Czasami trafiają się takie tytuły, które mimo swojej
prostoty, potrafią zainteresować czytelnika. Lektura Summer Wars miała być moim
eksperymentem… myślałam, że sięgam po jakiś typowy romans, ale jak wiemy, byłam
w ogromnym błędzie. Zbyt pochopnie sklasyfikowałam tę mangę. Może gdybym była
na bieżąco z japońskimi produkcjami to nie popełniłabym tego błędu, ale wtedy
nie byłoby już tak ciekawie. Jak to mówią, nie ma tego złego, co by na dobre
nie wyszło! Element zaskoczenia musi być. Ale teraz przejdźmy do tego, czy
trzecia odsłona tego tytułu, daje nam satysfakcjonujące zakończenie… przecież
na to właśnie czekaliśmy.
Wojna rządzi się swoimi prawami. Nie ważne, że wydarzyła się
tragedia, która sprawiła, że cała rodzina Natsuki, nie potrafi się odnaleźć w
nowej sytuacji. Love Machine trzeba zniszczyć, a nie będzie to łatwe – to
gigantyczne monstrum, wymknęło się spod wszelkiej kontroli…
Jedno z przejętych kont umożliwiło Love Machine skierowanie
sondy kosmicznej ku ziemi! Odliczanie trwa, a celem jest jeden z ośrodków
jądrowych na Ziemi.
Trzeba wszystko postawić na jedną kartę, tylko odrobina
szczęścia, pozwoli na pokonanie potężnego przeciwnika!
Los ludzkości leży w rękach Natsuki… wyzwanie zostało
rzucone. By odzyskać przejęte konta, trzeba wygrać w grę koi-koi!
Czy uda się zapobiec nadchodzącej katastrofie?
Kto wygra ten pojedynek?
Summer Wars to manga, w której każdy znajdzie coś dla
siebie. Mamy tutaj delikatny wątek miłosny, sporo akcji, trochę smutków oraz
gry komputerowe. Taki misz-masz w całkiem przyjemniej odsłonie. A przy tym
wszystkim jest to niewymagająca lektura, którą bardzo szybko się pochłania, ale
nie brakuje jej głębszych ukrytych przesłań dla czytelnika. I tak naprawdę na
ten moment, pozostaje mi tylko zapoznać się z pierwowzorem mangi. Czas obejrzeć
film i zobaczyć, czy jego adaptacja, jest wiernym przedstawieniem wydarzeń. A
może jednak czymś się różni?
„Jeszcze nie przegraliśmy. Będziemy walczyć do ostatniej minuty!”
Babcia Sakae trzymała całą rodzinę w ryzach. Nie zostawiała
nikogo w potrzebie, nie chowała urazy, nie pozwalała, by emocje nią kierowały –
trzymała się rozsądku, swoich kontaktów i wpływów. Ta niepozorna kobieta miała
wielki wpływ na losy swoich potomków i żaden kryzys nie był jej straszny, bo
wiedziała, że nigdy nie zostanie pozostawiona sama z problemami. Niestety, nie
mamy okazji poznać jej lepiej, choć nawet po swoim odejściu ma ogromny wpływ na
dalsze losy wojny z Love Machine. Gdyby nie ona, mogłoby się to całkiem inaczej
skończyć… to jedna z tych postaci, która mimo swojej znaczącej roli, pozostaje
ukryta w cieniu. I choć wydaje nam się, że wiemy o niej wszystko, tak naprawdę
nie wiemy o niej nic…
Nadszedł czas pożegnać się z naszymi bohaterami i to
rozstanie nie będzie ciężkie. Ta przygoda trwała zbyt krótko, by zdołać się do
nich przywiązać. Owszem, są całkiem sympatyczni, z marszu można ich polubić lub
też nie, w zależności z kim mamy do czynienia, ale to zbyt słaby powód do
rozpaczy po ich odejściu. Dla nas była to niezobowiązująca, która miała nam
zapewnić chwile relaksu. Ale zanim o nich zapomnimy, przystańmy na chwile, by
sprawdzić, co dokładnie działo się w tym tomiku… otóż, morał jest z tego jeden
– rodzina jest najważniejsza, rodziny się nie porzuca i zawsze walczy się do
końca, mimo że szanse na wygraną są zerowe. Piękne przesłanie, ale my chyba
bardziej znamy pewne przeciwstawne powiedzenie – „z rodziną to najlepiej
wychodzi się na zdjęciu”.
Summer Wars to taka odskocznia od codzienności. Posiada
wiele zalet i nawet jak ma jakieś wady, to się ich nie zauważa. Nie brakuje
tutaj przeróżnych emocji, zaczynając od sporej dawki humoru, kończąc na tych
smutniejszych momentach. Elementy fantastyki dodają nutkę ciekawości, choć
pewnie już niedługo nikt nie będzie na to patrzył jak na fantastykę… raczej
będzie to nasza codzienność. Całość dopełnia cudowna szata graficzna, która
cieszy oko czytelnika. I jeśli poszukujecie czegoś niezobowiązującego do
czytania, to gorąco polecam wam ten tytuł, jest naprawdę wart uwagi.
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 196
Data premiery: 21 czerwca 2018
Wydawnictwo: Waneko
Dla mnie niestety manga bardzo przeciętna i na raz, gdybym jej nie dostała do recenzji od wydawnictwa, to żałowałabym wydanych pieniędzy. :<
OdpowiedzUsuńManga jest adaptacją filmu, więc ma ograniczone możliwości. To jeden z tych tytułów familijnych, które mają nam umilić czas i według mnie pod tym względem świetnie się spisuje ;) Ale rozumiem, że możesz czuć się zawiedziona... ja podchodziłam do tego tytułu z całkiem innym nastawieniem i też inaczej dzięki temu odbieram ten tytuł.
UsuńWiem, że jest adaptacją filmu, ale w którymś tomie znajdował się dopisek od reżysera (?), że ta komiksowa wersja ma więcej rozwiniętych wątków. Po tej informacji, to ja boję się, jak ten film wygląda... (chociaż grafikę miał zdecydowanie ładniejszą!)
UsuńWydaje mi się, że to taka typowo filmowa historia, no i manga niestety nie wyłamuje się z tego schematu bycia gorszą wersją filmu. Przeczytać się dało, ale niestety nic więcej. :D