października 19, 2018

Mamoru Hosoda, Iqura Sugimoto, Yoshiyuki Sadamoto - Summer Wars t.3



Czasami trafiają się takie tytuły, które mimo swojej prostoty, potrafią zainteresować czytelnika. Lektura Summer Wars miała być moim eksperymentem… myślałam, że sięgam po jakiś typowy romans, ale jak wiemy, byłam w ogromnym błędzie. Zbyt pochopnie sklasyfikowałam tę mangę. Może gdybym była na bieżąco z japońskimi produkcjami to nie popełniłabym tego błędu, ale wtedy nie byłoby już tak ciekawie. Jak to mówią, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Element zaskoczenia musi być. Ale teraz przejdźmy do tego, czy trzecia odsłona tego tytułu, daje nam satysfakcjonujące zakończenie… przecież na to właśnie czekaliśmy.

Wojna rządzi się swoimi prawami. Nie ważne, że wydarzyła się tragedia, która sprawiła, że cała rodzina Natsuki, nie potrafi się odnaleźć w nowej sytuacji. Love Machine trzeba zniszczyć, a nie będzie to łatwe – to gigantyczne monstrum, wymknęło się spod wszelkiej kontroli…
Jedno z przejętych kont umożliwiło Love Machine skierowanie sondy kosmicznej ku ziemi! Odliczanie trwa, a celem jest jeden z ośrodków jądrowych na Ziemi.
Trzeba wszystko postawić na jedną kartę, tylko odrobina szczęścia, pozwoli na pokonanie potężnego przeciwnika!
Los ludzkości leży w rękach Natsuki… wyzwanie zostało rzucone. By odzyskać przejęte konta, trzeba wygrać w grę koi-koi!
Czy uda się zapobiec nadchodzącej katastrofie?
Kto wygra ten pojedynek?


Summer Wars to manga, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Mamy tutaj delikatny wątek miłosny, sporo akcji, trochę smutków oraz gry komputerowe. Taki misz-masz w całkiem przyjemniej odsłonie. A przy tym wszystkim jest to niewymagająca lektura, którą bardzo szybko się pochłania, ale nie brakuje jej głębszych ukrytych przesłań dla czytelnika. I tak naprawdę na ten moment, pozostaje mi tylko zapoznać się z pierwowzorem mangi. Czas obejrzeć film i zobaczyć, czy jego adaptacja, jest wiernym przedstawieniem wydarzeń. A może jednak czymś się różni?


„Jeszcze nie przegraliśmy. Będziemy walczyć do ostatniej minuty!”


Babcia Sakae trzymała całą rodzinę w ryzach. Nie zostawiała nikogo w potrzebie, nie chowała urazy, nie pozwalała, by emocje nią kierowały – trzymała się rozsądku, swoich kontaktów i wpływów. Ta niepozorna kobieta miała wielki wpływ na losy swoich potomków i żaden kryzys nie był jej straszny, bo wiedziała, że nigdy nie zostanie pozostawiona sama z problemami. Niestety, nie mamy okazji poznać jej lepiej, choć nawet po swoim odejściu ma ogromny wpływ na dalsze losy wojny z Love Machine. Gdyby nie ona, mogłoby się to całkiem inaczej skończyć… to jedna z tych postaci, która mimo swojej znaczącej roli, pozostaje ukryta w cieniu. I choć wydaje nam się, że wiemy o niej wszystko, tak naprawdę nie wiemy o niej nic…

Nadszedł czas pożegnać się z naszymi bohaterami i to rozstanie nie będzie ciężkie. Ta przygoda trwała zbyt krótko, by zdołać się do nich przywiązać. Owszem, są całkiem sympatyczni, z marszu można ich polubić lub też nie, w zależności z kim mamy do czynienia, ale to zbyt słaby powód do rozpaczy po ich odejściu. Dla nas była to niezobowiązująca, która miała nam zapewnić chwile relaksu. Ale zanim o nich zapomnimy, przystańmy na chwile, by sprawdzić, co dokładnie działo się w tym tomiku… otóż, morał jest z tego jeden – rodzina jest najważniejsza, rodziny się nie porzuca i zawsze walczy się do końca, mimo że szanse na wygraną są zerowe. Piękne przesłanie, ale my chyba bardziej znamy pewne przeciwstawne powiedzenie – „z rodziną to najlepiej wychodzi się na zdjęciu”.

Summer Wars to taka odskocznia od codzienności. Posiada wiele zalet i nawet jak ma jakieś wady, to się ich nie zauważa. Nie brakuje tutaj przeróżnych emocji, zaczynając od sporej dawki humoru, kończąc na tych smutniejszych momentach. Elementy fantastyki dodają nutkę ciekawości, choć pewnie już niedługo nikt nie będzie na to patrzył jak na fantastykę… raczej będzie to nasza codzienność. Całość dopełnia cudowna szata graficzna, która cieszy oko czytelnika. I jeśli poszukujecie czegoś niezobowiązującego do czytania, to gorąco polecam wam ten tytuł, jest naprawdę wart uwagi.


  
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 196
Data premiery: 21 czerwca 2018
Wydawnictwo: Waneko
  

3 komentarze:

  1. Dla mnie niestety manga bardzo przeciętna i na raz, gdybym jej nie dostała do recenzji od wydawnictwa, to żałowałabym wydanych pieniędzy. :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Manga jest adaptacją filmu, więc ma ograniczone możliwości. To jeden z tych tytułów familijnych, które mają nam umilić czas i według mnie pod tym względem świetnie się spisuje ;) Ale rozumiem, że możesz czuć się zawiedziona... ja podchodziłam do tego tytułu z całkiem innym nastawieniem i też inaczej dzięki temu odbieram ten tytuł.

      Usuń
    2. Wiem, że jest adaptacją filmu, ale w którymś tomie znajdował się dopisek od reżysera (?), że ta komiksowa wersja ma więcej rozwiniętych wątków. Po tej informacji, to ja boję się, jak ten film wygląda... (chociaż grafikę miał zdecydowanie ładniejszą!)
      Wydaje mi się, że to taka typowo filmowa historia, no i manga niestety nie wyłamuje się z tego schematu bycia gorszą wersją filmu. Przeczytać się dało, ale niestety nic więcej. :D

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger