Pierwszy tomik Summer Wars wzbudził we mnie ciekawość i
sprawił, że zapragnęłam przeczytać więcej. Na szczęście, na biurku miałam
kolejny tomik, który tylko czekał, aż po niego sięgnę. Prawdę mówiąc, po tym
tytule nie spodziewałam się zbyt wiele, o czym już pisałam w poprzedniej
recenzji (klik), a tak naprawdę trafiłam na całkiem przyjemną historię, przy
której nie miałam żadnych obaw. Co już było dużym plusem tej mangi, a przecież
ona miała być romansem, a ja za tym gatunkiem nie przepadam... o zgrozo, jak
bardzo się myliłam. Czy drugi tomik Summer Wars był równie przyjemny, co ten
pierwszy?
Love Machine trzeba pokonać! Nie tylko sieje zamęt w świecie
Oz, ale także w każdym zakątku Japonii… teraz kiedy Kenji został oczyszczony z
zarzutów, spokojnie można zająć się zemstą, w szczególności, że na rodzinę
Jinnouchich spada ogromna tragedia.
Czas naprawić zło, które wyrządził Wabisuke! To moment, w
którym zemsta jest najważniejsza…
Kenji i Kazuma łączą swe siły, by razem z resztą rodziny
pokonać Love Machine. Jak potoczy się ta bitwa? Czy to koniec tej wojny?
Czy w obliczu tragedii, każdy będzie tak wyrozumiały dla ich
zamiarów?
Summer Wars pokazuje, że wspólnymi siłami można zdziałać o
wiele więcej niż w pojedynkę. Współpraca i poleganie na innych to nie powód do
wstydu, lecz do dumy. W końcu nie każdy może pochwalić się takim oparciem jak
rodzina Jinnouchich. I tylko nieliczni z jej członków, pozostają obojętni na
niektóre poczynania swoich bliskich. Manga również ukazuje trudniejszy temat,
którym jest akceptacja. Po Wabisuke widzimy, że z całego serca pragnął, by nie
być czarną owcą, zatracił się w tym, a to go zgubiło i doprowadziło do
kolejnych pogrążających skutków. Także początkowo banalna historia właśnie
ukazuje swoje drugie dno. Jestem tylko ciekawa, czy będzie pod tym względem
jakiś happy end…
Wabisuke, nieślubny syn, który od zawsze czuł na sobie
spojrzenia innych. Czuł się tym gorszym członkiem rodziny. Wyobcowany. Zawsze
chciał zasłużyć sobie na szacunek bliskich, pokazać, że jest wart ich miłości.
Popełnił błąd, sprzedając ziemie należące do rodziny. Wyjechał i przez lata nie
wracał w rodzinne strony. W tym czasie nie próżnował, stworzył swoje genialne
dzieło, które miało zwrócić mu honor i dostarczyć ogromnych pieniędzy. W ten
sposób mógł odkupić swoje winy i naprawić błędy popełnione w przeszłości. Lecz
zamiast cokolwiek naprawić, znów wszystko popsuł… pozostał jedynie czarną owcą.
Kwestie rodzinne pochłaniają znaczna część tego tytułu.
Dzięki temu mam szansę poznać lepiej bohaterów oraz zżyć się z nimi. Niby nie
ma w tym nic nadzwyczajnego, bo to tylko zwykła codzienność, ale nadaje to
takiego niepowtarzalnego klimatu, który chłoniemy jak gąbka wodę. Walka w
wirtualnym świecie nie przysłania historii. Jest jej dopełnieniem i odskocznią
od tego całego rodzinnego zamieszania. Przez co, nie możemy się nudzić i tak
naprawdę nie mamy chwili wytchnienia, bo wciąż jesteśmy rzucani w wir kolejnych
wydarzeń. Ciągle coś się dzieje, a my lekko i przyjemnie, brniemy przez kolejne
strony mangi.
Summer Wars czyta się bardzo szybko. Świetne rysunki umilają
nam czas spędzony na lekturze, a spójna historia sprawia, że mamy tylko większy
apetyt. I nie mam się do czego przyczepić, bo widać, że komiks jest bardzo
dopracowany, choć jest tylko adaptacja filmu animowanego. Pozostał tylko
jeszcze jeden tomik tego tytułu i mam nadzieję, że szybko dostanę go w swoje
ręce, bo już nie mogę doczekać się zakończenia. Tylko… z jednej strony bardzo
chciałabym je poznać, a z drugiej szkoda, że to wszystko tak szybko się
zakończy. Niestety, jest to odwieczny problem czytelników, kiedy trafiają na
dobre tytułu, z którymi ciężko im się rozstać. Dlatego, jeśli jeszcze nie
mieliście okazji zapoznać się z Summer Wars, zapewniam was, że naprawdę warto
to nadrobić.
Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 196
Data premiery: 20 kwietnia 2018
Wydawnictwo: Waneko
Kusząca pozycja. Chyba czas rozejrzeć się na rynku.
OdpowiedzUsuń