września 19, 2018

Ilona Andrews - Magia Wskrzesza



Fani Kate Daniels długo musieli czekać, by w Polsce zostały wydane kolejne części tej serii. Wiem, że co niektórzy w swojej niecierpliwości, sięgali po angielskojęzyczną wersję… i wcale im się nie dziwię, sama bym tak zrobiła, gdyby nie mój kulejący angielski. Promyczkiem nadziei dla takich osób jak ja, była premiera piątego tomu w 2016 roku, lecz przełomem w tej kwestii było dopiero wznowienie wydania Kate Daniels. Owocem tego jest Magia Wskrzesza. Szósta odsłona przygód naszej ukochanej bohaterki. Dawno tak nie czekałam na konkretny tytuł, jak na ten! A gdy tylko do mnie dotarł, reszta przestała się liczyć, zabrałam się za czytanie i odpłynęłam…

Każdy dzień jest niepewny dla Gromady… w każdej chwili, któreś z dzieci może zmienić się w loupa. Niezdolne do kontrolowania swojej wewnętrznej bestii, muszą zostać uśmiercone. Nad Gromadą wiszą kolejne problemy…
Lek, który może im pomóc, jest praktycznie niedostępny w Atlancie. Europejskie stada pilnie strzegą jego receptury. Lecz pojawia się nikłe światełko w tunelu…
Curan wraz Kate musi udać się do Europy, by rozstrzygnąć spór między stadami. Po pomyślnym ukończeniu zadania, dostaną nagrodę w postaci lekarstwa na loupizm. Stawka jest wysoka, a ceną jest życie dzieci i przetrwanie Gromady…
Przystają na propozycję, wiedząc, że jest ona pułapką…


Magia Wskrzesza to kolejny świetny tom, który porusza nas dogłębnie. Obfituje w zaskakujące momenty, ale także w te dramtyczne, ale nie martwcie się, Kate nadrabia to wszystko swoimi ciętymi ripostami i wrednym charakterkiem. W tej części także związek Kate i Currana jest poddany próbie, co dodaje nam nutki zazdrości i nawet w nas wzbudza mordercze zapędy. Kolejnym świetnym zwrotem fabularnym jest pojawienie się Lorda Megobari… żeby nie psuć wam zabawy, nie będę zdradzała, kto to jest, ale między nim i Kate, rozgrywają się wspaniałe potyczki, które są tylko wstępem do czegoś większego! To ta dwójka pozwala nam pohamować nasz zabójczy instynkt i skupić się na odkrywaniu kolejnych kart.


„ – Hej, ty. Morda w kubeł. Nikt nie chce słuchać twojego jazgotu.
Jarek wybałuszył oczy. Wściekły zielony płomień buchnął w jego tęczówkach. Otworzył usta, ale nic nie powiedział.
- Tak, dokładnie tak. Mniej gadania, więcej milczenia.”


Loupy – bestie, które bez opamiętania zabijają, wszystkie napotkane stworzenia, a dokładniej ludzi. Nie ważne, czy kiedyś łączyły ich jakieś więzy z ofiarą, najważniejsze jest, by zaspokoić swój krwiożerczy instynkt. Ich umysł jest, zalany rządzą mordu, trochę tak jak u wampirów. Tylko że wampiry można kontrolować, a loupów nie. Loupy zabija się od razu. Nie ma dla nich ratunku, czas im nie pomoże... chyba że ma się dostęp do lekarstwa. Trzeba także pamiętać, że wystarczy moment, by radosne dziecko zmieniło się w potwora. I nic nie zwiastuje takiej przemiany. Dlatego zmiennokształtni ze strachem patrzą w przyszłość. Nigdy nie mogą mieć pewności, że to nie spotka ich dziecka...

W poprzednim tomie, nasze droga Kate, była rozdarta między swoimi uczuciami a tym, co jej wpajano. Tym razem również stoi na takim rozwidleniu dróg, ale jest o tyle silniejsza, że mimo cichego głosiku w głowie, nakazującego jej uciekać, dzielnie stoi u boku Curana. Niestety, aby nie było zbyt słodko, autorzy postanowili poddać ją kolejnym próbą, które sprawiły, że Kate straciła zaufanie do osób ją otaczających. Ujrzała ich z całkiem innej perspektywy, której w innym przypadku nigdy by nie dostrzegła… i nie byłoby nic w tym zaskakującego, gdyby nie to, co mogła wyczytać z ich wzroku, czy postawy. Do tej pory była tego nieświadoma i niestety boleśnie zderzyła się z rzeczywistością.

Podczas czytania wielokrotnie puszczały mi nerwy. Miałam ochotę wejść do tego świata i potrząsnąć naszymi bohaterami, bo należały im się porządne baty, za to, co wyprawiali. Przez pięć poprzednich części, Kate nie była zagubiona tak, jak tym razem. Jej serce w ogóle nie współpracowało z rozumem, zresztą momentami jej rozum zwyczajnie przestawał działać. I tak szczerze mówiąc, wcale jej się nie dziwię. Sama bym zgłupiała. Dobrze, że to wszystko było solidnie uargumentowane. Co tylko pokazuje, że autorzy dbają o szczegóły i nie wpychają niczego po to, aby tylko coś się działo. Fabuła jest w każdym aspekcie przemyślana i posiada ukryte wątki, które dopiero podczas finałowych scen są nam ukazywane. A my przy takim nawale akcji, nie mamy szans się zorientować, że gdzieś jest jeszcze jakieś drugie dno…

I tak na koniec, muszę was ostrzec, abyście nie oceniali książki po opisie, bo on tworzy tylko iluzję nieciekawej opowieści, ale nie dajcie mu się zwieść! Magia Wskrzesza pochłonie was już od pierwszych stron i zrobi z was miazgę. Ze mną to zrobiła. Gwarantuję wam masę zwrotów akcji, dużo niepewności, łzy i zgrzytanie zębami.



Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 448
Data premiery: 12 września 2018
Wydawnictwo: Fabryka Słów

4 komentarze:

  1. Słyszałam o tej serii, ale jakoś nigdy nie umiałam się zmotywować do lektury. Może w końcu powinnam spróbować? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że powinnaś spróbować! Jestem pewne, że ją pokochasz, Kate nie da się nie kochać :D

      Usuń
  2. Ahh, po takiej recenzji muszę koniecznie sięgnąć! Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger