuł mnie odstrasza.
OdpowiedzUsuńwww.recenzent.com.pl
Tytuł ciekawy, ale środek nie udźwignął tego tytułu...
UsuńPo czymś takim jestem pewna, że nawet kijem tego nie tknę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie: nieuleczalna-bibliofilka.blogspot.com.pl
Lepiej omijać z daleka, niż psuć sobie nerwy ...
UsuńPierwszy raz chyba spotykam się z taką oceną. Na widok tej książki po prostu odejdę :)
OdpowiedzUsuńI to jest całkiem dobry plan :)
UsuńHey, nominowałam Cię do LBA, jak będziesz miała czas to odpowiedz na te kilka pytań ;)
OdpowiedzUsuńhttp://zaczytana-kraina.blogspot.com/
Dziękuję, jak tylko znajdę czas odpowiem na pytania :)
UsuńMyśle że nie jest fenomenem ale warto przeczytać
OdpowiedzUsuń