Maraton czas kontynuować (niewtajemniczonych, odsyłam do
poprzedniej recenzji <klik>), przecież po tak mocnym zakończeniu
poprzedniej części, nie można nie sięgnąć po kontynuacje, kiedy posiada się ją
na półce… cuda się nie zdarzają, a przynajmniej nie w takich przypadkach.
Dobrze wiadomo, że każdy książkoholik ma słabą wolą. Może zarwać noc i wcale
nie będzie płakać, że czas na sen zmarnował na czytanie. Mercy jest warta
zarwania nocki, w szczególności, kiedy jest się w samym środku wiru wydarzeń.
Ale czy „Żar mrozu” sprawił, że i tym razem dałam się porwać kolejnym przygodom
Mercy?
Czarny piątek – zakupowe szaleństwo wszystkich ogarnia.
Nawet nieugięta Mercy daje się w to wciągnąć. Wraz z Jess ruszają w
poszukiwaniu atrakcyjnych promocji, ale… drobna stłuczka wszystko zmienia.
Pozbawione transportu, próbują skontaktować się ze stadem,
ale nikt nie odpowiada. Poprzez więź z Ademem, czuje tylko jego złość i
cierpienie. Krótki sms od Brana utwierdza ją w przekonaniu, że dzieje się coś
bardzo złego…
Osamotniona Mercy, będzie musiała znaleźć sojuszników,
którzy pomogą jej odnaleźć męża. Ale w pierwszej kolejności musi sprawdzić, czy
ktoś ze stada przetrwał, ukryć Jess i zadbać o swoje bezpieczeństwo.
Towarzyszka Alfy nie może martwić się tylko o siebie, musi
zadbać też o innych!
Jednak prawda okaże się jeszcze bardziej pokręcona, niż
początkowo się wszystkim wydawało…
Kto może być na tyle głupi, by porwać całe stado wilkołaków…
po pierwsze to trochę zahacza o lekki absurd, ale wszystko jest możliwe. Nie
martwcie się, na całe szczęście jest to ładnie wszystko wytłumaczone, a przede
wszystkim sensownie, więc nie można się niczego doczepić. Ale w pierwszym
momencie myślałam, że jednak ta kwestia otrzyma wymijające pół odpowiedzi,
które tylko podsycą moją frustrację. Za to w piękny sposób Mercy zaczyna się
posługiwać więzią, która łączy ją z Ademem. A prawdziwą wisienką na tym torcie
jest perspektywa Adama – cudo!
Największe stado Dorzecza Kolumbii, przynajmniej te znane
opinii publicznej – znika. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widział, telefony
milczą. A to bardzo niepokojące. By zapewnić sobie bezpieczeństwo, trzeba
zapukać do drzwi osób, które tego się nie spodziewają. Trzeba także uważać, bo
wróg może czaić się wszędzie. Tej układance wciąż brakuje wspólnego elementu,
który mógłby spoić to w całość. Na pierwszy rzut oka, informacje, które posiada
Mercy od Adama, są wystarczające, by szybko to zakończyć. Nie powinno być
większych problemów, choć nie wszystkie karty zostały ujawnione. A jednak…
wciąż coś jest nie tak.
Ten tom, może nie był tak emocjonujący, ale za to zgrabnie
nadrabiał wszelkimi wątkami. I nawet zakończenie okazało się dość zaskakujące,
by czytelnik mógł być zadowolony z lektury. Pojawił się kolejny element, który
wskazuje na to, że nie każdy musi być szczery – przynajmniej nie tak bardzo,
jak do tej pory twierdził. Wrogowie potrafią zamienić się w sojuszników. No i,
nikt nie jest nietykalny. To tak w skrócie mówiąc, a tak zagłębiając się
bardziej, mamy tu całkiem sporo polityki. Nie tylko tej prawdziwej, ale też
politycznych manipulacji między istotami nadnaturalnymi. Taka mała kołomyja,
która pokazuje, jak wszystko wokół zaczyna się sypać…
Stado ma kłopoty, najczęściej było one winą Mercy, ale tym
razem to nie ona jest winna całemu zamieszeniu. To już jest coś nowego, choć
wciąż pozostaje w centrum naszej uwagi i zgrywa bohaterkę, a nie jest obdarzona
siłą, jaką posiadają wilkołaki. Łamie zasady, bo kojoty mają tak z natury. Co
więcej, cała ta kołomyja, może sugerować kolejne kłopoty w dalszych częściach,
choć niekoniecznie musi tak być. Nasi bohaterowie raz za razem muszą czemuś się
przeciwstawiać i nawet jak panuje względny spokój, można spodziewać się, że
zaraz coś wyskoczy zza rogu, by go popsuć. I tak jest w tym tomie. Choć w
pewnym momencie było to lekko naciągane ze względu na zaistniałe fakty. Wróg
polował, ale nie tam gdzie trzeba…
No cóż, przyzwyczaiłam się do bardziej dynamicznej akcji, a
tym razem, mimo że coś się działo, to jednak działo się niewiele. Nie była to
zła kontynuacja, raczej była delikatnym odsapnięciem, przed nadchodzącym
tornadem.
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 414
Data premiery: 9 listopada 2016
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Chętnie przeczytam pierwszy tom! Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńZawsze wolałam wampiry niż wilkołaki ( Zmierz nie ma z tym nic wspólnego) :) Serię kojarzę z blogów, ale jej nie czytałam. Czy pozna - nie wiem :)
OdpowiedzUsuń